TALMUD
Przedmowa Całe żydostwo na świecie stanowi jedną ścisłą spójnię, przeciwstawiającą się wszystkim narodom i wszystkim wyznaniom. Owa spójnia, czy też „sprzysiężenie żydowskie”, jak niekiedy lubiano ją nazywać, wywoływała i wywołuje bardzo żywe zagadnienie. W różnych czasach zadawano sobie pytania, dlaczego żydzi, pomimo rozproszenia na świecie, nie stracili solidarności narodowej, wyznania oraz nieprzyjaznego nastroju wobec wszystkich nie wyznających religii żydowskiej? Po większej części odpowiedzi brzmią jednakowo. Powszechny głos, oparty na wielowiekowej obserwacji żydostwa, wskazuje na Talmud jako na źródło etnicznej spójni, zarówno jak i specyficznych cech charakteru żydowskiego. Talmud jest wielką księgą żydowskiego wychowania, jest pokarmem duchowym, z którego korzysta całe żydostwo od czasów swego rozproszenia. Skoro jednak ta księga nie straciła swej wartości i znaczenia, musi posiadać w pojęciu żydostwa jakąś niezwykłą wagę i niespożytą moc podtrzymywania nigdy nie gasnących dążności. Musi ona w duszach wyznawców niecić ognisko przesądów, wiodących prostą drogą do fanatyzmu, nienawiści, która jest tak silną, że ani prześladowania ani światło kultury i chrześcijańskiej cywilizacji zgładzić jej nie może. W związku z tymi właściwościami Talmudu jedni będą go wychwalali a inni ganili. Całe żydostwo uważa Talmud za księgę udzieloną przez Opatrzność, w celu okazania, jak wyjątkowym przywiązaniem darzy Bóg żydów. I Biblia jest księgą świętą, ale Talmud jest czymś wyższym, czymś bardziej, jeżeli tak rzec można, nadprzyrodzonym. Chrześcijanie posiadają Biblię i uważają ją za natchnioną. Musi tedy żydostwo mieć coś więcej, coś zawierającego objawienie Boże w formie daleko pełniejszej i donioślejszej, aniżeli Biblia. Taką właśnie rolę ma spełniać Talmud. Autorzy żydowscy wszystkich odcieni nie umieją w słowach wyrazić zachwytu nad tą księgą. Porównują ją niekiedy z Pismem św., ale przypisują Talmudowi daleko szerszy zakres i większe znaczenie. Gdyby nie było Talmudu, Biblia nie mogłaby zastąpić jego roli. Żydostwo nie posiadałoby źródła zasilającego jego wiarę, podtrzymującego nadzieję i kierującego dążeniami „wybranego narodu”, nie rozstającego się nigdy z przekonaniami, że on tylko jeden, jedyny, został powołany do głoszenia mesjanizmu wśród narodów świata. Pisarz żydowski, Emanuel Deutsch („Co to jest Talmud”, polski przekład I. Kramstücka, Wyd. 2, Warszawa 1905, s. 25) mówi, że „Talmud jest czymś więcej niż zbiorem praw, jest to mikrokosmos obejmujący, tak jak Biblia, niebo i ziemię. I zdaje się, iż cała proza i cała poezja, cała nauka, cała wiara i wszelka filozofia świata starożytnego... w nim się ześrodkowała”. Niepodobieństwem tu wyliczać wszystkich pochwał, jakimi żydzi obdarzają Talmud; z tego, co piszą, wynika jasno, że gdyby nie Talmud, nie byliby tym, czym są, nie zajęliby tego stanowiska, jakie dzisiaj w świecie posiadają. Całkiem inne spotykamy zdania o Talmudzie, gdy zwrócimy uwagę na obóz pozażydowski. Jeżeli natrafimy na opinie nie potępiające wprost Talmudu, albo też względem niego obojętne, będą one z pewnością pochodzić od ludzi, którzy nie mieli możliwości wgłębienia się w naukę talmudową. Ci zaś wszyscy, co znali Talmud, czytając go w oryginale, wygłaszają bardzo ujemne sądy o religijnej księdze żydowskiej. Z moralności Talmudu wypływają te wszystkie przywary duszy żydowskiej, które nie pozwalają jej na wytworzenie harmonii z wyznawcami innych religii. Jeszcze w średniowieczu, gdy w kołach chrześcijańskich była bardzo słabo rozwinięta znajomość języków semickich, a zwłaszcza hebrajskiego i aramejskiego, żydzi tłumaczyli, że chrześcijanie, nie znając języka Talmudu, nie rozumieją jego pouczeń, a zarazem niesłusznie potępiają to, czego nie znają. Braki te usunięto. Papież Klemens V w r. 1307 zaleca, aby na wszechnicach katolickich założyć katedry języków semickich. Myśl ta została wcielona w
czyn po koncylium w Viennes we Francji, odbytym w r. 1311. W uniwersytetach w Paryżu, w Salamance, w Bolonii i Oksfordzie zostały erygowane katedry semickie. Znajomość języków semickich nie wywołała zmiany w poglądach na wartość i znaczenie Talmudu. Uczeni wskazywali na wyjątkowe wyodrębnienie (ekskluzywizm), jakie ta księga zajmuje w stosunku do wszystkich nie żydów. Znajdywano w niej źródło wiecznego fanatyzmu i żydowskiej obłudy w stosunku do chrześcijan. Niezdrowy wreszcie sposób wykładu różnych objaśnień i pouczeń rabinicznych, zawartych w Talmudzie, okrytych szatą tajemniczości, owianych nimbem mistycyzmu, mógł otwierać na oścież drogę wszelkim nadużyciom. Te okoliczności zmuszały niejednokrotnie panujących do wydawania rozporządzeń w celu niszczenia Talmudu. W drugiej połowie XVI wieku sześć razy ogłaszano dekrety nakazujące masowe palenie ksiąg talmudycznych. Zniszczono tych ksiąg bardzo wiele w różnych miastach niemieckich, zwłaszcza w latach 1553, 1555, 1559 i 1566. Bywały niejednokrotnie wypadki, że sami żydzi, poznawszy światło nauki Chrystusowej i nie odnoszący się bynajmniej nieprzyjacielsko względem swoich dawnych współwyznawców, uświadamiali władze chrześcijańskie o szkodliwości Talmudu i wtajemniczali w sekretny wykład rabinów, mający na względzie różne orzeczenia autorów talmudowych. Do takich należał przede wszystkim Pfefferkorn w pierwszej połowie XVI wieku w Kolonii. Autorzy żydowscy do dnia dzisiejszego nie mogą tego zapomnieć Pfefferkornowi i nie szczędzą mu barw najczarniejszych. Ruchy wolnościowe, które szły wraz z rozwojem protestantyzmu, osłabiły walkę z Talmudem. Zaczęto Talmud drukować, przerabiać i ustalać tekst, który by obowiązywał całe żydostwo. Ponieważ i w czasach dzisiejszych księga ta nie przestaje zajmować szerokiego ogółu chrześcijańskiego społeczeństwa, a zwłaszcza u nas, gdzie kwestia żydowska w dobie powojennej staje się szczególnie żywotną, uważam za stosowne podać o Talmudzie choćby elementarne wiadomości w świetle obiektywnym, aby czytelnik miał sposobność obznajomienia się z różnymi określeniami, jak: Talmud, Miszna, Gemara itd. W końcu zwrócimy uwagę na znaczenie Talmudu w życiu żydowskim, zarówno jak i na cel, jaki wytknęli sobie twórcy tej księgi. Nie czuję potrzeby tłumaczenia się przed czytelnikiem, gdyż sam to najlepiej sprawdzi, że pisząc to dziełko, daleki byłem od jakiejkolwiek stronniczości czy niechęci. O ile jakiekolwiek sprawy, związane z życiem żydowskim, nie są tak oświetlane, jak myślą żydzi, ale podane są bezstronnie, tj. w świetle prawdy, autor narażony jest na bezustanne zarzuty ze strony żydów. Nie wątpię, że i moją skromną pracę takie same czekają losy. Nie mogę się jednak tym zrażać, bo pragnę służyć prawdzie i oświecić polskiego czytelnika w rzeczach, które przez wzgląd na zagadnienia żydowskie w Odrodzonej Polsce nie mogą być dla nikogo obojętne. Lublin, w dniu św. Hieronima 1924 r.
Talmud
Dwa wielkie źródła tradycji żydowskiej dotrwały do naszych czasów: Pismo Święte Starego Testamentu, obejmujące 24 kanoniczne księgi biblijne, oraz o wiele obszerniejszy, bo liczący 63 traktaty, Talmud. Wokół Talmudu narosło przez wieki wiele nieporozumień, fałszywych ocen i kłamstw. Były okresy gdy skazywano go na spalenie, a sobór trydencki zakazał publikowania Talmudu pod jego własnym tytułem. Ale były też okresy, w których swobodnie rozwijała się tradycja żydowska i kiedy bez większych przeszkód drukowano to ogromne dzieło. Czym jest Talmud ? Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy cofnąć się o 2500 lat na ówczesny Bliski Wschód, do Izraela i Babilonii - dwóch państw, które prowadziły ze sobą wojnę. Po wieloletnich zmaganiach Nabuchodonozor podbił Izrael, podpalił Świątynię Jerozolimską i uprowadził Żydów w niewolę. Pozbawieni tego centrum religii, jakim była Świątynia, zaczęli skupiać się na badaniu i komentowaniu Biblii. Analiza tekstu, rozważania polegające na głębokim wnikaniu w treść Pisma Świętego doprowadziły do pierwszej próby kodyfikacji prawa ustnego, czyli tradycji związanej z Biblią. Żydzi, powróciwszy do Izraela, za zgodą króla Cyrusa, odbudowali Świątynię - jeszcze potężniejszą, niż była przed niewolą babilońską. Niestety, po niespełna 500 latach historia się powtórzyła. Tym razem Jerozolimę spustoszyli Rzymianie. Świątynia ze względu na potężne mury pełniła funkcję twierdzy, w której schronili się mieszkańcy miasta oraz walczący o niepodległość powstańcy żydowscy. Rzymianie zdali sobie sprawę, że aby zdławić powstanie narodowe w Galilei, muszą najpierw unicestwić centrum oporu Jerozolimę. Rozpoczęli więc oblężenie, licząc na to, że głodujące miasto prędzej czy później się podda. Rzeczywiście, po pewnym czasie
zwłoki zmarłych z głodu zaczęły zalegać ulice. Rzymianie w obawie przed wybuchem epidemii pozwolili wywozić zmarłych z miasta i grzebać ich. Podobno na jednym z wozów wśród trupów został ukryty i bezpiecznie wywieziony z płonącego miasta wieki mędrzec i nauczyciel Jochanan ben Zakkai. Ocaliwszy życie, w miasteczku Jawne otworzył on szkołę, w której komentowano Biblię i kodyfikowano prawo ustne.
Po upadku Jerozolimy Żydzi zostali powtórnie pozbawieni zostali przewodnictwa kapłanów, możliwości składania rytualnych ofiar, a przede wszystkim utracili symbol jedności narodu, jakim od wieków była Świątynia. Rozproszeni po całym ówczesnym świecie musieli znaleźć jakieś spoiwo, wspólny element pomocny im w zachowaniu tożsamości. Tym wyróżnikiem odrębności stała się monoteistyczna religia, wiara w jedynego, bezpostaciowego i bezcielesnego Boga, który ofiarował Mojżeszowi na górze Synaj Torę. (Tora , hebr. "prawo") jest zarówno symbolem przymierza zawartego między Bogiem a człowiekiem, jak też wykładnią praw i zasad etyki. Wychodząc z takiego założenia, można w Biblii szukać odpowiedzi na pytanie: Jak żyć, aby swym życiem podkreślić wierność Najwyższemu? Tej odpowiedzi poszukiwały pokolenia najwybitniejszych rabinów i ich uczniów. W efekcie pracy nad komentowaniem i wyjaśnieniem tekstu Biblii na początku III wieku zredagowano i skodyfikowano tradycję ustną - Misznę (hebr. "powtarzanie, nauka"). Miszna dzieli się na 6 części (porządków):
Zaraim (nasiona - prawodawstwo związane z rolnictwem. Moed (święto) - przepisy rytualne dotyczące szabatu i innych świąt. Naszim (kobiety) - prawo rodzinne i małżeńskie. Nezkin (szkody) - prawo cywilne i karne. Kodaszim (świętości) - o rytuale świątynnym, składaniu ofiar, zachowaniu koszeru. Tocharot (czystość) - o zachowaniu rytualnej czystości. Poszczególne porządki zawierają kilka lub kilkanaście obszernych traktatów, z których każdy porusza odrębny temat. W sumie jest ich aż 63. Z czasem jednak należało uzupełniać komentarzami i dalszymi analizami tekst Miszny. Tak powstała Gemara (hebr. Gamar - "zamknięcie", "zakończenie") pisma w języku aramejskim, stanowiąca zakończenie wielowiekowej pracy nad komentowaniem Biblii. Gemara powstawała w dwóch największych ośrodkach teologicznych: Palestynie i Babilonii. Praca nad nią
trwała przez stulecia. Dopiero całość: Misznę i komentującą ją Gemarę nazywa się Talmudem. Jest to potężne dzieło nie tylko ze względu na formę (cała edycja obejmuje blisko 70 tomów), ale przede wszystkim z uwagi na zgromadzony w nim materiał. Ma on bowiem postać ogromnych kodeksów prawnych poruszających wszystkie możliwe aspekty życia człowieka, regulujących wszelkie problemy. W Talmudzie można odnaleźć przepisy podatkowe, prawo rodzinne, karne cywilne, a także zasady higieniczne, podstawy medycyny, zasady dobrego wychowania, stosunku do zwierząt i wiele, wiele innych dziedzin wiedzy. Nic dziwnego, że nazwa "Talmud" wywodzi się od słowa lamad - "uczyć", gdyż dzieło to stanowi kompendium ówczesnej wiedzy o świecie, a także o człowieku, jego potrzebach, charakterze i godności. Dodać należy, że tekst Talmudu ma bardzo charakterystyczną formę - są to przytaczane dialogi między rabinami poruszającymi w rozmowie dany temat. Bardzo często kolejny akapit rozpoczyna się od sformułowania: " Jak rzekł rabbi Jehoszua w odpowiedzi rabbiemu Szymonowi....", co nadaje tekstowi charakter dyskusji, w trakcie której klaruje się rozwiązanie danego problemu. Dzięki temu Talmud pozostaje dziełem otwartym, wręcz zaprasza do dyskusji, w której uaktualniłby się niektóre przepisy. To dzięki tej wolnej, dyskursywnej formie, jako przyjęto w czasie kodyfikowania Miszny i Gemary, judaizm stał się religią, w której funkcjonuje tylko jeden dogmat religijny: słuchaj Izraelu, Bóg twój jest Bogiem jedynym! Cała tradycja religijna powstała i ugruntowała się w toku dysput rabinackich, przypowieści i przytaczanych legend. Ale i te dyskusje prowadzono według ścisłych reguł: Diaspora - rozproszenie - skupiska żydowskie poza Izraelem. Hagada - opowieść interpretująca i wyjaśniająca tekst Biblii, ma charakter legendy, baśni lub anegdoty. Halacha - przepisy prawne regulujące wszelkie postępowanie. Midrasz - baśniowy komentarz do ksiąg bblijnych. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7.
Przechodzenie z łatwiejszego do trudniejszego. Przechodzenie od mniejszego do większego. Przechodzenie od podobnego do podobnego. Przechodzenie od jednego zwrotu Pisma do drugiego zwrotu. Przechodzenie od zasad ogólnych do szczególnych. Przechodzenie od zasad szczególnych do ogólnych. Wyjaśnienie w zależności od kontekstu.
Przyjęcie tej metody dyskusji nie tylko dyscyplinowało rozmowę, ale przede wszystkim uczyło szacunku dla rozmówcy i nakazywało znalezienie kolejnego, równie błyskotliwego argumentu dla poparcia lub odrzucenia danej tezy.
Wszyscy którzy studiowali Talmud, przejmowali tę metodę rozumowania logiczna, połączoną z umiejętnością dogłębnej analizy i zrozumieniem wszelkich przenośni. A dodać należy, że naukę Talmudu rozpoczynali chłopcy już w wieku 10 lat, w okresie gdy umysł jest najchłonniejszy i zdolny do abstrakcyjnego mylenia. Nic więc dziwnego, że wielu Żydów zna na pamięć obszerne fragmenty Talmudu, a ambicją każdego talmudysty stało się napisanie komentarza polemizującego z którymś z wielkich rabinów. Czym więc jest Talmud? Wielkim kodeksem prawnym? A może traktatem etycznym? Spisem przypowieści? Na te pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco. Jednakże Talmud to przede wszystkim dzieło, dzięki któremu Żydzi zachowali swoją religię, odrębność, nie przepadli wśród narodów, z którymi przyszło im żyć na wygnaniu i że istnieją, w odróżnieniu od Asyryjczyków, Hetytów i innych ludów znanych już tylko z podręczników archeologii. To właśnie jest zasługą twórców Talmudu i wszystkich tych, którzy przestrzegali zawartych w nim praw. Pardes Lauder prezentuje:
pierwsze współczesne żydowskie tłumaczenie pierwszej księgi TORY (wraz z komentarzami)
Zamówienia -
[email protected] zobacz także inne nasze publikacje !!!
TORA - Bereszit
Dlaczego konieczne było powstanie żydowskiego przekładu Tory ? Księga BERESZIT, pierwsza księga Tory (w wąskim sensie tego słowa: Pięcioksięgu Mojżesza - po hebrajsku: Chumasz), wydana przez działające w Krakowie Stowarzyszenie Pardes Lauder przy współudziale Fundacji Ronalda S. Laudera, jest pierwszym współczesnym żydowskim tłumaczeniem księgi Genesis. Tę Księgę Ksiąg, duchowy fundament kultury żydowskiej i chrześcijańskiej,
otwiera nam ono na nowo i po nowemu - nawet w sensie czysto zewnętrznym, gdy otwieramy ją i czytamy od prawej strony do lewej, zgodnie z układem tekstu hebrajskiego. Tekst oryginalny i przekład biegną równolegle i oba zaopatrzone zostały w komentarze: tekst hebrajski w klasyczny, obligatoryjny, towarzyszący wszystkim wydaniom Bereszit (oraz innych części Tory i Talmudu) komentarz Rasziego, XI-wiecznego uczonego żyjącego we Francji i Niemczech, tekst polski, prócz wyciągu z Rasziego, uzupełniają komentarze innych rabinów, mędrców i uczonych - od starożytności po współczesność. Już pierwszy kontakt z książką pozwala nam dostrzec te dwie podstawowe cechy, odróżniające ją od wszystkich innych wydań polskojęzycznych Biblii, dwa znaki żydowskiej tradycji - kierunek lektury i bogactwo komentarza. Zagłębienie się w tekst przyniesie jednak dużo więcej rewelacji, i to zwłaszcza tym, którym wydaje się, że Księgę znają na pamięć. Autorzy przekładu - rabin Sacha Pecaric z Fundacji Ronalda S. Laudera i znakomita hebraistka Ewa Gordon, posługują się w swej pracy współczesną, niearchaizowaną polszczyzną, pragnąc, by zaprezentowany przez nich tekst był klarowny i komunikatywny, starają się jednocześnie nie zagubić pewnych charakterystycznych cech stylu literatur Wschodu. Dzięki użyciu takiego języka przekazują jednak przede wszystkim ideę Tory jako księgi wiecznej, a to znaczy - współczesnej każdemu pokoleniu Jej czytelników. Takie założenie ogólne musiało być weryfikowane na poziomie szczegółowym, na poziomie każdego pojedynczego słowa. Rozstrzygnięcia tłumaczy poprowadzą czytelników po kolejnych stopniach zdziwienia i fascynacji. Są tu miejsca, których sens okazuje się zupełnie przeciwstawny temu, jaki przekazała tradycja dotychczasowych polskich przekładów, są fragmenty, dotąd niejasne, przełożone w sposób zadziwiająco prosty i takie, uznawane za oczywiste, które w nowym tłumaczeniu i w zestawieniu z komentarzem uzyskały nieoczekiwaną głębię znaczenia. Najważniejszym i najbardziej nowatorskim sensem tego tłumaczenia nie jest fakt, że uczy nas ono lepszego, prostszego czy też odwrotnie - bardziej złożonego znaczenia słów, lecz że przekazuje nam zupełnie nową ideę Biblii-Tory, żydowskiego myślenia i żydowskiej tradycji, nową wizję świata. Tora to nie książka ani nawet nie Księga, to jedno z fundamentalnych pojęć judaizmu. Tora Pisana (Biblia hebrajska - Tanach) i Tora Ustna (Talmud i tradycja rabiniczna) stanowią jedność - i choć z Boskiej perspektywy poprzedzały świat, więcej, są jego planem i budulcem, ludzki ogląd postrzega je w czasie. Tak więc z ludzkiej perspektywy Tora Ustna ma swą historię, komentarz rozwija się, co jednak nie znaczy modyfikuje - lecz raczej odsłania, tak jak rozwijający się zwój księgi. Bardzo ważne jest więc, by zrozumieć, że uwagi dołączone do tekstu głównego w żadnym razie nie są przypisami, lecz słowami (kwestiami) dialogu. Te słowa przenoszą nas w różne miejsca i klimaty - do X-wiecznej
żydowskiej akademii w Babilonii z Saadią Gaonem, do XII-wiecznej Wormacji i jej maleńkiej synagogi z Raszim, do XIX-wiecznego prowincjonalnego Kocka z tamtejszym cadykiem Menachemem Mendlem, do Wilna, do Nowego Jorku. Komentarz nie rozwija się jednak jak linia czasu, lecz rozrasta jak gałęzie drzewa. Wybór komentarzy, którego dokonali tłumacze, ma pokazać pewien specyficznie żydowski model relacji z tekstem i sposób jego analizowania - zwany pardes. "Pardes" znaczy "sad", ogród drzew owocowych, raj, słowo to odczytywane jest także jako złożenie początkowych liter czterech innych słów, nazywających cztery poziomy interpretacji tekstu: pszat - znaczenie zwykłe, dosłowne, remez znaczenie aluzyjne, drasz - znaczenie talmudyczne, midraszowe, sod znaczenie mistyczne, ukryte. Napotkamy pośród uwag także wiele analiz gematrycznych, opartych na liczbowym znaczeniu liter alfabetu hebrajskiego. Widzimy, jak od jednego słowa lub frazy, niby od drzwi w murze tekstu, myśl zstępuje (lub wspina się) ku głębi (lub wyżynie) sensu. Czy Bóg Genesis, Księgi Rodzaju i Bóg Bereszit to jeden i ten sam Jedyny? Koncepcja Boga, jaką można odczytać w dialogu tekstu i komentarza jest jak najdalsza od stereotypowej, ale mocno zakorzenionej w potocznej polskiej świadomości wizji starotestamentowego Boga Prawa i Sądu przeciwstawianego nowotestamentowemu Bogu Miłosierdzia. Nowe, żydowskie tłumaczenie Tory z natury rzeczy nie jest obciążone żadną taką dodatkową misją. Dzieje patriarchów, ich żon i dzieci dają się czytać jak dzieje ufności ludzkiej i Bożego oddania, w którym aspekt Sprawiedliwości i Miłosierdzia wzajemnie się uzupełniają. Natura ludzka jest jednak skażona a Bóg to Tajemnica, Ktoś całkowicie i fundamentalnie Inny, dlatego dzieje te nie przestają być dramatyczne. Jednak perspektywa Tory czyni je pełnymi sensu w każdym najdrobniejszym przejawie, a dzięki komentarzom nacechowanym uwagą i odwagą porozrywane wątki opowieści łączą się. Przy całej swej wyjątkowości i nowości krakowska księga Bereszit, pierwsze współczesne żydowskie tłumaczenie pierwszej księgi Tory, nie chce być i nie jest dla polskiego czytelnika ostateczną wersją Genesis, punktem dojścia - lecz punktem wyjścia, pierwszym wglądem w rzeczywistość myśli żydowskiej, prześwitem całego świata znaczeń. "Bereszit" znaczy - "Na początku"… Pokazuje, że tekst święty nie jest w swej świętości zamknięty. Pokazuje harmonię między szacunkiem dla tradycji a nowatorską odwagą myśli, i to, że ta myśl nie boi się nawet sprzeczności. Stworzenie świata było aktem wolicjonalno-lingwistycznym. Chociaż ludzkie słowo nie ma mocy tworzenia, pozostała mu moc nazywania a wybór słowa jest wciąż wyborem fundamentalnym. Tłumacz wybiera pomiędzy znaczeniami i odcieniami znaczeń. Czytelnik wybiera także. Tora jest wieczna a komentarz - nieskończony.
Pardes Lauder prezentuje:
wystąpienie prof. Czesława Miłosza w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie w dn. 27 listopada 2001 na otwartej dyskujsji poświęconej pierwszemu powojennemu żydowskiemu
tłumaczeniu pierwszej księgi Tory - Bereszit (Genesis)
prof. Czesław Miłosz
Nowy przekład pierwszej księgi Tory na polski, z komentarzami, ukazuje się teraz, kiedy z trzymilionowego narodu Żydów polskich pozostały zaledwie resztki. Poprzedni żydowski przekład Tory na polski był o ile wiem tylko jeden i należał do mało znanego rozdziału polonizacji Żydów warszawskich w dziewiętnastym wieku. Nie rusyfikacja, ale polonizacja robiła wtedy szybkie postępy, stąd potrzeba kazań po polsku w warszawskich synagogach i nowego przekładu Pisma. Jego autorem był Izaak Cylkow ,kaznodzieja synagogi przy Daniłowiczowskiej w Warszawie ,który objął ten urząd po usunięciu przez władze rosyjskie rabina Jastrowa za kazania patriotyczne w przede dniu powstania 1863 roku. Cylkow uzyskał pozwolenie na wygłaszanie kazań po polsku dopiero w 1878 roku. Miał za sobą studia w Szkole Rabinów w Warszawie i studia w Niemczech, gdzie doktoryzował się rozprawą p.t. De cogitatione et existentia inter se coherentibus czyli "O poznaniu i egzystencji wzajemnie sobie odpowiadających" . Jego przekład Pisma Świętego na polski ukazywał się stopniowo, częściami. Księga Genezy ukazała się drukiem w Krakowie w roku 1895. Najbardziej chyba zdumiewającą częścią Tory jest Księga Genezys. Sensu jej nie wyczerpały pokolenia badaczy i komentatorów. Jeżeli, zgodnie z tradycją religijną, uznamy ją za ułożoną przez Boga, to jednak same wysiłki jej zrozumienia układają się w historię kilku milleniów cywilizacji i. Lew Szestow wypowiadając się przeciwko tym, którzy w opowieści o Adamie i Ewie chcieli widzieć jedynie dzieło literacki zapytywał, czy to możliwe, żeby niepiśmienni pasterze potrafili ułożyć zagadkę, nad której rozwikłaniem męczyły się największe umysły ludzkości. Każda nowa lektura tak jak obecnego nowego przekładu na polski - jest więc zarazem dyskusją o komentarzach. Wielkością judaizmu jest medytacja nad Torą. W pewnym jednak momencie historycznym następuje spotkanie platonizmu, gnozy i heterodoksji żydowskiej, dając razem kabalistyczne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie jak to się stało że Bereszit bara Elohim; że "na początku stworzył Bóg", jak to nastąpiło i w jaki sposób. Jest to olbrzymie pole dociekań Kabały, a także średniowiecznej chrześcijańskiej scholastyki. Nota bene pierwsze zdanie: "Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię" brzmi w nowym przekładzie "Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi",jako że "bara" może być formą rzeczownikową. Natomiast Cylkow ,nie odstępuje od tradycyjnego przekładu, dodając w komentarzu, że niebo i ziemia znaczy
wszechświat w ogóle. Co wskazuje, że już od pierwszych słów nasuwają się pytania. Rzec można, że komentatorów niepokoi pytanie o dzieje Bóstwa przed stworzeniem świata. Jest to temat spekulacji poetyckiej wcale nie odesłanej w odległą przeszłość. Pozwolę sobie zacytować fragment poematu Nachmana z Bracławia, który biorę z mojej antologii "Wypisy z ksiąg użytecznych": Bóg zmiłował się i stworzył świat żeby objawić swoje Miłosierdzie. Gdyby nie było świata nad kim litowałoby się jego Miłosierdzie? Żeby więc okazać swoje Miłosierdzie stworzył światy od tego, co tuż przy Nim aż do środka Ziemi. Ale kiedy chciał stworzyć nie było żadnego "Gdzie". Wszystko było nieskończenie Nim, Niech będzie Imię Jego błogosławione. Więc zgęścił światło na boku. Tak została uczyniona przestrzeń, przestrzeń pusta, próżnia. W przestrzeni dnie i miary zaczęły być. Tak świat został stworzony. Próżnia była potrzebna dla stworzenia świata, aby można go było postawić na miejscu. Tej próżni nie staraj się zrozumieć. Jest to tajemnica nie do pojęcia aż po czas, kiedy przyszłość stanie się teraz. O ile wiem, rabbi Nachman idzie w tym opisie za kabalistą Izaakiem Luria z szesnastego wieku. Podobny opis "wycofania się" Boga dają też komentarze do obecnego przekładu. Wysoce znamienne jest też ujęcie aktu stworzenia jako aktu miłosierdzia. Przypominają się tutaj opowieści gnozy i manicheizmu, w których najpierw następuje jakaś przedkosmiczna katastrofa, na którą Bóg próbuje zaradzić stwarzając świat. Inaczej mówiąc,siły zła, siły ciemności, są tak potężne, że Bóg musi im przeciwdziałać. Podobny zresztą motyw zawiera katolicki katechizm, z jego opowieścią, słabo ugruntowaną na Starym Testamencie, o buncie aniołów i diable jako aniele upadłym. Czy też, jak możemy się domyślać z tekstu Nachmana z Bracławia, Bóg ,stwarzając świat, wyłania z niej, jako z samego siebie, także zło i cierpienie, żeby się nad nim litować. Mnie szczególnie zastanawiają słowa: "Więc zgęścił światło na boku." Obecny przekład Tory mówi: "Bóg zechciał, aby było światło" i w nawiasie dodaje: duchowe. Otóż w żadnym ze znanych mi przekładów nie wspomina się, że tekst mówi o świetle duchowym. Natomiast średniowieczni scholastycy ze szkół Oxfordu i Chartres opisywali akt stworzenia jako, w ich łacinie, transmutatio światła nie-fizycznego czyli duchowego w światło fizykalne. Być może było to "zgęszczenie światła" według Nachmana z Bracławia. Jeżeli kiedyś nastąpią badania nad krążeniem rękopisów w średniowieczu, wtedy ktoś zapyta czy Księga Zohar, która powstała w trzynastym wieku w Hiszpanii znana była niektórym szkolarzom we Francji i Anglii. A właśnie w Zoharze, w przekładzie Ireneusza Kani, czytamy "Święty, niech będzie
błogosławiony, wydobył płomień z wnętrza mocnej światłości jaśniejącej przed Jego obliczem, która buzowała i płonęła, mieszając Tchnienie Wyższe z tchnieniem niższym." Pierwsze trzy rozdziały Księgi Genezys są tak tajemnicze, że dostarczają materiału niezliczonym interpretacyjnym pomysłom. Pomyślmy o tych pobożnych mędrcach z małych polskich miasteczek, którzy oddawali się tym spekulacjom, idąc albo za tradycją rabiniczną, albo, później, chasydzką, czyli przeważnie kabalistyczną. Można się tylko zdumiewać, że chrześcijan nie zbliżyły do judaizmu te wspólne korzenie w Starym Testamencie, choć warto pamiętać o sekcie tak zwanych "judaizantów" szesnastego wieku w Wielkim Księstwie Litewskim, czyli chrześcijan urzeczonych głębią Starego Testamentu. Opowieść biblijna o upadku Adama i Ewy, zarówno w komentarzach żydowskich, jak i w rozważaniach chrześcijańskich teologów, jest, przyznajmy to, całkowicie niezrozumiała, ponieważ każda interpretacja okazuje się wewnętrznie sprzeczna. Przez wiele stuleci scena w ogrodzie Edenu służyła teologii chrześcijańskiej do utrzymywania dualizmu sił boskich i sił diabelskich, skoro, jak w "Raju utraconym" Miltona, wąż kusiciel jest Szatanem. Stąd tak zwana tajemnica Grzechu Pierworodnego, nieobecna w judaizmie, dla którego wąż jest po prostu zwierzęciem. Co prawda kabaliści myślą inaczej. Zacytuję Księgę Zohar w przekładzie Ireneusza Kani: "Wszeteczny Samael wraz ze swymi zastępami aniołów spiskował przeciwko Panu." " I wraz ze wszystkimi swoimi wojskami zstąpił z nieba, aby na ziemi poszukać podobnego sobie zazdrośnika. Znalazł węża i dosiadł go, i pojechał niczym na wielbłądzie." Notabene ciekawa jest w Zoharze natura Ewy. Namawia męża do zjedzenia jabłka z miłości i zazdrości, bojąc się, że jeżeli sama tylko umrze, Bóg stworzy Adamowi nową żonę. Miejsce Szatana w Starym Testamencie jest jednak na ogół skromne, działa tylko z przyzwolenia Boga, na przykład w Księdze Hioba. Dualizm królestw Boga i Szatana w chrześcijaństwie, każe myśleć o jego konkurencji z manicheizmem. W ostatnich dekadach nie brak wśród katolików radykalnie optymistycznych pomysłów odrzucających dualizm, upadek człowieka oraz istnienie diabła. Celują w tym różne odmiany teologii postępowej, a więc teologii przyrodniczej ewolucji, teologii feminizmu i teologii wyzwolenia. Czy drzewo wiadomości dobrego i złego oznaczało, że prawda jest człowiekowi zakazana innymi słowy, że prawda jest zastrzeżona dla samego Boga. W obecnym przekładzie enigmatyczne zdania tak brzmią: "I powiedział Bóg: człowiek stał się wyjątkowy (na ziemi), jak my (w niebie), znający dobro i zło, więc teraz oby nie wyciągnął ręki i nie wziął także z Drzewa Życia, zje i będzie żył na zawsze!" Adam został, więc, wygnany i anioł z płomienistym mieczem stanął na straży przy Drzewie Życia. Jest to, trzeba przyznać, niepokojące, i może na przykład prowadzić do wniosku, że człowiek wygnany z Raju stworzy cywilizację, ale nie uda mu się dosięgnąć Drzewa Życia. Co prawda zdaję sobie sprawę, że poznanie dobra i zła ma sens etyczny, nie oznacza więc wszelkiej wiedzy na przykład naukowej. W tym co mówię, moim celem jest przypomnieć, że judaizm jest religią Księgi, i że Tora według niego istniała w łonie Boga przed stworzeniem świata, to też nie ma końca zgłębianiu jej tajemnic. Natomiast nie
czuję się kompetentny żeby oceniać obecny przekład. Najwidoczniej tłumacze kierowali się przede wszystkim wiernością wobec wersji hebrajskiej i wobec komentarzy, co ze strony krytyka wymagałoby studiów hebraistycznych i zanurzenia w teologii żydowskiej. Oceniając przekłady Biblii katolickich i protestanckich wkraczamy w historię literatury polskiej i różnych stylów języka polskiego. Wtedy, kiedy te przekłady, w szesnastym i początku siedemnastego wieku, robili katolicy, kalwiniści i Arianie wspólnota żydowska posługiwała się hebrajskim oryginałem, nie istniała więc potrzeba tłumaczenia. Przekład Cylkowa pozostaje monumentem dobrej, nieco staroświeckiej, dziewiętnastowiecznej polszczyzny, i jego wersje Psalmów, Księgi Hioba oraz ksiąg Megilot porównywałem z innymi wersjami przy mojej własnej pracy tłumacza. Natomiast nigdy nie zabierałem się do Księgi Genezys, być może wyczuwając, że tutaj kończą się uprawnienia poety i zaczyna się strefa znaczeń każdego hebrajskiego słowa, łącznie z ich liczbowymi odpowiednikami. Przekład Pecarica ukazuje się w chwili sporego zainteresowania polskich środowisk intelektualnych kulturą żydowską. Świadczą o tym przekłady książek o talmudzie, o rękopisach w Qumran, o kabale, a przede wszystkim przekład "Opowieści Zoharu" Ireneusza Kani. Warto, żeby wszyscy zajmujący się tą tematyką sięgnęli do obecnego wydania pierwszej księgi Tory. Tora, Księga Pierwsza, Bereszit, redakcja Sacha Pecaric przy współpracy Ewy Gordon, Fundacja Ronalda S. Laudera, Kraków 2001.
R. Mosze ben Nachman Ramban (Nachmanides) (1194-1270) uczony, talmudysta, filozof, kabalista, komentator Tory, poeta i lekarz; był rabinem rodzinnej Gerony i duchowym przywódcą Żydów w Hiszpa- nii; po odbytej na rozkaz króla w 1263 r. dyspucie w Barcelonie, podczas której bronił judaizmu przed zarzutami ze strony reprezentantów Kościoła, zmuszony był do opuszczenia Hiszpanii; w 1268 r. osiedlił się w Kraju
List Rambana do syna
List ten wysłał RAMBAN z miasta swojego do Katalonii, do swojego syna. [Jest to list] o skromności. I przykazał, aby list ten był odczytywany raz w tygodniu i aby uczyli się z niego [także] inni; aby nauczył się go na pamięć, by kształcić ich od dziecinstwa do bojaźni bożej. Objawił mu, że w dniu, gdy będzie czytał ten list, będzie wysłuchany przez Niebiosa we wszystkim, o co poprosi. A każdy, kto [nabierze] nawyku powtarzania [tego listu] na pewno będzie wybawiony z
wszelkiego ucisku i ma zapewnione to, że jest Synem Świata Przyszłego. "Słuchaj synu mój pouczenia ojca swego i nie odrzucaj nauki matki swojej" (Prz. 1:8).
Nabierz zwyczaju, by wypowiadać zawsze wszystkie swoje słowa łagodnie do każdego człowieka i w każdym czasie. Przez to ustrzeżesz się od gniewu, który jest cechą złą, skłaniającą ludzi do grzeszenia. Tak nauczali nasi Rabini (błogosławionej pamięci): "Każdy kto wpada w gniew, podlega wszystkim rodzajom Gehenny", jak jest napisane: "Usuń gniew z twojego serca, odsun zło od twojego ciała" (Koh.11:20). Nie ma [wiekszego] zła, niż Gehenna; jak jest napisane: "także złego [przeznaczył HASZEM] na dzien zła" (Prz. 16:4 b). Gdy będziesz wystrzegał się gniewu, wstąpi w twoje serce cnota skromności, a to jest cecha najlepsza ze wszystkich dobrych zalet, jak jest napisane: "Nastepstwem skromności jest bojaźn [przed] HASZEM" (Prz. 22:4). Dzięki skromności wstąpi w twoje serce bojaźn [boża], bo będziesz uświadamiał sobie zawsze w sercu: skąd przyszedłeś i dokąd idziesz. A jak jesteś marnością i robakiem za życia, to tym bardziej, gdy będziesz umierał. A przed kim zdasz sprawę na sądzie - przed Królem Chwały, jak jest napisane: "Oto niebiosa i niebiosa niebios nie obejmą Cie, a cóż dopoiero" serce ludzkie (I Krl. 8:27). I napisane jest: "Czyż nie ja niebo i ziemię wypełniam, mówi HASZEM" (Jer. 23:24) A gdy przemyślisz to wszystko, będziesz bał się swojego Stwórcy i będziesz się wystrzegał grzechu. Dzieki tym cechom będziesz się cieszył swoim udziałem. Gdy będziesz postepował ze skromnoocią, bedąc onieomielonym wobec każdego człowieka i obawiając się [Boga] i grzechu, spocznie na tobie duch Szechiny i blask Jej Chwały i [otrzymasz] życie w Świecie Przyszłym. Teraz mój synu dowiedz się i zrozum, że kto wywyższa się w sercu ponad innych ludzi, buntuje się przeciwko Królestwu Niebios, bo przyozdabia się szatą Królestwa Niebios, jak jest napisane: "HASZEM jest Królem, majestat przywdział..."(Ps. 93:1).I czym się pyszni serce człowieka? Jesli bogactwem - [to] HASZEM nadaje [majątek] i wzbogaca; jeśli chwałą - [to] czyż nie należy ona do Boga? Jak jest napisane: "Od Ciebie przychodzi bogactwo i chwała" (I Krn. 29:12), a jak można wychwalać się chwałą swojego Nabywcy? A jeśli chlubi się mądrością [to] "Odbiera mowę wiarygodnym [mówcom] i starców pozbawia rozsądku" (Hiob 12:20). Wszystko jawi się [jako] jednakowe przed Bogiem, w
gniewie swoim poniża dumnych i wedle swojej woli wywyższa poniżonych. Dlatego uniż samego siebie, a wywyższy cię Bóg. Tak też wyjaśnię ci jak postępować ze skromnością i zawsze się nią kierować. Wszystkie twoje słowa niech będą łagodne; głowa twoja pochylona; oczy twoje niech spoglądają w dół ku ziemi, a serce twoje - ku górze. I nie spoglądaj w twarz człowieka, gdy rozmawiasz z nim, a każdy człowiek, niech będzie w oczach twoich wiekszy od ciebie. Jeśli jest mędrcem lub bogaczem powinieneś go uszanować. A gdy on jest ubogi, a ty jesteś bogatszy lub bardziej uczony od niego, uważaj w swoim sercu, że ty jesteś [bardziej] grzeszny od niego, a on jest [bardziej] cnotliwy od ciebie. Gdy on grzeszy - to [przez to], że zbłądził, a ty [grzeszysz] rozmyślnie. We wszystkich słowach, czynach i myślach twoich, w każdym czasie, uważaj w swoim sercu, jak gdybyś stał przed Świętym Błogosławionym, a Jego Obecność [byłaby] nad tobą, bo świat pełen jest Jego Chwały. Mów w lęku i z bojaźnią, jak sługa stojący przed panem. Bądź onieśmielony wobec każdego człowieka; gdy ktoś cię zawoła, nie odpowiadaj mu głośno, lecz wyłącznie łagodnie, jak ten, który stoi przed swoim panem. Bądź zawsze czujny studiując Torę, abyś mógł ją wypełniać. A gdy wstaniesz od księgi, rozważ czego się nauczyłeś, co jest tam [takiego] co mógłbyś wypełniać. Rozpatruj swoje czyny rano i wieczorem, przez to wszystkie twoje dni [przeżyjesz] w skrusze. Usuń wszystkie sprawy ziemskie z twojego serca w chwili, gdy się modlisz i przygotuj serce swoje przed Bogiem (niech będzie błogosławiony). Oczyść swoje myśli i przemyśl słowa, zanim wydasz je ze swoich ust. Tak czyń przez wszystkie dni, póki ożywia cię oddech, a w żadnej rzeczy nie zgrzeszysz. Przez to twoje słowa, czyny i myśli będą prawe, a modlitwa twoja będzie czysta, szczera, nieskalana i głeboka. I będzie przyjęta przez Boga (niech będzie błogosławiony), jak jest napisane: "[Pragnień biedaków wysłuchasz, HASZEM], przygotowujesz ich serca i nastawiasz ucha" (Ps. 10:17). Czytaj ten list raz w tygodniu i nie lekceważ go; aby zawsze go wypełniać i postepować [według niego] za HASZEM (niech będzie błogosławiony). Ażeby powiodło ci się na twoich drogach i abyś zasłużył na Świat Przyszły, przewidziany dla sprawiedliwych. Każdego dnia, gdy będziesz czytał ten [list], odpowie ci Niebo na wszystkie prośby, które powstaną w twoim sercu, na wieki. Amen.
Sela.
Dyskusja o wolnej woli
tłumaczenie: Katarzyna Gdowska
Proces wolnego wyboru Spróbujmy przeanalizować typowy wybór, jaki często zdarza się w codziennym życiu. Weźmy na przykład kogoś, kto pali zbyt wiele papierosów, tak wiele, że budzi się w nocy z poważnym bólem w klatce piersiowej. Gdy odczuwa ból, podejmuje decyzję, że następnego dnia nie zapali pod żadnym pozorem. Zdaje sobie sprawę, że nie warto. Kiedy wstaje następnego ranka, nałóg wkrótce daje o sobie znać i pojawia się silne pragnienie tytoniu. Początkowo opiera się pokusie, ale ona zwiększa się z każdą minutą. W końcu człowiek mówi sobie: "Zapalę tylko jednego papierosa, to mi nie zaszkodzi." Wkrótce po wypaleniu pierwszego, czuje konieczność zapalenia następnego i mówi sobie: "W końcu jeszcze jeden też mi nie zaszkodzi..." I tak pali przez cały dzień, a w nocy znowu odczuwa ból. A następnego dnia? Chociaż dodrze wie, że jeśli pozwoli sobie na jednego papierosa i włączy się ta sama reakcja łańcuchowa, jest ciągle gotów oszukiwać siebie sameg w ten sam sposób. Wybiegi Gdyby miał do wyboru dwie nieprzejednane możliwości: palić i odczuwać ból, albo nie palić i nie odczuwać bólu, nie ma wątpliwości co by wybrał. Pragnienie nie odczuwania bólu, łatwo przeważyłoby pragnienie palenia. Jak więc słabsza wola zdobywa przewagę? Przy pomocy wybiegów. Możemy zapytać: co powoduje, że człowiek przyjmuje błędny argument (jeden papieros nie zaszkodzi), a lekceważy słuszny (jeden spowoduje zapalenie następnego) o którym wie, że jest prawdziwy? Czy samo pragnienie palenia może przejąć władze nad procesem rozumowania? Czy wola palenia nie jest słabsza od woli uniknięcia bólu? (Musi być tak, bo jeśli nie, to po co byłoby oszukiwanie siebie samego? Mógłby po prostu palić z pełną świadomością, że spowoduje to później ból.) "Coś innego" Dochodzimy do wniosku, że musi być "coś innego" niż dwa walczące pragnienia , co determinuje wybór. To "coś innego" - to sam
człowiek. On jeden jest w stanie odchylić swój umysł od prawdy, nawet jeśli ta prawda jest dla niego zupełnie jasna. On sam przyjmuje fałszywy argument, ażeby zasłonić swoje odstępstwo przed prawdą. Istnieją dwa zwalczające się pragnienia w jego umyśle, a on rozmyślnie decyduje, aby zignorować żądania jednego z nich i prawdziwy argument, który ono wysuwa, a przyjąć drugie pragnienie, z jego fałszywym argumentem. Co skłania go by tak robić? Nie zwalczające się wole - sam człowiek dokonujący wolnego wyboru. Mógłby sobie powiedzieć: "Jaki jest sens udawania? Pozory nie są prawdziwe, a jeśli tak postąpię - to będę odczuwał silny ból w nocy." Gdyby tak powiedział, powstrzymałby się od palenia. Może więc winić wyłącznie siebie. Istota bechiry (wyboru) Jak niemądrzy są ci, którzy myślą, że słabsza wola, sama w sobie, powoduje, że człowiek przyjmuje fałsz, wiedząc dobrze, że to fałsz. Nie potrafią oni wyjaśnić, dlaczego silniejsza wola nie skłoni człowieka do przyjęcia prawdziwego argumentu, którego jest świadomy. Prawdą jest, że człowiek może chwycić się prawdy, w takim przypadku słabsza wola odchodzi razem z jej pozornymi argumentami. Albo może rozmyślnie zignorować prawdę i przyjąć fałsz w jej miejsce, odrzucając prawdę. Te dwie możliwości są istotą wolnego wyboru (bechiry).Bechira zależy od samego człowieka. Żadna zewnętrzna przyczyna nie jest w to wmieszana. Podstawową przyczyną jest sam człowiek. Jest to bardzo dobrze znane każdem, kto kiedykolwiek zmagał się z wyborem i przezwyciężył swoją złą skłonność. Taka osoba ma zupełną jasność, że odrzuciła iluzję, a wybrała prawdę. Realność wyboru Ktoś kto nigdy nie zrobił koniecznego wysiłku, aby pokonać złą stronę swojej natury, nigdy nie był w stanie tego zrozumieć. Zawsze poddawał się swojej "woli", gdy tylko się pojawiała i przez to uważa, że jest zdany na łaskę "silnej woli" przez cały czas. Nie może ocenić realności wyboru, ponieważ nigdy nie dokonał wyboru. Tkwi więc w złudzeniu, że wszystkie ludzkie działania są poddane zewnętrznym przyczynom.
Temu, kto odmawia wolnemu wyborowi realności, można powiedzieć: "Twoja filozofia jest wyłącznie odbiciem twojego własnego serca. Zaprzeczasz wolnemu wyborowi, ponieważ ty sam w rzeczywistości nie jesteś wolny, poddałeś się złu, które jest w tobie". Rozpoznawanie prawdy Podsumujmy: istotą dobrego wyboru jest rozpoznanie unikalnej i niepodzielnej natury prawdy; a to jest w rzeczywistości rozpoznaniem Stwórcy. Istotą złego wyboru jest przyjęcie fałszu jako prawdy, a to jest zaprzeczeniem jedności Boga i zaakceptowaniem fałszywego poglądu o dualności sił we wszechświecie. Rabini powiedzieli: "Jecer hara jest jak obcy bóg w ludzkim sercu"; "ktokolwiek słucha swojego jecer hara jest jak bałwochwalca". Rabini nazwali nawet Adama "heretykiem", bo usłuchał podstępu węża, chociaż zgrzeszył z najlepszymi intencjami. Punkt bechiry (wyboru) Kiedy dwie armie nacierają na siebie podczas bitwy, walka ma miejsce tylko na linii frontu. Terytorium przed linią jest pod kontrolą danej armii i nie należy oczekiwać tam wielkiego oporu. Taka sama sytuacja jest w drugiej armii, poza linią frontu. Gdy jedna strona zwycięża na froncie, posuwa wojska wroga do tyłu i pozycja na linii frontu się zmienia. W rzeczywistości walka odbywa się tylko w jednym miejscu, chociaż potencjalnie linie mogłyby przebiegać gdziekolwiek, na terytorium walczących krajów. Moralna linia frontu Sytuacja jest bardzo podobna jeśli chodzi o wybór. Każdy ma wolny wybór w punkcie, gdzie prawda spotyka fałsz. Innymi słowy, wybór ma miejsce w punkcie, gdzie prawda (tak jak człowiek ją widzi) przeciwstawiana jest iluzji stworzonej przez niego, mocą fałszu. Ale większość ludzkich działań, jest podejmowana bez zderzenia pomiędzy prawdą i fałszem. Wiele działań może zgadzać się z tym, co jest obiektywnie słuszne, ponieważ był on wychowany w taki sposób i nie zdarza mu się robić inaczej, a wiele złych i fałszywych decyzji może być podejmowanych po prostu dlatego, że człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że są złe. W takich przypadkach, żaden ważny wybór nie miał miejsca. Ważny wolny wybór jest podejmowany na linii granicznej pomiędzy siłami dobra i zła, wewnątrz człowieka. Religijny Żyd i wolny wybór Wielu, skądinąd religijnych Żydów, ma skłonność do mówienia źle o innych,
popełniając w ten sposób wykroczenie przeciwko laszon hara, nie zdając sobie nawet sprawy, że jest to poważny grzech. Ci sami ludzie nie pomyśleli by nawet o przekroczeniu praw szabatowych; ich jecer hara nawet nie kusi ich do tego, by opuścili modlitwę, lub nie założyli cicit czy tfilin, ponieważ byli wychowani, aby robić te rzeczy bez pytań. Nie ma więc żadnego wolnego wyboru w takich przypadkach; wolny wybór ma miejsce tam, gdzie ktoś jest kuszony, by postąpić przeciwko prawdzie, takiej jak ją widzi, a siły po każdej stronie są mniej więcej równe. Punkt, w którym równowaga jest osiągana, różni się zależnie od osoby i jest uwarunkowany licznymi czynnikami, takimi jak: dziedzictwo, otoczenie, edukacja itd. Ale nie ma człowieka, który nie miałby punktu wyboru, gdzieś na swojej skali. Wpływy Trzeba zdać sobie sprawę, że punkt wyboru nie pozostaje niezmienny dla danej osoby. Po przeprowadzeniu każdego dobrego wyboru, człowiek podnosi się wyżej w swoim poziomie duchowym; to znaczy: rzeczy, które były wcześniej na linii frontu, teraz znajdują się na terenie kontrolowanym przez jecer hatow i działanie podejmowane na tym polu, nie wymagają walki i wyborów. W ten sposób możemy zrozumieć powiedzenie; że: "jedna micwa prowadzi do drugiej". I tak samo w drugim kierunku. Poddawanie się jecer hara, posuwa do tyłu granicę dobra i akt, który poprzednio wymagał walki ze świadomością, teraz będzie robiony w ogóle bez wyboru. Jecer hatow już nie skutkuje na tym terenie. I tak uczymy się: "jeden grzech prowadzi do następnego" i: "gdy ktoś popełni grzech dwa razy, nie jest to już dla niego grzechem". Otoczenie i wybór Edukacja odgrywa ogromną rolę w określaniu punktu wyboru. Człowiek może być wychowany do robienia wielu dobrych rzeczy w sposób naturalny. Oznacza to, że jego punkt wyboru jest na wysokim poziomie. Na przykład ktoś może być wychowany w otoczeniu Tory, pomiędzy ludźmi, którzy poświęcają się robieniu dobrych rzeczy. W takim przypadku jego wyborem będzie nie to, czy popełnić grzech czy nie, ale czy spełnić micwę z mniejszym czy większym poświęceniem i kawaną (skupieniem). Inny mógł być wychowany pomiędzy bandytami czy złodziejami. Dla niego problem czy kraść czy nie - w ogóle nie stanowi przedmiotu wyboru, jego punktem wyboru mogłoby być pytanie: czy strzelać, jeśli zostanie nakryty. Dla niego to może być zasadniczy wybór, to w tym miejscu jego siły dobra i zła są równoważone. Morderstwo jest czymś, o czym wie on w głębi swojego serca, że jest złe;
to jest prawda, którą odkrywa mu jego jecer tow i to tę prawdę ma on pokusę wypaczyć. Widzimy więc, że edukacja i otoczenie nie mogą w żaden sposób zmienić istoty wyboru, ale tylko miejsce, w którym się on odbywa - miejsce punktu wyboru na skali moralnej. Każdy człowiek posiada moc postrzegania prawdy dostępnej jemu samemu na jego własnym poziomie, moc skłaniania się ku niej i moc sprzeciwiania się nęcącym i złudnym odchyleniom od tej prawdy. W takim wypadku, nie ma już znaczenia, czy jego wychowanie podniosło, czy obniżyło jego punkt wyboru. Jego umiejętność przyjmowania prawdy, takiej jaką on ją zna, jest równa w każdej sytuacji. Umieszczenia punktu Podsumowując: każdy ma wolny wybór w swoim punkcie wyboru, ale umiejscowienie samego punktu wyboru jest zdeterminowane przez różne czynniki. Mogą mieć na to wpływ jego własne poprzednie wybory, które mogły podnieść lub obniżyć ten punkt. Albo mogą na to wpłynąć czynniki poza jego kontrolą. Boska Opatrzność mogła umieścić go od dzieciństwa w pewnym otoczeniu, wyższym lub niższym moralnie. Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Dyskusja o wolnej woli - część 2
tłumaczenie: Katarzyna Gdowska
Wybieranie życia Jeśli jesteśmy przygotowani by czytać Torę nieco głębiej niż zwykle, możemy zobaczyć w Niej tę ideę jasno wyrażoną w wersecie dotyczącym ludzkiego wyboru: "Kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo; wybieraj życie, ażebyś żył..." (Deut. 30:19) "Życie i śmierć" zawierają wszystko, co człowiek miał "dane" - wszystkie cechy charakteru i wrodzone tendencje, jego wychowanie i otoczenie, wszystkie te rzeczy, które zdeterminowały to, co on nazywa "życiem", to, co przedstawia mu się jako "dobre" i "prawdziwe"; również to, co on nazywa "śmiercią", "złem" i "fałszem". Wszystkie te rzeczy były "położone przed tobą"; są one "dane" w ludzkiej sytuacji życiowej, istnieją niezależnie od jakichkolwiek działań z naszej strony, jak wszystkie inne aspekty naszego otoczenia. Ale jest napisane: "wybieraj życie". "Wybieranie życia", wybieranie prawdy i realności, to jest coś co człowiek może zrobić sam i robi to, nie będąc pod wpływem żadnych zewnętrznych czynników.
Bojaźń przed Bogiem To jest też znaczenie słynnego powiedzenia rabinów: (Berachot 33b) "Wszystko jest z Nieba oprócz bojaźni przed Niebem". "Wszystko jest z Nieba": wszystko, co spada na człowieka, wszystko, co determinuje, gdzie jego wybór będzie miał miejsce, poziom jego wyboru, tak samo jak i rodzaj prób, którym będzie poddawany - wszystko to jest z Nieba. Jedyna rzecz, która jest w rękach człowieka, to "bojaźń przed Niebem", a to jest poczucie odpowiedzialności wobec prawdy, którą człowiek może albo przyjąć, albo odrzucić - jak chce. Bojaźń przed HASZEM - czy jest to strach z powodu namacalnych konsekwencji, czy trwoga wyższego rzędu - jest istotą ustrzeżenia się przed odchyleniem od prawdy. To jest istota wolnego wyboru.
Odpowiedzialność Jak widzieliśmy, poziom wyboru może być zmieniony przez czynniki zewnętrzne, lub przez poprzednie wybory. Ale jest pomiędzy nimi wielka różnica. Kiedy poziom ten jest zmieniony przez czyjeś własne wybory, człowiek jest odpowiedzialny za nowe sytuacje, które stworzył. Talmud mówi: "Jeśli człowiek popełnił grzech i powtórzył go, to staje się to dla niego dozwolone". Dozwolone? Nie, wydaje mu się, że jest to dozwolone. Nie walczył już po raz trzeci, widocznie wybór (tak, jak go zdefiniowaliśmy) nie zadziałał, ale człowiek jest odpowiedzialny za swój akt za każdym razem, bo on sam był przyczyną swojej stępionej wrażliwości. Od tej pory będzie on karany na każdy raz, kiedy popełnia ten czyn, chociaż nie stanowi on już dla niego przedmiotu wyboru. Ale nikt nie jest odpowiedzialny za zło, do którego był przyzwyczajony od urodzenia, jako do wpływu swojego otoczenia, jeśli nigdy nie nauczył się postępować lepiej. W tym względzie, ma on halachiczny status "porwanego dziecka". Będzie ponosił odpowiedzialność tylko za to, czego mógł i powinien był się nauczyć. Efekt długoterminowy Każdy wybór podejmowany przez człowieka ma pewien wpływ na jego całą sytuację, przez całe jego życie; jeśli jest dobry - to wpływ jest dobry, jeśli zły - zły. I nie tylko jest to wpływ na niego samego, również na sposób, w jaki wychowuje swoje dzieci, z nieobliczalnymi skutkami. Krótko mówiąc każdy wybór ma wpływ na cały świat, a ten kto dokonuje wyboru odpowiada za jego rezultaty. Tak dzieje się w przypadku każdego człowieka
i w przypadku każdego wyboru. Jak wiele dobra można zyskać jednym dobrym wyborem i jak wielka jest odpowiedzialność za każdy zły wybór! Edukacja i podniesienie Wynika z tego, że zasługa człowieka nie pochodzi z wszystkich micw i dobrych uczynków, do których był wychowany, ale tylko z jego aktów wolnego wyboru. Dobre czyny, do których był wychowany nie są jego własnymi, służą jedynie do wyznaczenia miejsca punktu wolnego wyboru. Wszelka nagroda musi więc przypaść tym, którzy go wychowali tak dobrze. Wypełnili oni micwę wychowywania, zapewniając wysoką pozycję jego pierwszego aktu wolnego wyboru. Zasługa Lota Rabi Noson Cwi Finkel ze Słobódki uczył tej ważnej zasady ze sposobu, w jaki w Torze potraktowany jest Lot. Pisał on, że główną cechą Abrahama była dobroć, do tego stopnia, że każdy, kto z nim żył przyjmował ten sposób postępowania, nawet do tego stopnia, by być gotowym oddać życie za dobroć. Widzimy to u Lota, który był wychowany w domu Abrahama i nauczył się dobroci tak dalece, że gdy wyszedł do podróżników, którzy przybyli do Sodomy, nastawał, aby zatrzymali się w jego domu, a w momencie zagrożenia, ryzykował nawet swoim życiem, aby obronić ich przed tłumem, grożącym wyłamaniem drzwi. Co za wspaniała dobroć! Jednak gdy Tora mówi, przez jaki czyn Lot zasłużył na to , aby być uratowanym z Sodomy, jest napisane: "Bóg wspomniał na Abrahama i uratował Lota od zagłady". Na co Bóg wspomniał? Na dobrą rzecz, którą Lot zrobił raz dla Abrahama. Raszi mówi: "Lot wiedział, że Sara jest żoną Abrahama i słyszał, że Abraham [w Egipcie] odnosił się do niej jak do siostry i nie odkrył [Egipcjanom] jego sekretu..." Z pewnością jest to bardzo dziwne. Oto człowiek naraża życie w szlachetnym celu, a to wydaje się być nie dostrzegane. Wszystko, co jest odnotowane na jego korzyść, to fakt, że nie był zdrajcą; że powstrzymał się przed zdradzeniem własnego wujka, swojego ukochanego nauczyciela - mordercom! Z tego możemy się nauczyć, że każde zachowanie, które człowiek nabywa jako wynik kształcenia lub przez naśladowanie innych, nie jest liczone jako jego własne i nie będzie przemawiać na jego korzyść w dniu sądu. Tylko to, co jest naprawdę jego własne: fakt, że przezwyciężył swoją złą skłonność w jakiejś sprawie na swoim własnym poziomie; coś w czym nie był szkolony, coś, co było jego własnym szczególnym wyborem. Trzeba pamiętać, że słabym punktem Lota była zachłanność, to z jej powodu opuścił Abrahama i to ona zawiodła go do Sodomy. Jego niechęć do zdradzenia wujka balansowała z myślą o bogactwie, które mogłoby być jego, gdyby był jedynym krewnym Sarai; tak więc warunki dla prawdziwego wyboru zostały spełnione. Podwyższony wybór
Większość ludzi, którzy byli wychowani do spełniania micwot i dobrych uczynków, robią to bez większego uczucia czy poświęcenia. Są one dla nich "micwami nauczonymi na pamięć". Jest prawdą, że Bóg nie odmawia nagrody żadnemu stworzeniu i oczywiście będą nagrodzeni za spełnianie tego, czego się nauczyli. Ale nie ma tu prawie mowy o wyższym stopniu przestrzegania micwot. Ten poziom jest osiągany tylko przez wolny wybór, a ludzie ci rzadko mają do czynienia ze złą skłonnością. Szczęśliwy jest ten człowiek, który wykorzystuje wszystko, co było mu dane przez wychowanie jako odskocznię, ale jego ambicją jest podniesienie się na wyższy poziom w swoich uczynkach i w poświęceniu. (Osoba, która jest zadowolona z pracowitego, mechanicznego robienia rzeczy, do których była wychowana, ponosi wielki ciężar odpowiedzialności. Nie ma większego grzechu, niż marnowanie okazji. Nie poddawanie się wyborom jest największym grzechem marnowania sposobności, ponieważ celem stworzenia człowieka jest praktykowanie wolnej woli.) Wzmocnione okazje Najwyższym ze wszystkich celów jest życie Torą i spełnianie micwot, co zapewnia, że dobre czyny są spełniane przez wybór. Wymaga to zmagania się z jecer hara na każdym stopniu. A będzie wiele okazji do konfrontacji ponieważ jecer hara najbardziej przeciwstawia się stanowczym wysiłkom podniesienia się w rozwoju moralnym i duchowym. Gdy ktoś skutecznie sobie z tym radzi, wtedy wszystkie jego działania będą "zasługami". Nasi rabini powiedzieli: "Bóg chciał, aby Izrael miał zasługę, więc przymnożył im Tory i micwot." Nie-żydzi również doświadczają wolnego wyboru w ich własnych punktach wyboru, mają więc otwartą drogę do zdobycia zasługi. Ale HASZEM chciał, żeby całe życie Żyda było pełne dobrych wyborów - a to znaczy - pełne zasług. Dlatego zwiększył dla nas możliwości do praktykowania Tory i micwot. Im węższa jest linia frontu, tym większe są szansy na heroiczne czyny, a zwycięstwa są bardziej wartościowe. Wolność Bechira (wybór) to "wolna wola". Ale jak widzieliśmy, wolność istnieje tylko na ograniczonym terenie. Tylko w punkcie wyboru człowiek jest wolny, by dokonywać wyborów beż żadnych przymusów. Powyżej tego punktu człowiek jest we władzy jecer hara, jest w pewnym sensie "zmuszony" działać w zgodzie z jego nakazami. Podobnie, poniżej jego punktu wyboru, w tych sprawach, które ma już za sobą i poddał je władzy jecer tow, jest w pewnym sensie "zmuszony" wybierać dobro. Moc jecar hara jest złamana w tych sprawach; gdyż człowiek przyjął już na siebie jarzmo Królestwa Niebios i nie ma wyboru - musi iść za Jego nakazami.
Wyższa niewola To jest pozycja, w której człowiek znajduje się, gdy udało mu się przyjąć bojaźń przed Bogiem jako swój przewodnik. A kiedy osiąga ten szczęśliwy stan, odkrywa, że w rzeczywistości nigdy nie był wolny. To był tylko błąd z jego strony myśleć, że był wolny, ponieważ co to za wolność wybieranie pomiędzy prawdą a fałszem? Prawda jest rzeczywistością, fałsz jest nicością i nie jest to z pewnością ważny wybór, a wyłącznie błąd uważać "nic" za "coś". Ostatecznym celem naszej działalności jest więc przejście od "wolności" do "przymusu". Nie chcemy pozostać w tym stanie pomieszania, w którym "prawda" i "fałsz" wydają się równowartościowymi możliwościami. Naszym celem jest osiągnięcie takiego szczęśliwego stanu, w którym czujemy wewnętrzny przymus, by spełniać wolę HASZEM; jak mówią nasi rabini: "Micwy są dekretami narzuconymi nam z góry". Wyzwolony człowiek Jest jednak jeszcze wyższy poziom niż ten. To jest rozpoznanie fałszywości i nierealności zła z taką intensywnością, że wszystkie pragnienia złego umierają i człowiek kocha tylko dobro, które jest w jego sercu. Na tym poziomie nie czuje on już dłużej "przymusu". Przymus istnieje tylko tam, gdzie jest opór. Nie można mówić o przymusie robienia czegoś, co się kocha. To jest poziom, który rabini nazywają: spełnianie rzeczy z miłości". W tym punkcie istota ludzka staje się prawdziwie wolna i nie ma w nim oporu przeciwko dobru, które kocha. Do tego stanu rabini odnoszą się, gdy mówią: "Nikt nie jest wolny, tylko ten, kto zajmuje się Torą". "Człowiek, który zajmuje się Torą", to ktoś, którego całe zainteresowanie i miłość skierowane są na Torę (w takim samym stopniu, jak ktoś poświęcający się sprawom światowym, dąży do nich całym sercem.) Tak duchowy człowiek jest człowiekiem prawdziwie wyzwolonym. Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Rabi Eliyahu Eliezer Dessler ur. 16 Siwan 5652 roku zm. 25 Tewet 5714 roku (31 grudnia 1953 r.)
Przyjmowanie daru Tory
tłumaczenie - Ewa Gordon
Szawuot jest nazwany w naszych modlitwach "czasem nadawania naszej Tory." W jakim sensie Szawuot, który obchodzimy obecnie jest "czasem nadawania naszej Tory?" Oczywiste jest, że wydarzyło się to jakieś trzy i pół tysiąca lat temu? Słyszałem od mojego nauczyciela błogosławionej pamięci, że nie powinniśmy myśleć, że to czas przechodzi obok nas, ale że raczej my przesuwamy się przez czas. Na przykład w rzeczywistości jest tylko jeden Szabat, a my poruszamy się w tygodniowym cyklu i ponownie doświadczamy tego Szabatu tydzień po tygodniu. Podobnie w rzeczywistości jest tylko jeden Szawuot i w naszym cyklicznym podążaniu przez czas (który nazywamy przemijaniem lat) wracamy znowu i znowu do tego samego Szawuot - dokładnie do tego momentu, kiedy Tora była nadawana. Nie jest to tylko pamiątka wydarzenia z przeszłości, ale rzeczywisty czas dawania Tory. Powinniśmy naprawdę, wkładając w to wysiłek, ponownie doświadczyć nadawanie Tory teraz - tego dnia.
Zdobywanie Tory "Czas nadawania naszej Tory." Można wziąć tylko wtedy, gdy coś jest dawane; można kupić tylko wtedy, gdy jest sklep, gdzie sprzedawany jest towar. Ale nawet jeśli jest sklep potrzeba jeszcze pieniędzy; jeśli ma się już pieniądze trzeba jeszcze wejść do sklepu; a gdy już się weszło trzeba jeszcze dokonać zakupu. Podobnie w czasie nadawania Tory jeśli chcesz otrzymać Torę musisz być najpierw w miejscu Tory, to znaczy w Bet hamidrasz (Domu nauki), następnie musisz zapłacić intensywnym wysiłkiem, następnie zaś musisz wziąć Torę - do serca. Jak powiedział Eliezer Ben Poira do króla Janaja (Kiduszin 66a): "Tora jest zrolowana i leży w rogu, ktokolwiek chce się uczyć może -przyjść i uczyć się." Ale kto chce?
Precyzyjność
Pijut (poemat) na drugi dzień Szawuot przedstawia w poetycki sposób dlaczego Tora nie była dana wielkim ludziom z wcześniejszych generacji, takim jak Adam, Noe, Abraham, Jichcak czy Jaakow. Jest pokazane jak Tora odrzuca każdego po kolei, znajdując w nim jakiś powód do krytyki. Mój nauczyciel błogosławionej pamięci podkreślał cudowną precyzję, z którą Tora określa drobną wadę [każdego z nich], przez którą Tora nie może być im dana, nawet na ich tak wysokim poziomie. Ale Rabi Mosze Chajim Luzzatto napisał, że boskie światło jest nieograniczone, ograniczenie jest tylko w tym kto przyjmuje, kogo "okna" są zaciemnione przez jego własną niegodziwość. W takim przypadku możemy zapytać co to za wyzwanie, które byłoby zbyt wielkie dla Tory? Przecież jej światło z pewnością łamie wszystkie bariery? Wyjaśnienie może znajdować się w następującym rozumowaniu. Raszi pisze na werset (Deut. 30:19) "Wybierz życie": uczę cię wybierania życia, jak człowiek, który mówi do swojego syna 'Wybierz dobrą część z mojego majątku do odziedziczenia', a następnie stawia go przed najlepszą częścią i mówi do niego 'To jest to, co powinieneś wybrać'.
Trzy stopnie Możemy tu rozróżnić trzy stopnie: 1) "uczę cię wybierać życie". Światło Boga nie ma ograniczeń i ten, kto je widzi nie ma wątpliwości, że prawda jest realnością, z fałsz nie istnieje. W tym znaczeniu mówi Midrasz "Abraham rozpoznał Boga z samego siebie" (Wajikra Raba 14:2) Jest możliwe dla człowieka, by rozpoznał prawdę, bez skorzystania z daru Tory. 2) Ale co jeśli serce jest zablokowane, a okna zaciemnione? Wtedy jeśli ktoś zrobi w sercu otwór, nawet tak mały jak ucho od igły - przyciąga pomoc z Nieba, która "stawia go obok najlepszej części." To jest to, co jest rozumiane przez "dawanie Tory." 3) Nawet po tym jak cały Izrael był wzięty za rękę i postawiony obok najlepszej części - Tora już była dana - ciągle jest ryzyko, że człowiek nie rozpozna, co zostało mu ukazane, jego serce jest zbyt zaciemnione. Ale jeśli jego czyny są dobre i uczy się Tory i musaru (etyki), może uzyskać dodatkową pomoc z Góry; Bóg powie do niego (poprzez Torę) "Wybierz to." To jest dar Tory dla każdego indywidualnie. Po tym wszystkim ciągle jeszcze człowiek musi zaakceptować Torę aktywnie, rozniecić swoje uczucia i sprowadzić Torę do swojego serca. Tora dana, ale nie przyjęta jest jak nie dana. Rezultat jest taki sam: nie mamy jej. Faktem jest, że Bóg daje Torę każdemu z nas, ale przez naszą własną głupotę zwracamy Mu ją z powrotem, jak gdyby mówiąc: "Nie chcę jej." Własnymi rękami pozbawiamy się naszego "daru Tory."
Czubek igły W modlitwach porannych, mówimy: "Przez naszych praojców, którzy zaufali Tobie i którym dałeś prawa życia, zmiłuj się nad nami i ucz nas, Ojcze nasz, miłosierny Ojcze, zmiłuj się nad nami i włóż w nasze serca [umiejętność] rozumienia, uczenia i nauczania... wszystkich słów Twojej Tory..." Autor Tanji zaznacza, że w tym miejscu zasługi Praojców są wspomniane tylko w odniesieniu do uczenia się Tory, przyjmowanie Tory do naszych serc jest wyłącznie naszą zadaniem. Ale jak możemy prosić Boga, by włożył to w nasze serca? Bojaźń przed Bogiem jest jedyną rzeczą, którą możemy osiągnąć wyłącznie przez nasze własne wysiłki. Potrzebny jest tylko "otwór wielkości czubka igły" z naszej strony - a ten
"otwór" to właśnie modlitwa do Boga i błaganie Go, by pomógł nam zdobyć Torę. Gdy stoimy przed Bogiem i błagamy Go jak dziecko prosi ojca - otwieramy nasze serca i nawet jeśli ten otwór jest maleńki - pomoc z Nieba jest niezmierna.
Rozpoznawanie źródła Tak samo rzecz ma się ze wszystkimi darami, które otrzymujemy z Nieba. Gdy zwracamy się do Boga i uznajemy, że On jest źródłem daru - zyskujemy zasługę, potrzebną, by być obdarowanymi (tą rzeczą.) Słyszałem słowa mówione w imieniu Rabiego Jeruchama Levovitz z Miru, że cud z rozcięciem Morza Czerwonego nie polegał tyle na samym rozcięciu morza - cuda tak wielkie jak ten dzieją się wokół nas każdego dnia, a my ich nie zauważamy. Cudem było to, że Żydzi docenili wielki dar, który otrzymali. Podobnie nie jest największą rzeczą fakt, że Tora jest dawana - odkryciem i cudem jest to, że uświadamiamy sobie, że Tora jest dawana nam.
Intensywność studiowania Przyjmowanie Tory nie jest łatwą rzeczą, Rabi Simcha Zisel Sieff napisał, że człowiek rozumie słowo z Tory tylko wtedy, gdy odczuwa, że jest mu ono tak bliskie, jak bliskie są mu jego własne idee. Rozumienie jest wynikiem głębokiego przemyślenia, a to z kolei dzieje się jako wynik siły dążenia do zdobycia tej wiedzy. Znajdujemy więc: (Ps. 1:2) "Tora Boga jest jego rozkoszą" i dalej: "i o swojej Torze" - o swojej własnej Torze - "będzie rozmyślał dniem i nocą" - i tylko wtedy ją zrozumie. W każdej dziedzinie nauki intensywność studiowania musi zmagać się z naturalnym lenistwem. Tym bardziej jeśli chodzi o etykę (musar), która ze swojej natury musi przeciwstawiać się wszystkim cechom w człowieku (midot) - wymagana intensywność studiowania jest ogromna, ale i opór jest równie silny. Siła pożądania musi być dosyć wielka, by przeciwstawić się temu wszystkiemu. Możliwość jaką ma pożądanie, by zapanować nad intelektem jest bardzo dobrze znana z powiedzenia Rabinów (Sanhedryn 63b) "Izrael służył bożkom tylko bydali upust publicznie niemoralności." Po ich wielkim osiągnięciu w przyjęciu Tory ich najniższe pożądania ujawniły się do tego stopnia, że mogli zejść na poziom, który Tora nazywa bałwochwalstwem. Co możemy powiedzieć my, z naszymi drobnymi osiągnięciami, którzy jeszcze nawet nie zaakceptowaliśmy Tory?!
Niekończący się cykl Możemy znaleźć pocieszenie w jednej rzeczy. Istnieje plan działań o wielkiej doniosłości. Tora mówi (Deut. 11:27): "Błogosławieństwo, że słuchasz micwot HASZEM twojego Boga..." Rabi Simcha Zisel napisał w oparciu o Zohar, że Tora nie mogła odkryć prawdziwej nagrody za spełnianie przykazań, bo gdyby ludzie byli tego świadomi - niemożliwa byłaby prawdziwa służba Bogu. "Gdyby nagroda była znana, nie można by prawdopodobnie wypędzić z serca przyjemności... Tak więc werset "Błogosławieństwo, że słuchasz... oznacza, że błogosławieństwo jest w zrozumieniu. ['Słuchać' w hebrajskim często oznacza 'rozumieć'.] I to jest
najwyższa przyjemność, której można doświadczyć na tym świecie. Im większy wysiłek wkłada ktoś w próbę zrozumienia - tym bardziej HASZEM pomaga mu, by rozumiał coraz lepiej... Rozumienie prowadzi do większej przyjemności, a przyjemność prowadzi do większego rozumienia - w nigdy nie kończącym się procesie." Tak więc mamy wspaniały i głęboki plan działań. Studiowanie Tory prowadzi do duchowej przyjemności, a ta do jeszcze intensywniejszego zagłębienia się w naukę, to z kolei do jeszcze większej przyjemności - i tak dalej w nie kończącym się cyklu. Ta radość to nagroda za Torę w tym świecie i jest to pokrewne przyjemności Przyszłego Świata - niewypowiedziana wspaniałość "istnienia." To jest w rzeczywistości jedyna droga, by przeciwstawić się skłonności do złego, jak mówią nasi Rabini (Kiduszin 30a) "Stworzyłem skłonność do złego i stworzyłem Torę, dla naprawiania tej [skłonności]." Tak więc jedyny sposób, aby otrzymać Torę to uczenie się Tory. Ten kto studiuje intensywnie uczy się więcej, ten kto wkłada większy wysiłek, otrzymuje jeszcze więcej. Ten kto ani nie wkłada wysiłku, ani nie studiuje, ani nie uczy się musaru, ani Tory - w ogóle nigdy nie otrzymał Tory. Szczęśliwy jest ten, który ją otrzymał!
Testy Jaakowa
tłumaczenie: Katarzyna Czerwińska
Każda cecha (mida) dochodzi do doskonałości tylko wtedy, gdy człowiek przechodzi testy i próby, wymagające przeciwieństwa tej midy, jak widzimy to w przypadku Awrahama. Kiedy ktoś pracuje nad powstrzymywaniem się od zbytecznych przyjemności, może być testowany, czy zje dobry posiłek "w imię Nieba". Doskonałość cechy zaufania do Boga testowana jest, gdy jest się postawionym w sytuacji, kiedy trzeba pracować ciężko na swoje utrzymanie. To są największe testy ze wszystkich. Objawiają one prawdziwy poziom nawet największego cadika. Z tą wiedzą możemy zyskać wgląd w niektóre testy i próby Jaakowa. Jesteśmy często zaintrygowani faktem że Jaakow, którego cechą była prawda, był tak często zaangażowany w sytuacje, w których musiał działać w sposób wydający się być przeciwieństwem prawdy. Jak wykrzyknął Esaw: "Czy nie dlatego nazwano go Jaakow, że oszukał mnie dwa razy - raz przy prawie pierworództwa i raz przy błogosławieństwie?" (Bereszit 27:36) Również, gdy Jaakow wszedł do domu Lawana i Rachel powiedziała do niego: "Mój ojciec jest oszustem, nie uda ci się z nim wygrać", odpowiedział jej: "Jestem mu równy w oszukiwaniu". Spytała: "Czy cadikom wolno oszukiwać?" Odpowiedział: "Tak, z fałszywym człowiekiem musisz postępować fałszywie" (Megila 13b, cytowana przez Rasziego, Bereszit 29:12). I rzeczywiści, w epizodzie z gałązkami obranymi z kory, które Jaakow ustawiał przy poidłach z wodą (Bereszit 30:37-42), wydaje się, że przyjął on wątpliwą metodę działania. Ale kiedy weźmiemy pod uwagę zasadę. do której odnosiliśmy się powyżej, zobaczymy, że nasz Praojciec Jaakow mógł osiągnąć doskonałość swojej cechy prawdy jedynie przechodząc testy, które angażowały go w działania z pozoru fałszywe. Jego zadaniem było wykonać
je z całkowicie czystymi motywami - wyłącznie w imię prawdy. Ta walka z fałszem miała wyprowadzić z niego pełną moc prawdy. Bez wątpienia wymagało to ogromnego zmagania, ale miał wyjść z tych testów z niezmiernie umocnioną cechą prawdy. [Nawet jeśli test tego rodzaju został szczęśliwie zdany, istnieje zawsze niebezpieczeństwo, że zewnętrzne działanie odbije się niekorzystnie na charakterze. Aby temu zapobiec, cadik wykorzysta pierwszą okazję, by wejść w inną skrajność. Tak więc, jeśli test był oszustwem leszem szamajim (w imię Nieba), cadik wykona szereg działań, wymagających najwyższej uczciwości. Kiedy Jaakow został dogoniony przez Lawana w czasie swojej podróży do domu i oskarżony o "kradzież jego bożków", przypomniał mu bez ogródek o swojej szczerej i pełnej poświęcenia służbie, którą dla niego wykonywał - o czymś, czemu Lawan nie był w stanie zaprzeczyć. "Służyłem ci przez dwadzieścia lat", oznajmił Jaakow, "twoje owce i twoje kozy ani raz nie poroniły...za to, co rozszarpał dziki zwierz, płaciłem ci z mojej własnej kieszeni (chociaż według prawa nie musiałem tego robić)...W dzień trawił mnie upał, a w nocy chłód; sen odchodził od moich oczu (gdy wstawałem w nocy, aby doglądać owiec, które były w niebezpieczeństwie) (Bereszit 31:38-40)". Warto zauważyć, że do "dwudziestu lat", o których mówił Jaakow, włączonych było drugie siedem, w których musiał służyć Lawanowi bez zapłaty, kiedy ten oszukał go dając mu za żonę Leę zamiast Rachel (Bereszit 29:26-27). Lawan ukradł mu cały trud tych drugich siedmiu lat. Ktoś inny miałby pokusę, aby zmniejszyć poświęcenie w swojej służbie, ale Jaakow miał zadanie do wypełnienia. W pełnej oddania służbie, jaką wykonywał dla Lawana w czasie tych siedmiu skradzionych lat, widzimy ogromną uczciwość Jaakowa. Prawdopodobnie wtedy, zdając ten przedłużony test, zdobył imię "człowieka prawdy".] (Micha 7:20) Czy Jaakow uniżył się przed Esawem? Spotkanie pomiędzy Jaakowem i Esawem na początku parszy Wajiszlach (Bereszit 32:3-33:16) również stanowi test tego rodzaju, jaki opisaliśmy powyżej. Jaakow zachował się przed Esawem w niezwykle służalczy sposób. Mówił o nim "mój pan", a o sobie "twój sługa". Gdy się spotkali "on sam przeszedł przed nimi i pokłonił się do ziemi siedem razy, aż zbliżył się do swojego brata"( Bereszit 33:3). Zohar (I,171b) kwestionuje to wyraźne uniżenie się. "Jak mógł Jaakow, najbardziej doskonały z naszych Praojców, tak poniżyć się przed Esawem, który reprezentował bałwochwalstwo i moce zła?" Zohar odpowiada, że słowa "i przeszedł przed nimi" odnoszą się do wielkiej i świętej Obecności Boga, która przechodziła w tym momencie przed nimi. "Jaakow powiedział: Teraz jest czas, aby pokłonić się przed Bogiem... i tak zrobił siedem razy, aż zbliżył się do swojego brata. Nigdzie nie jest powiedziane, że uniżył się przed Esawem. W rzeczywistości, kiedy zobaczył Boga przechodzącego przed nim, to Jemu się pokłonił. Jaakow oddałby taką cześć tylko Bogu". I tutaj znowu, wydaje się że Jaakow działał nieuczciwie. Myślimy, że Jaakow uniżył się przed Esawem, a w rzeczywistości uczynił to przed Bogiem.
Jednakże jest w tym głębsze znaczenie. Każde wydarzenie może być widziane na dwa sposoby: z niższego, zewnętrznego punktu widzenia i wyższego, duchowego. Patrząc z zewnątrz, był to po prostu przykład słabszej strony uniżającej się przed silniejszą. Jak mówią nasi Rabini: "Kiedy lis ma swoją godzinę, pokłoń się przed nim"( Megila 16b). Ale Zohar pokazuje nam inne spojrzenie na to. Z tej zwykłej, ludzkiej sytuacji Jaakow wzniósł się na wyższy poziom. Zobaczył wroga ze jego militarną potęgą; a za tym wszystkim ujrzał obecność Boga, który ustanawia fakty historii. Za wszystkimi ludzkimi czynami stoi Bóg, który dostosowuje wszystko do Swojego planu. To nie był przypadek, że Obecność Boga przeszła właśnie w tym momencie. W swojej wizji, Jaakow zobaczył rękę Boga stojącą za wszystkimi siłami świata. W ten sposób, kiedy pokłonił się przed Esawem, w rzeczywistości pokłonił się Temu, który był za nim. Był to jeden z takich testów, które Jaakow musiał przejść, jak wyjaśniliśmy wyżej. To, co jest wspólne dla nich wszystkich, to fakt, że Jaakow musiał znaleźć duchową siłę, aby przewyższyć zewnętrzną sytuację i połączyć się z duchową prawdą, będącą za tą sytuacją i w niej. Gdy tylko udało mu się szczęśliwie przejść te wszystkie testy, jego imię zostało zmienione z Jaakow na Jisrael, co pochodzi od rdzenia sara i oznacza "przezwyciężać"( Bereszit 32:29). Dwa spojrzenia na galut. W tym zrozumieniu tkwi sekret, dlaczego długie wygnanie żydowskiego narodu nigdy nie odbiło się negatywnie na jego zbiorowej duszy czy duchu. Nawet kiedy zmuszeni byli poddać się tym, którzy mieli nad nimi władzę, w najmniejszym stopniu nie wpłynęło to na ich ducha. W swoich sercach, widzieli swoją sytuację jako wyrok Haszem i nic więcej. Postrzegali swoich wrogów, z całą ich siłą, jako nikczemnych i nic nie znaczących. Upokorzenie którym obrzucili ich wrogowie, Żydzi uważali tylko za działania dzikiej bestii. Nigdy naszym wrogom nie udało się chociaż raz umniejszyć poczucia dumy Żyda, którym dawała mu jego własna, wewnętrzna wartość. Tak było dawniej. Jednakże w późniejszych czasach, kiedy nasze wewnętrzne poczucie wartości zmniejszyło się, wartość i moc naszych wrogów odpowiednio wzrosła w naszych oczach. Zaczęliśmy odczuwać ich pogardę jako coś znaczącego. Staraliśmy się naśladować naszych mistrzów i podążać ich drogami. To w tym punkcie niektórzy czuli, że jarzmo wygnania jest zbyt ciężkie, aby je unieść. Niektórzy błędnie widzieli w tym przebudzenie świeckiego nacjonalizmu żydowskiego. Ale prawda jest dokładnie przeciwieństwem tego. Wcześniejsze pokolenia Żydów były na wysokim duchowym poziomie i pogarda ich wrogów nic dla nich nie znaczyła. Dopiero gdy stracili swoją duchową dumę, ich wrogowie stali się w ich oczach wielcy. Zamiast patrzeć na siebie z duchowego punktu widzenia, Żydzi zaczęli widzieć siebie oczami
swoich wrogów. Prawdziwa żydowska duma została utracona. Musimy na nowo odkryć wielkość ducha naszych przodków, aby widzieć wydarzenia z prawdziwie duchowego punktu widzenia. Musimy podążać śladami naszego Praojca Jaakowa i przezwyciężać nasze testy tak jak on. Wtedy będziemy przez nie podniesieni i zmienimy ciemność w światło.
W tym świecie nie ma nagrody
tłumaczenie - Joanna Czopnik
Jest jedno bardzo dobrze znane powiedzenie naszych Mędrców, które mówi: "W tym świecie nie ma nagrody za micwę". (Kiduszin 39b) Zazwyczaj rozumie się to w ten sposób, że człowiek nie jest wynagradzany za swoje micwot w tym świecie; jest to zarezerwowane dla niego w przyszłym świecie. Lecz w rzeczywistości znaczenie tego sięga znacznie głębiej. Wypowiedź naszych Rabinów wspaniale odwdzięczy nam się za uważne przestudiowanie. Nasi Rabini powiedzieli: "Piękniejsza jest jedna godzina rozkoszy duchowej w Świecie Przyszłym od całego życia na tym świecie." (Awot 4:17) Ta sentencja również wymaga głębszego zastanowienia, jeśli chcemy zrozumieć jej pełne znaczenie. Co rozumie się poprzez: "Jedna godzina rozkoszy duchowej"? Co oznacza: "Całe życie w tym świecie"? Proponuję zapoznać się z czymś, czego nauczyłem się od mojego Mistrza i Nauczyciela, Rabiego Cwi Hirsz Braude, błogosławionej pamięci. Tłumaczył On "całe życie w tym świecie" następująco: Wszyscy wiemy, że życie obdarzane jest zmiennym błogosławieństwem. Lecz z biegiem lat życia każdy znajduje jakąś miarę szczęścia i radości. Zbierzmy te rozproszone godziny i minuty przyjemności i zadowolenia z całego życia i złóżmy je w jedną minutę. Otrzymamy niezwykle intensywne doznanie uczucia radości. A teraz zbierzmy wszystkie godziny przyjemności doświadczone przez przyjaciół i znajomych jakiejś osoby, w ciągu całego ich życia i wyobraźmy sobie, że też możemy je złożyć w te samą minutę. Intensywność takiego przeżycia z pewnością jest nie do opisania. Pójdźmy jednak dalej i skoncentrujmy w tej samej minucie wszystkie radosne przeżycia wszystkich mieszkańców jakiegoś miasta, doświadczone w ciągu całego życia. I jeszcze więcej - dodajmy całe szczęście wszystkich mieszkańców, wszystkich miast tego kraju, i wszystkich krajów; co oznacza całą przyjemność i zachwyt całego świata, w ciągu życia całej generacji. Zsumujmy to wszystko, skoncentrujmy w jedną minutę i dajmy to jednej osobie. ...Wciąż jednak nie będzie to "całe życie w tym świecie". Całe życie w tym świecie otrzymamy tylko jeśli dodamy do siebie całe szczęście, doświadczone przez wszystkie generacje ludzi od początku Stworzenia aż do końca czasu. Gdybyśmy mogli wziąć to wszystko - wszystkie dobre rzeczy tego świata, bez jakiegokolwiek wyjątku - i przekazać jednej osobie w jednej
chwili, osiągnęlibyśmy stopień szczęśliwości świata, który z pewnością jest nie do przekroczenia. Niemniej jednak "rozkosz duchowa w Przyszłym Świecie" przewyższa ją. A co rozumie się poprzez: "krótka chwila rozkoszy w Przyszłym Świecie"? Mój szacowny teść, Rabi Nachum Velvel Sieff, zwykł był tłumaczyć, że odnosi się to do najniższego możliwego do wyobrażenia poziomu satysfakcji; tej, jaką odczuwa biedak przechodząc obok kuchni wielkiego domu, gdzie przygotowywane jest przyjęcie i może przynajmniej cieszyć się aromatem potraw. W Przyszłym Świecie więc, osoba, która nie zasługuje na uczestniczenie we właściwych rozkoszach duchowych tego świata, lecz której pozwolono, jak gdyby, przejść obok i czerpać przyjemność z "aromatu" Przyszłego Świata -o tym właśnie Miszna wspomina jako "rozkosze duchowe w Przyszłym Świecie" (to znaczy jakaś drobna przyjemność na tym świecie, a nie rozkosz tego świata). Przedstawia to najmniejszą możliwą nagrodę przydzieloną do najmniejszej micwy jaką możemy sobie wyobrazić (ponieważ każda micwa ma jakąś nagrodę w Przyszłym Świecie). To jest najmniejsza możliwa nagroda, wyznaczona za najmniejszą micwę, jaką można by sobie wyobrazić (bo każda micwa ma jakąś nagrodę w Przyszłym Świecie). I to jest ta minimalna satysfakcja w świecie duchowym, o której Rabini mówią, że nie mogą jej dorównać wszystkie zebrane razem przyjemności i radości tego świata, od samego jego początku, aż do samego jego końca! Teraz powinno być już kompletnie jasne, dlaczego "Nie ma nagrody za micwę w tym świecie". Przyczyna jest prosta nie ma micwy, nawet tej najmniejszej, za którą nagroda nie byłaby dużo większa niż wszystko, co ten świat mógłby posiadać. Ta myśl jest prawdziwa w dosłownym znaczeniu: W [całym] tym świecie nie ma [wystarczającego szczęścia, radości lub zapłaty, która mogłaby być] nagrodą za micwę. POSTSCRIPTUM Artykuł ten ilustruje kilka z podstawowych zasad musaru. Po pierwsze jest to próba rozpoznania stopnia, w jakim fizyczne, ziemskie przyjemności są przewyższane przez duchowe rozkosze. Talmud opisuje (w Berachot 17a) Przyszły Świat jako sferę czystych, duchowych radości. Dla nas, związanych z tym, co ziemskie, bardzo trudnym jest, jeśli nie wręcz niemożliwym, wypracować jakiekolwiek pojęcie o intensywności tej formy egzystencji. Możemy, jednakże, zdobyć jakieś wyobrażenie o tym, poprzez odniesienie się do naszych własnych doświadczeń. Ale dla musaru nie jest wystarczającym aby "wiedzieć", że duchowość przewyższa materialność. Jeśli wiedza ma wpływać na nasze czyny, to musimy ją "czuć"; musi być ona doświadczana tak żywo, jak to tylko możliwe. Jedną z technik rozwiniętych przez musar, mającą pomóc w osiągnięciu tego, jest rozbicie pojęcia na części składowe. Jest to forma umysłowego ćwiczenia, w którym dana osoba zmusza samego siebie do wyobrażenia, punkt po punkcie, wszystkich kolejnych etapów procesu. Jeśli dana osoba wyobraziła to sobie wystarczająco żywo, wiedza intelektualna zostanie przekształcona w wiedzę empiryczną, a przez to będzie w stanie wpływać na zachowanie. Przykładem tej techniki jest przedstawione tutaj rozłożenie pojęcia "całe życie w tym świecie" na wszystkie godziny doświadczone przez jednego człowieka, przez kilku ludzi, mieszkańców jednego miasta, wielu miast, wielu krajów, całego świata i w końcu przez wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek zamieszkiwali, bądź będą zamieszkiwać Ziemię. Innym klasycznym przykładem, jakiego Rabi Dessler zwykł był przytaczać, jest technika wyobrażania sobie "wieczności".
Należy sobie wyobrazić ogromną górę piasku usytuowaną tuż obok morza. Raz na tysiąc lat wielki ptak wzlatuje na sam jej szczyt, zabiera jedno ziarenko piasku do dzioba, a następnie upuszcza je do morza. Kolejne tysiąc lat musi upłynąć, zanim następne ziarenko będzie poruszone. Ćwiczenie polega na tym, aby spróbować wyobrazić sobie, bądź doświadczyć w wyobraźni, upływ tysiąca lat. Ponownie, metoda ta ma za zadanie "rozbić" pojęcie na jego części składowe. Zaczyna się od wyobrażenia sobie wydarzeń jednego dnia, potem dwóch dni, tygodnia, miesiąca, dwóch miesięcy, roku itd., sumując za każdym razem, na ile to możliwe, chwilowe "odczucie" dnia albo tygodnia, odrzucając równocześnie pokusę popadania w schemat, mówiąc: "i tak dalej", albo "jak już wcześniej powiedzieliśmy". Gdy ktoś "odczuł" rok w ten sposób, powiela to stopniowo w ten sposób, aż osiągnie całe życie, wiek, dwa wieki, trzy...aż przybędzie do tysiąca lat. Wtedy - ptak przylatuje i zabiera następne ziarenko z kopca. Lecz cała ta góra wciąż tam jest! Teraz należy rozpocząć cały proces od początku, dla trzeciego ziarnka, potem dla czwartego, piątego i tak dalej i tak dalej. (Byliśmy zmuszeni przedstawić tutaj schemat, ponieważ tylko przedstawiamy ćwiczenie, a nie robimy go.) Lecz nawet jeśli ktoś osiągnął ten niewyobrażalnie odległy moment i ostatnie ziarnko piasku zniknęłoby w morzu - wieczność wciąż ledwo co się zaczęła! Jeśli ktoś przeznaczy, powiedzmy, dziesięć minut dziennie na to umysłowe ćwiczenie, puste słowa " życie wieczne" wkrótce rozwinie się do pojęcia, które będzie odczuwał tak, jak nigdy wcześniej. Inną techniką musaru, przedstawioną tutaj, jest wzięcie maamar chazal (wypowiedzi Rabinów błogosławionej pamięci), a następnie rozciągnąć je do najdalszych granic logiki. Tutaj wykorzystana została ona w przypadku "całe życie w tym świecie", co już zostało wcześniej omówione. W tym przykładzie określenie to zostało przeanalizowane i objaśnione w najszerszym zakresie. Natomiast w przypadku cytatu "godzina rozkoszy duchowej w Świecie Przyszłym" zastosowano tę technikę w odwrotny sposób. Rabini odnoszą się do "godziny satysfakcji". Nie wyjaśniają tego terminu dokładnie, dlatego możemy przyjąć, że odnosi się on do jakiejkolwiek satysfakcji, nawet najmniejszej - co daje podstawę do porównań i dedukcji a fortiori. Zauważone z pewnością zostanie, że zarówno w tym, jak i w poprzednim artykule, podejście jest szczerze nie altruistyczne - szelo liszma. Motywacją jest maksymalna nagroda. Należy przy tym pamiętać, że Rabi Dessler napisał te artykuły przede wszystkim z myślą o swym 15-to letnim synu, który studiował w litewskiej jesziwie. Dziecko musi być nakłaniane do nauki bądź poprawnego zachowania poprzez przedstawianie mu odpowiedniego motywu., gdyż nie docenia ono jeszcze przyjemności płynących z nauki i robienia micwot dla nich samych. Jest to w zgodzie z psychologią nauczania w Torze (zobacz Rambam, Hilchot Teszuwa, 10:5). Musar twierdzi, że jest to stopień w rozwoju, który rzadko jest wypierany nawet w dorosłym życiu. Motywy takie jak żywe zobrazowanie rozkoszy życia duchowego, muszą być stale umieszczone na czele wyobraźni. To, co jest istotą rzeczy na tym poziomie, to szkolenie samego siebie w czynieniu właściwych rzeczy, nawet, jeśli motywy tego nie są jeszcze całkiem nieegoistyczne. Ostatecznie, mamy nadzieję, ten etap będzie przekroczony i od szelo liszma dojdzie do liszma (Nazir 23b). Istotnie, następny artykuł wprowadza pojęcie micwy, będącej swą własną nagrodą i pogłębia nasze zrozumienie dla całego konceptu nagrody i kary.
tłumaczenie z: Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for truth!, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York, 1988
Zawziętość
tłumaczenie: Katarzyna Gdowska
Można odeprzeć pobudki swojego jecer hara (skłonności do złego), nie pozbywając się jego samego, nie zagłuszając go. W takim przypadku nawet sukces w przezwyciężeniu swojej skłonności będzie w efekcie działał tak, jak naciskanie sprężyny. Im większy będzie nacisk tym większy będzie opór. To daje pewien wgląd w zasadę : "Im większy człowiek, tym większy jest jego jecer hara" (Suka 52b). Faraon powiedział: "Bóg jest sprawiedliwy, a ja i moi ludzie jesteśmy źli" i bez wątpienia był przekonany, że jest szczery mówiąc to. ( Nie potrafimy dać wiary, że tylko próbował oszukać; Tora nie przedstawia kłamstwa jako prawdy.) A jednak zaraz potem: "utwardził swoje serce" i w końcu, jak pisze Rambam, droga do skruchy i żalu okazała się dla niego całkiem zamknięta. Wyjaśnienie tego faktu jest takie, że skoro przez cały czas nie pozbywał się swojego jecer, a jedynie tłumił go, to tym bardziej jego naturalny upór bronił swoich praw i utwardzał jego serce. To jest właśnie ów efekt sprężyny, o jakim wcześniej mówiliśmy. Odnowienie zła Odkryliśmy bardzo niezwykłe stwierdzenie w komentarzu Rabenu Bachja do zdania: "Oni sami i wszystko to co widzieli zeszło żywcem do Szeolu". Pisze on: jest napisane w Psalmach: "Nikczemnicy powinni powrócić do Szeolu." Dlaczego "powrócić"? Wskazuje to na ideę, że po tym jak spłoną w płomieniach Gehenny są przywracani do pierwotnego stanu i ponownie mogą płonąć - i tak dalej przez pokolenia. To oznacza, że efekt sprężyny działa nie tylko w tym życiu, lecz także w Gehennie. Co więc pozostaje po spaleniu przez płomienie ognia Gehenny nieczystości duchowej nabranej na tym świecie? Korzenie tej nieczystości są pozostawiane i stanowią one siłę dla odnawiającego się zła. Dotyczy to tylko tego rasza (złoczyńcy), który na tym świecie pozostawał pod wpływem zła zawziętości. Wszystkie nieczystości są spalane w tym świecie, za wyjątkiem zawziętości. Ona pozostaje pomimo ognia. (Można by powiedzieć, że jest to odpowiednik
w sferze tuma (nieczystości), kości luz w sferze kedusza (świętości), kości, która nigdy nie ulega zniszczeniu i służy do odnowienia człowieka podczas powstania z martwych.) Z tego korzenia - tuma odnawia się i powraca do swojego pierwotnego stanu i musi być ciągle na nowo spalana. Wraz z koncepcjami tutaj dyskutowanymi możemy wypracować świeże i mądre spojrzenie. Powinniśmy rozwinąć to punkt po punkcie. Zachowanie idzie za impulsem z nieba HASZEM prowadzi świat według Swoich atrybutów: miłosierdzia i czystej sprawiedliwości. Kiedy przeważa czysta sprawiedliwość, wówczas ludzie zostają czegoś pozbawieni i głodni, a także dowiadują się jak zachowywać się wobec siebie szorstko i ze złością. Narastają kradzieże, przemoc, morderstwa; żal, skrucha i uprzejmość zanikają. Ludzie kłócą się o najdrobniejsze rzeczy, wszystko jest postawione na ostrzu brzytwy, nie istnieje zadowolenie. Każdy jest surowy wobec każdego. Z drugiej strony, kiedy HASZEM prowadzi w świat z miłosierdziem, wtedy pojawia się obfitość i bogactwo. Ludzie są wobec siebie uprzejmi, szlachetni, przeważa uprzejmość, sąsiedzi są ze sobą w dobrych układach. (Wydaje się, że mamy tutaj do czynienia z ilustracją tego, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga: zachowanie człowieka odbija Boskie prowadzenie świata.) Lecz kiedy chesed (dobroć) zacznie przeważać, trzeba będzie zapłacić pewną cenę. Pobłażanie sobie wzrasta wraz z obfitością, ludziom łatwiej spełniać swoje pragnienia. (Przyzwolenie seksualne określane jest w Kabale, jako zniekształcone chesed w sferze tuma). Talmud mówi nam, że Bóg jest "zły" na świat przez bardzo krótki moment, każdego dnia. Co oznacza, że każdego dnia świat potrzebuje dopływu pewnej ilości srogości po to, aby zachować równowagę w zachowaniu ludzi. Umiejętność Bilama polegała na sprecyzowaniu dokładnego momentu tej Bożej "złości", którą Bilam mógłby wykorzystać, by przekląć naród Izraela. Być może dlatego, że w takim momencie mógł on maksymalnie skupić się na nienawiści i zło-czynieniu. Gemara mówi dalej: Prorok [Micha] powiedział Izraelowi: "Moi ludzie pamiętajcie jaką radę dał Balak... dał, a co Bilam... odpowiedział, ażeby poznać miłosierdzie Haszem..." Bóg powiedział Izraelowi: Powinniście wiedzieć, jaką wielką łaskę uczyniłem dla was, nie będąc złym podczas tych dni, kiedy Bilam próbował was przekląć... Gdyż mówił wtedy [Bilam]: "Jak mogłem sprowadzić złość na was, jeśli Bóg nie był zły" (Num. 23:8). Lecz Bilam potrafił wykorzystać także ten brak "boskiej złości". Ponieważ "złość Boga" nie była odczuwana
w tamtych dniach, łatwiej więc było wykorzystać naturalne skłonności do pożądań. To dlatego on powiedział: " A teraz ...pozwólcie sobie coś poradzić"; teraz nadszedł czas, aby wprowadzić plan, by łączyć ich łączyć z córkami Moabu. Zawziętość i zuchwalstwo Skoro równowaga została już zaburzona przez nieobecność srogości i ludzie wpadli w pułapkę zmyślnie podłożoną przez Bilama, srogość ponownie pojawiła się w porządku dnia i spadła plaga. W dodatku, stawali się oni świadkami gwałtownego działania sądów; pośpiesznie, ustanowionych przez Moszego, by wykonywać egzekucje na tych, którzy czcili Peora. Tak więc atrybut srogiej sprawiedliwości działał zarówno od góry, jak i od dołu. I nadal - w samym środku tej sytuacji - Zimri ostentacyjnie pokazywał się ze swoją Midianicką kochanką "przed oczyma Moszego i kongregacji". ("Mówił: 'Mosze, czy ta kobieta jest zakazana czy dozwolona; a jeśli jest zakazana, to dlaczego sam poślubiłeś Midianitkę?'") Zimri zignorował plagę i karę, gdyż zawziętość nie wyciąga żadnej nauki z kary. Przeciwnie, kara jedynie ją wzmacnia. Odpowiedź uporu brzmi: "Będę robić to samo, nawet za cenę swego życia". Oni [Mosze i Sanhedryn] płakali. "Halacha im umknęła" (Raszi do Num. 25:6). Zimri nie podlegał karze śmierci, on nie był winien bałwochwalstwa. Nie było także właściwym skazanie go na śmierć przez siły Sanhedrynu. W takiej sytuacji, w której rządzą prawa zawziętości, takie działania jedynie dolałoby oliwy do ognia. (Musimy pamiętać, że czyn Zimriego był rezultatem rebelii plemiona Szymona, które traktowało go jako swego przywódcę. "Mówili do niego: 'Jesteśmy skazywani na śmierć, a ty siedzisz bezczynnie..?") To również wyjaśnia, dlaczego Zimri nie został powalony przez Boską sprawiedliwość i nie umarł podczas plagi. Nawet gdyby widzieli ten przypadek, to nadal nie byliby w stanie wyciągnąć z tego żadnej lekcji. Zawziętość jest tak okropna, a "sprężyna" tak silna, że to przyniosłoby odwrotny efekt. Bóg rozważył, że lepiej będzie pozostawić i nie ukarać Zimriego, niż pozwolić na to, by "efekt sprężyny" zawziętości ujawnił się w całej swojej sile. [Pozostawienie Zimri przy życiu otwierało drogę dla Pinchasa, by rozwiał ten problem na swój własny sposób]. Jedyną alternatywą, jaka pozostaje - jedyną w rzeczywistości podjętą przez Pinchasa było przyjęcie nadzwyczajnej drogi postępowania, że "gorliwcy go pokonają" (Raszi do Num. 25:7) Nie jest to wyrok żadnego sądu; nie jest to rozmyślny osąd. Jest to prywatny akt wynikający z gorliwości tego, kto nie potrafi znieść profanowania Imienia Boga. Bóg nazywa to: "Wyładowanie złości, którą Ja Sam powinienem mieć" (Raszi do Num. 25:11). A ponieważ
naród Izraela widział to, jako wyraz osobistego uniesienia i wściekłości, a jako sąd od Boga, nie wywołało to "efektu sprężyny" i odwróciło ich bunt od Wszechmocnego na samego Pinchasa. To ocaliło sytuację. Moc Skłonności (Jecer)
tłumaczenie: Katarzyna Gdowska
Zablokowanie serca Każdy członek Narodu Izraela (Klal Jisrael) posiada pewien punkt w swoim wnętrzu, który nigdy nie wygaśnie. Jest to duchowe znaczenie, jakie kryje się pod słowami: "Nigdy nie odmówiłem im, ani nie odrzuciłem tak, aby ich ostatecznie zniszczyć." Te słowa pochodzą z obietnicy danej Abrahamowi w jego przymierzu z Bogiem: ["Zawrę Moje przymierze z tobą i potomstwem po tobie, tak więc będę na zawsze Bogiem dla ciebie i dla potomstwa, które pozostawisz."] Oznacza to, że ów "święty punkt" przywiązania do Haszem nigdy nie przestanie istnieć w sercach ludu Izraela, przez wszystkie wygnania. Bóg nigdy nie pozwoli mu popaść w duchową pustkę, a w jej konsekwencji fizyczną anihilację (Boże uchowaj!). Znane są nam słowa "małe światełko może rozjaśnić wielką ciemność." Dlaczego zatem, ten moment światła nie usunie ciemności naszej jecer hara (skłonność do złego)? Dlaczego jecer ma się tak dobrze u nas? Odpowiedzią jest timtum halew (zablokowanie, nieczułość serca). Istnieje coś takiego, co opieczętowuje nasze serca i nie pozwala temu punktowi świetlnemu na wejście doń. Odczuwamy obecność światła, wiemy, że jest, lecz wejście do ego - źródła wszystkich działań - jest zablokowane. Ów punkt światła przynosi jakieś skutki, ale to jest za mało, aby mógł wówczas wpłynąć na nasze czyny. Źródła działania Rabin Jeruham Levovitz powiedział kiedyś, że słuchanie musaru (moralnych pouczeń) może komuś odebrać radość fizycznych przyjemności życia, niekoniecznie zmieniając w praktyce jego uczynki. Po przyjęciu Królestwa Niebios w Keriat Szema wypowiadamy błogosławieństwo, które rozpoczyna się od słów: "Prawdziwe, niezmienne i wieczne są dla nas te słowa." Jeśli ktoś czytał Szema mając już w sobie zamiar przyjęcia Królestwa Niebios, to dlaczego miałby potwierdzać je w ten sposób? Musimy zauważyć, że chociaż czytanie Keriat Szema z pełnym zaangażowaniem i intencją jest z pewnością wewnętrznym osiągnięciem, to jednak nadal istnieje możliwość, że ktoś mógłby powrócić do swoich pierwotnych nawyków. Przyjęcie może nie wkroczyć na tyle głęboko, żeby dotknąć samych źródeł czyjegoś działania.
Istnieją stopnie wewnętrzności. Ktoś może być świadomy prawdy w swoim sercu, nie czyniąc "wieczną" tej świadomości. To jest nadal zewnętrzna świadomość. Możemy zobaczyć to bardzo wyraźnie na przykładzie ludzkich charakterów. Gniew jest czymś, co odczuwamy wewnętrznie, zwłaszcza jeśli jest silny. Nadal jednak istnieją stopnie, na których (jak mówi Miszna ) "jednych łatwiej uspokoić, innych trudniej". Im bardziej intensywne jest dane doświadczenie, tym bardziej jest ono wewnętrzne. "Grzech blokuje ludzkie serce" . Rzeczywiście, grzech sam w sobie stanowi blokadę. Wola grzeszenia nie pozwoli osobie na zainteresowanie się czymś, co mogłoby odwieść jego umysł od grzechu. Rabin Chajim z Wołożyna widzi to w proroczej wypowiedzi : "Utucz serce tych ludzi Ogłusz ich uszy Odwróć ich oczy! Ażeby nie widzieli swoimi oczyma, Nie słyszeli swoimi uszami, Nie pojmowali swoimi sercami I powrócili, i zostali uzdrowieni". Jest to prorockie wyrażenie lęku grzesznika, który obawia się, że mógłby niechcący zobaczyć coś, co mogłoby go doprowadzić do teszuwy. Co może zrobić potencjalny baal teszuwa, jeśli w samym środku swojego serca nie chce myśleć, by przyszło mu się zmienić? To jest właśnie istota "zablokowania serca" - stanowcza decyzja, żeby nie myśleć, a przynajmniej nie myśleć w taki sposób, aby zagłębić się w serce. [Mówimy tutaj głównie o osobie, która zawsze była "religijna", teszuwa zakłada zmianę z zewnętrznego na wewnętrzny Judaizm.] Święte iskry Mówi się, że "nikczemnicy mocno żałują". Wobec tego, dlaczego pozostają oni nikczemnikami? Dzieje się tak, gdyż ten żal jest jak gdyby zamknięty w kapsule; on nigdy nie wkracza do głębokich pokładów złoczyńcy (rasza) . Każdego dnia nieustannie słychać niebiański głos z Góry Horeb, który nawołuje: "Biada tym, którzy znieważają Torę!" Kto słyszy ten głos? Wszyscy słyszą go podświadomie. Słabe poruszenia świadomości, których każdy doznaje od czasu do czasu, są skutkiem tego głosu, mówi Baal Szem Tow; i to jest także źródłem owego "żalu" za grzechy, którym przepojeni są nikczemnicy. Te pobudki do skruchy nie są jednak przyjmowane wewnętrznie. Nawet te, krótkotrwałe poruszenia sumień, które nie są "wzbudzeniami od dołu"; nie składają się na "otwór taki jak ucho igły", co pozwoliłoby otrzymać napływ pomocy z Nieba. One nie są wynikiem czyichś wysiłków, i zazwyczaj szybko blakną i znikają. Praojciec Jicchak kochał swojego syna Ezawa "ki cajid befiw", co można przetłumaczyć "ponieważ polował ustami." Raszi wyjaśnia, że pozyskiwał swojego ojca słowami płynącymi ze swoich ust, zadając "religijne" pytania w
rodzaju: "jak można dawać maaser (dziesięcinę) ze słomy czy z soli?" To nie znaczy jednak, jak powiada wybitny kabalista Rabbi Jicchak Luria (Arizal), że Ezaw był jedynie szarlatanem. Trudno pomyśleć, że Praojciec Jicchak, który był prorokiem Boga, mógł wpaść w tego typu pułapkę. Słowo "cajid" można przetłumaczyć jako "to, co jest w potrzasku". Co odnosi się, jak mówi Arizal, do świętych iskier uwięzionych przez Ezawa. Gdyby je połknął, stałby się wówczas cadykiem. Wolał jednak przetrzymywać je w ustach, i tak pozostał złoczyńcą (rasza). Święte iskry, o których jest tu mowa, są pobudkami do świętości, jakich każdy czasami doświadcza i których Ezaw doświadczał z ogromną siłą w obecności swojego ojca. W tamtych momentach był on szczerze zaciekawiony tym, jak można składać dziesięcinę ze słomy itp. Rozmawiał o tych sprawach ze swoim ojcem i z innymi, tak jak mówi się o rzeczach, którymi jest się zewnętrznie zainteresowanym. Jego zainteresowanie jednak pozostało powierzchowne; i w rzeczywistości im więcej o nich rozmawiał, tym bardziej się one stawały powierzchowne. (Nadmienialiśmy już fakt, że moralne i duchowe wglądy są zaciemniane przez komunikowanie ich innym; Talmud mówi, że nawet zmartwienie może zostać umniejszone poprzez powiedzenie o nim drugiemu. ) Tragedią Ezawa było to, że odmawiał "połknięcia" tych duchowych wglądów, które były w jego zasięgu. Wolał tylko rozmawiać o nich, a przez to pozostały one na zewnątrz jego "aktywnego ego". Z tego wynika, że ci z nas dla których wskazówki etyczne (musar) i pobudki do skruchy pozostają wyłącznie na ustach - czyli są obiektami rozmów - pozostają kolegami złoczyńcy Ezawa. Oby HASZEM uwolnił nas od takiego losu i pomógł nam przełamać blokadę w naszych sercach.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Błogosławieństwo Jicchaka
tłumaczenie - Katarzyna Czerwińska
Zrozumienie Tory wymaga głębokiej refleksji, szczególnie gdy studiuje się życie i uczynki Awot (Praojców) błogosławionej pamięci. Każdy szczegół ich czynów jest związany ze wspaniałymi aktami służby i wysokim poziomem duchowym. Nasi Rabini używają niezwykłej, graficznej metafory by opisać wielkość ich służby: "Praojcowie biegną przede Mną jak konie" (Sanhedryn 96a). Z pewnością możemy spotkać w tych narracjach ogromne trudności. Musimy
porzucić powierzchowne pojęcia, uformowane w dzieciństwie i postarać się zbadać głębię Praojców, przy pomocy słów naszych świętych Mędrców. Zobaczymy wówczas, że nawet proste znaczenie słów zawiera wzniosłe prawdy. Takie znaczenie ma parsza o błogosławieństwie Jicchaka. W rzeczywistości jest to zakryte, ale przy odpowiednim rozważaniu, możemy zasłużyć, z Bożą pomocą, by usunąć niektóre z trudności i wyjaśnić zawarte tam kwestie. Na początku musimy zrozumieć, jak jest możliwe zdobycie błogosławieństwa podstępem. Z pewnością błogosławieństwo zależy od intencji osoby która je daje. I nawet jeśli uda nam się przezwyciężyć tę trudność, wciąż pozostaje pytanie: dlaczego zostało postanowione w niebie, że Jaakow ma otrzymać błogosławieństwo przez oszustwo, zamiast w bezpośredni sposób? I jak Jicchak mógł woleć Esawa od Jaakowa? Czy możemy zrozumieć, że nie wiedział on zupełnie nic o charakterze Esawa? To ostatnie pytanie zostało postawione przez Zohar: Z pewnością nasz Praojciec Jicchak był prorokiem i Szechina (Boża Obecność) była stale z nim; jak mógł nie zauważyć prawdziwego charakteru Esawa? Można odpowiedzieć, że Haszem zakrył przed nim prawdę, tak aby Jaakow mógł być pobłogosławiony "zgodnie z ideą Boga, a nie Jicchaka" . To oczywiście wymaga dalszego objaśnienia. Jest jeszcze jedna trudność. Jeden z midraszy mówi nam, że słowo begadaw [jego ubrania] ma być czytane jak bogedaw [jego zdrajcy]. Midrasz wyjaśnia, iż Jicchak zobaczył w proroczej wizji, że z osoby stojącej przed nim będą się wywodzić reszaim (źli ludzie), którzy zdradzą Boga i naród żydowski, ale kiedy zobaczył ostateczne wydarzenia, pobłogosławił go. Dwóch z tych zdrajców jest wspomnianych. Są to Josef Meszita i Jakum z Cereidot, którzy w dwóch oddzielnych przypadkach, w okresie prześladowań narodu żydowskiego, przyłączyli się do wrogów Izraela, ale gdy usłyszeli kilka słów, które trafiły wprost do ich serc, każdy z nich w pełni pokutował i jeszcze oddał swoje życie (Bereszit Raba 65:22). Dlaczego miało to skłonić Jicchaka aby dał błogosławieństwo? Z drugiej strony, w komentarzu do słów "Poczuł zapach jego ubrań i pobłogosławił go. I powiedział: Tak! Zapach mojego syna jest jak zapach pola, które Bóg pobłogosławił" (Bereszit 27:27), midrasz mówi nam, że kiedy wszedł Jaakow, razem z nim wszedł zapach Ogrodu Eden, po czym Jicchak go pobłogosławił (Bereszit Raba 65:22). Wynikałoby stąd, że to nie wizja grzeszników, ale wizja najwyższej czystości poruszyła Jicchaka, by dać błogosławieństwo. Wiemy, że widoczna sprzeczność w midraszach często objawia nam różne aspekty prawdy. Musimy postarać się zrozumieć głębsze znaczenie stojące za tymi dwoma midraszami.
Koncept błogosławieństwa Musimy oczywiście zdawać sobie sprawę z faktu, że błogosławieństwo, którego efekt jest jak modlitwa za drugą osobę, nie może nigdy wpłynąć na jej akty wolnego wyboru (bechiry), jak wyjaśniliśmy w "Dyskusji o Wolnej Woli". Edukacja, wychowanie i dziedziczne zdolności, mogą wpłynąć jedynie na zewnętrzne aspekty naszego życia, tak samo jak pomoc z nieba, która może przyjść przez błogosławieństwo. Kiedy umieścimy to w tej rozprawie, wszystkie te rzeczy mogą wpłynąć jedynie na pozycję czyjegoś punktu bechiry, ale nie mogą nigdy wpłynąć na wewnętrzną istotę samego aktu. Błogosławieństwo również może mieć wpływ tylko na te zewnętrzne czynniki. Jak wiemy, główną cechą Jicchaka była gewura - surowość osądu. Z punktu widzenia cechy sprawiedliwości (midat hadin), zewnętrzna pomoc powinna być udzielona jedynie osobie, która tego potrzebuje, to jest osobie, która nie osiągnęła jeszcze duchowości i sposób, w jaki służy Bogu jest wciąż, w znacznym stopniu, na zewnętrznym poziomie. Osoba, której służba osiągnęła poziom kompletnej duchowości, nie potrzebuje takiej zewnętrznej pomocy i z punktu widzenia surowej sprawiedliwości, powinna radzić sobie bez niej. Jicchak był świadomy, poza wszystkimi wątpliwościami, że jego syn Jaakow był cadikiem (człowiekiem sprawiedliwym) o kompletnej duchowości. Taki cadik powinien być w stanie poradzić sobie, na podstawie samej sprawiedliwości, siłą swojej własnej wolnej woli, bez zewnętrznej pomocy, która jest w naturze miłosierdzia i dobroczynności. Jeśli pozbawienie go takiej pomocy uczyniło jego drogę w tym świecie ciężką, to cóż z tego? Pozwólmy mu cierpieć ból, wygnanie, prześladowanie. Będą mu one służyć jako wyzwania, by wydobyć z niego najpełniejsze zalety duchowości. Zgodnie z tym punktem widzenia, tylko najbardziej "zewnętrzna" osoba powinna otrzymać błogosławieństwa. One umożliwiłyby tej osobie podążanie jej ścieżką, w taki sposób, że ostatecznie uczyniłaby kompletną teszuwę (skruchę) i osiągnęłaby poziom kompletnej "duchowości". Miłość Jicchaka do Esawa Jicchak wiedział, że Esaw był zupełnie inny niż Jaakow. Wiedział, że Esaw był "zewnętrzną" osobą. Jednakże wierzył, że Esaw, jak sam Jicchak, był zaangażowany w walkę z niższymi, zewnętrznymi aspektami swojego charakteru. To, czego nie wiedział, to że Esaw z własnej wolnej woli, praktycznie ugasił przebłysk dobra w swoim sercu. To wyjaśnia, dlaczego Jicchak chciał pobłogosławić swojego syna Esawa, a nie Jaakowa. Kochał Esawa,
a więc poświęcił mu uwagę i uczucie by pomóc w wygraniu bitwy, którą, jak myślał Jicchak, Esaw toczył przeciwko swej naturze. W swojej wyidealizowanej wizji widział w Esawie podobieństwo do swoich własnych zmagań z gewurą, które osobiście stoczył lata wcześniej. Test Jicchaka Błogosławieństwo, jak modlitwa, wymaga wielkiej duchowej walki ze strony cadika. Błogosławieństwo naszego Praojca Jicchaka, które miało mieć konsekwencje przez całe pokolenia, nie mogło przejść bez ogromnych aktów duchowej służby. Musiało zawierać test - prawdopodobnie największy test w życiu Jicchaka. Kiedy Jaakow przyszedł przed swojego ojca i Jicchak usłyszał jego głos i wyczuł ręce pokryte koźlęcą skórą, wypowiedział słynne słowa: "Głos jest głosem Jaakowa, a ręce rękami Esawa" (Bereszit 27:22). Ręce reprezentują zewnętrzne czyny człowieka, podczas gdy głos reprezentuje jego wewnętrzną istotę. Miało to służyć tylko potwierdzeniu wiary Jicchaka, że Esaw był w gruncie rzeczy wewnętrznie zorientowaną osobą, która zmagała się, aby jej wewnętrzna prawda zdobyła panowanie nad zewnętrznymi czynami. To również umocniło jego przekonanie, że błogosławieństwo najbardziej należało się Esawowi - aby pomóc mu w jego toczącej się walce. Tak więc Tora mówi: "Nie rozpoznał go... i pobłogosławił mu" (Bereszit 27:23). Ten pogląd był jeszcze dalej wzmocniony (jak jest to cytowane powyżej z midrasza), przez wizję dwóch zdrajców, którzy byli prowadzeni przez "iskrę wewnętrznej prawdy" by porzucić swoje złe drogi i umrzeć z honorem jako prawdziwi Żydzi. To również przedstawiało dla Jichaka ostateczny triumf dobra nad złem w walce, która, jak wierzył, toczyła się w duszy Esawa. Po tym Tora znów mówi: "I pobłogosławił go" (Bereszit 27:27). Oznacza to, że jego wolą było błogosławienie mu, odkąd to co zauważał u Esawa, zdawało się potwierdzać punkt widzenia Jicchaka, że błogosławieństwo powinno być dane jedynie osobie zaangażowanej w duchową walkę, a nie cadikowi, którego walka była już za nim. Jednakże, zapach ubrań Esawa ma również inną interpretację, jak widzieliśmy wyżej. Zapach, który poczuł Jicchak był zapachem Ogrodu Eden. Powiedział: "Tak! Zapach mojego syna, jest jak zapach pola, które Bóg pobłogosławił", po czym przystąpił do udzielenia błogosławieństwa. Zapach Ogrodu Eden, który reprezentuje poziom kompletnej duchowości, w której jecer hara (skłonność do złego) prawie nie istnieje - przyszedł do niego jako kompletne zaskoczenie, a nawet szok. Do kogo powiedział "Tak!"? [Dosł. ree "Spójrz!"] Powiedział to do swego własnego serca (Ibn Ezra). Było to wyzwanie dla jego osobistego punktu widzenia i było wskazówką, że błogosławieństwo powinno być skierowane nie tylko do osoby zmagającej się ze swoją zewnętrzną skorupą, ale także do cadika, który jest ponad tą bitwą. Chesed (dobroć) Boga rozpoznaje, że
nie ma takiej osoby na świecie, która może dać sobie radę bez chesed. To oznaczało stwierdzenie naszych Rabinów, że Bóg chciał, by błogosławieństwo zostało dane zgodnie z Jego spojrzeniem, (czyli zgodnie z cechą chesed), a nie ze spojrzeniem Jicchaka (to jest atrybutem gewury). Był to prawdopodobnie największy test w życiu Jicchaka. Nie mógł zrozumieć logiki wskazówki (zapachu) która została mu dana, ale mimo to udało mu się stłumić swoją własną surową sprawiedliwość osądu i zaakceptować, że duchowa osoba - osoba Ogrodu Eden - również potrzebuje błogosławieństwa. To dlatego Jicchak, po doświadczeniu wewnętrznego wzburzenia, gdy uświadomił sobie, że dał brachę dla Jaakowa, natychmiast wymówił słowa: "On też będzie błogosławiony" (Bereszit 27:33). Teraz wszystko ułożyło się w jego umyśle i całym sercem zaakceptował Bożą decyzję. W ten sposób zdał swój największy test. Prawdą jest, że błogosławieństwo zostało dane nie tylko dla Jaakowa, ale także dla jego potomków przez wszystkie pokolenia. Wśród jego potomków z pewnością będą tacy, w których wewnętrzna iskra walczyła, aby dojść do głosu, jak miało to miejsce w przypadku dwóch zdrajców wspomnianych wcześniej. Tu błogosławieństwo działało zgodnie z oryginalną intencją Jicchaka. Ale najważniejsze jest to, że błogosławieństwo weszło w życie "zgodnie z ideą Boga". Oznacza to, że nawet największy cadik potrzebuje błogosławieństwa wraz z Bożą pomocą dla swojej służby. Nikt, nawet święci Awot (Praojcowie), nie może obyć się bez chesed (dobroci od Boga).
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Pogoń za szczęściem
tłumaczenie - Joanna Czopnik
Szczęśliwe życie? Czy to nie to, czego wszyscy chcemy? W związku z tym, zapewne dobrze wiemy czym ono jest. Oczywistym jest, że możesz powiedzieć: "szczęście to posiadanie wszystkiego czego chcę". A ponieważ to, czego chcesz, ma swoją cenę, jasnym wydaje się, że to pieniądze są kluczem do szczęścia. Z pewnością więc szczęśliwym człowiekiem musi być ten, który zarabia najwięcej pieniędzy: błyskotliwy businessman, dyrektor w dużej firmie, przebojowa osoba. Z pewnością ma on wszystko , czego potrzeba do szczęścia. Cóż jeszcze? W każdym razie właśnie to usłyszymy od ludzi sukcesu tego świata. Chwalą ambicje sięgające nieba i spoglądają w dół na batlana (człowiek bez zajęcia), który zdaje się nie mieć tych wartości. Lecz jeśli zechcielibyśmy wejść głębiej w ten temat, powinniśmy raczej zapytać się samych siebie, czy kiedykolwiek widzieliśmy szczęśliwego człowieka. Gdybyśmy spytali się innych czy kiedykolwiek spotkali, bądź
widzieli szczęśliwych ludzi, pewne jest, że odpowiedzą: "Oczywiście, że tak!" I możliwe, że sami bylibyśmy skłonni pomyśleć tak samo. Oczywiście - powiemy sobie - że na pewno są jacyś nieszczęśliwi bogacze, ale w gruncie rzeczy, z pewnością bogactwo i szczęście idą w parze. Przynajmniej ci ludzie wyglądają na wystarczająco szczęśliwych. Kiedy widzimy ich pałace, przyjęcia, jakie wyprawiają, służbę, limuzyny z kierowcami, ich kieszenie wypełnione pieniędzmi i drogocennymi kamieniami, jesteśmy zmuszeni wywnioskować, że - jeśli nie przydarzy się żaden kataklizm - to właśnie oni są tymi szczęśliwymi. Lecz taka odpowiedź byłaby wyjątkowo powierzchowna. Chcąc jednak zgłębić tą kwestię gruntownie, mamy tylko jeden sposób aby to zrobić. Musimy iść pomiędzy ludzi i zapytać ich o nich samych. Nie jest dobrze pytać jednego człowieka o drugiego; musimy się pytać każdego z osobna, jak się on czuje na prawdę; wtedy mamy szansę zbliżyć się do prawdy. I cóż odkrywamy? Pytając ludzi Zacznijmy od zapytania tych bogatych - tych, którzy mają więcej pieniędzy, niż pomysłów na ich wydawanie, którzy mieszkają w rezydencjach i podróżują najbardziej drogimi samochodami. Co by nam powiedzieli, gdyby się zdobyli na całkowicie szczerą i uczciwą rozmowę? Kiedy już dojdziemy do sedna, podzielą się z nami tajemnicą: nie są szczęśliwi. Może i osiągnęli oszer pisany przez "ajin" (bogactwo rozumiane w ściśle ograniczonym i ograniczającym sensie) - ale kiedy dochodzimy do oszer (szczęścia) - oni wciąż są bardzo "daleko od alef" ( Hebrajskie wyrazy oznaczające "szczęście" i "bogactwo" są bardzo podobne do siebie. Jedyną różnicą jest, że wyraz oznaczający "szczęście" zaczyna się literą alef, a ten drugi literą ajin. "Być daleko od alef" znaczy "nawet jeszcze nie zacząć").
Zazdrość i pożądania zakłócają spokój ich umysłu, kłopoty domowe narastają; ich żony są znudzone, a ich rozpieszczone dzieci dorastają w oddaleniu od nich; ich synowie są bezczelni, córki zbuntowane; cierpią z powodu nieskończenie wielu problemów tego typu. I nie myślcie, że te problemy są tylko marginesowe. Nic w tym rodzaju. Wszystkie one wyrastają z dostatku. "Nikt nie umiera ze spełnioną połową swych pragnień". Tak więc, niezadowolenie i frustracja towarzyszą nawet najbogatszym. Nie znajdziemy tu szczęścia. Spróbujmy zapytać się innych. Może tych średnio zarabiających? Ci ludzie zazwyczaj pracują na swą wypłatę bardzo ciężko i przez długie godziny. Spytajmy ich, może odkryli tajemnicę szczęścia? Lecz w trakcie badania odkryjemy coś bardzo zaskakującego. Pracują oni ciężko przez całe swoje życie, często chorując na wrzody żołądka, lecz nigdy nie wydaje się, że znajdują czas, aby cieszyć się ze swych pieniędzy. W czasie lat pracy, ciągle są zajęci, przygotowując się do osiągnięcia szczęścia.Jednakże, kiedy ich lata pracy się kończą, odkrywają, że są za starzy; ich zapał wygasł, i nie
umieją się cieszyć wolnym czasem, który mają. W swoim życiu nie robili nic innego poza pracą, a teraz gdy są jej pozbawieni, z trudnością znajdują jakąkolwiek wartość w swym życiu. Kiedyż wiec są oni szczęśliwi? Nigdy. Być może znajdziemy szczęście gdy pójdziemy jeszcze szczebel niżej w drabinie społecznej. Spytajmy robotników. Pracują oni ciężko dzień za dniem, a czasem nawet nocami, na swoją tygodniówkę. Ale oni nigdy nie będą zadowoleni, ponieważ czują, że są źle traktowani. Omijają ich najwspanialsze rzeczy w życiu, czują się wykorzystywani przez bogaczy. Oni - robotnicy - produkują dobra, ale nie wolno im z nich korzystać. Inni okradają ich z owoców ich własnej pracy. Czy to jest szczęście? Z pewnością nie. Gdzie w takim razie znajdziemy szczęście w tym naszym świecie? To było nasze pytanie, ale nie znaleźliśmy żadnej odpowiedzi. Zdawać by się mogło, że słyszymy tylko dobiegające z całego świata echo rozbrzmiewających słów: "Szczęśliwe życie? - Takie coś nie istnieje!" Wydawałoby się, że jest to ustalony wniosek potwierdzany i udowadniany, z którejkolwiek strony nie spojrzeć. Szukając lekarstwa Lecz teraz musimy się spytać: Dlaczego Bóg stworzył taki piękny i wspaniały świat, jeśli każdy żyjący na nim, każdy bez żadnego wyjątku, ma żyć w nieszczęściu i cierpieniu? To też nie jest dobry trop. Musi istnieć jakiś sposób, aby naprawić to straszliwe nieszczęście, jakie spadło na całą ludzkość. Musimy szukać lekarstwa, musimy znaleźć klucz do szczęścia. Możemy być pewni, że HASZEM, źródło wszelkiego dobra, musiał zaopatrzyć świat w drogę do szczęścia; tylko od nas zależy jej odnalezienie. Lecz zanim będziemy mogli odnaleźć lekarstwo, musimy wpierw zdiagnozować chorobę. Co to za epidemia, światowych rozmiarów, która okrada nasze życia ze szczęścia? Nasi Mędrcy, prawdziwi Mędrcy Tory, dali nam już odpowiedź. Jest jasno powiedziane w Misznie (Pirke Awot 4:28): "Zazdrość, pożądanie i duma - wyciągają człowieka z tego świata". Świat, tak jak Bóg go stworzył, jest szczęśliwym. To my usunęliśmy samych siebie ze świata szczęścia do świata cierpienia za pomocą tych trzech złych pożądań. Musimy więc tylko uciec od zazdrości, żądzy i prestiżu - co oznacza, że powinniśmy wygnać je z naszych serc - po to, aby przekształcić ten świat w wypełniony szczęściem aż po same krańce. I wtedy odkryjemy, że będziemy mieć nie tylko oszer pisane przez "alef" (szczęście), lecz także oszer przez "ajin"(bogactwo). Mędrcy mówią (Pirke Awot 4:1): "Kto jest bogaty? Ten, kto jest szczęśliwy ze swojej części". Nie mówią: 'jest on także bogaty', nie mówią również: 'jest on bardzo bogaty', mówią po prostu: 'jest bogaty' - i kropka! Prawdą jest, że ten, kto nie jest zadowolony z tego co ma w życiu - nie tylko, że nie jest szczęśliwy; nie jest on też bogaty.
W kategoriach materialnych może on mieć miliony w banku, ale nie jest on bogaty, jest biedny. Co to znaczy być biednym? Oznacza to nie mieć tego, czego się potrzebuje. Jeśli ktoś potrzebuje i pragnie czegoś, czego nie ma, jest biedny, jakkolwiek pokaźne ma konto w banku. Powinniśmy właściwie odkryć, że ten tak zwany "bogaty" człowiek jest naprawdę dużo gorszy od "biednego", ponieważ jego ambicje i potrzeby są znacznie większe. Potrzeby biednego człowieka są łatwiej zaspokajane, lecz pożądania i pragnienia wspinania się po szczeblach kariery bogatego nigdy nie będą zaspokojone; bo zaspokojenie jednej prowadzi do następnej, ad infinitum. Jeśli spojrzelibyśmy na nich tak, jak oni patrzą na siebie - a nie tak, jak biedny widzi bogatego - odkrylibyśmy, że obu się źle powodzi. Obaj żyją życiem nieszczęśliwym i sfrustrowanym; mimo to jednak, to właśnie "bogaty" jest gorszy od "biednego". Lecz ten, kto pokonał swe pożądania, któremu wystarcza minimum i jest zadowolony ze swojej części - ten kto nie pragnie niczego, czego nie ma - on jest bogatym człowiekiem. I nikt inny na świecie, poza nim, nie jest bogaty. Kierowanie własnymi ambicjami Kim jest ten człowiek? Przyjrzyjmy mu się bliżej. Powiedzieliśmy, że wygnał on pożądania i ambicje ze swego serca. Czy to oznacza, że jest on bez charakteru, bez energii, bez zapału? Czy to jest to, co nazywamy życiem? Czy jest on jak starzec, bez celów, pragnień, bez całej energii życiowej? Czy to mogłoby być to, co nazywamy szczęśliwym życiem? Nie! Z całą pewnością nie! Nic nie mogłoby być dalej od prawdy. My uważamy w ten sposób: Nie znajdzie się szczęścia w materialnych rzeczach; szczęście istnieje tylko w duchowych sprawach. Ten, kto rozkoszuje się bogatym życiem duchowym, jest szczęśliwy. A inny rodzaj szczęścia nie istnieje. Widzimy to u prawdziwych bne Tora (uczących się Tory). Ci szczęśliwi ludzie, którzy poświęcają cały swój umysł i pragnienia, entuzjazm i ambicje na dążenie za Torą i mądrością - oni doświadczają prawdziwego znaczenia szczęścia w świecie. I nie mówimy o przyszłym świecie; mówimy o tym świecie - tu i teraz. Oczywiście, że nie ma szczęścia bez celów, zapału, ambicji; wręcz te rzeczy są samym życiem. Ale wszystko zależy od tego, jakie są te cele, do czego dążą pragnienia i chęci, ku czemu są skierowane. Szczęście jest wtedy, gdy cele są osiągalne, kiedy ich wypełnienie nie zależy od kogoś innego, kiedy pozbawione są frustrujących bodźców, nazywanych zazdrością i osiąganiem
pozycji. Kiedy tak się dzieje? Tylko, gdy ambicje wypływają z miłości do Tory, miłości do mądrości, miłości do musaru - z pożądania prawdziwego, etycznego życia. Ten rodzaj ambicji może być zrealizowany przez nas samych. Im więcej energii i zapału włożymy w osiąganie tych celów, tym będziemy szczęśliwsi. My będziemy szczęśliwcami tego świata. Takie jest znaczenie miszny (Pirke Awot 6:4): "Taka jest droga Tory: będziesz jadł kromkę z solą, będziesz pił odmierzoną wodę, będziesz spał na ziemi i będziesz miał ciężko w życiu -ale zajmuj się Torą" - to znaczy, jeśli jesteś gotowy, aby czynić to wszystko z powodu twego ogromnego entuzjazmu dla Tory; jeśli wszystkie rzeczy, które świat uważa za drogocenne, nic dla ciebie nie znaczą, ponieważ jedyną rzeczą, którą uważasz za ważną jest twój postęp w Torze, to wtedy - "Jesteś szczęśliwy na tym świecie". Ty jesteś tym szczęśliwcem, nikt inny. I to jest prawda Tory na temat szczęścia.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Prawda i fałsz
tłumaczenie - Ewa Gordon
Co to jest prawda i co to jest fałsz? Gdy chodziliśmy do szkoły nauczono nas, że prawda to relacjonowanie faktów - tak jak się wydarzają, a fałsz to odwrotność tego. Jest to prawdziwe w prostych przypadkach, ale w życiu powstaje wiele sytuacji, gdzie ta prosta definicja nie jest odpowiednia. Czasem może być źle "powiedzieć prawdę" o naszym sąsiedzie, chyba że wymaga tego jakiś nadrzędny cel albo konieczność. A czasem może być konieczne by zmienić szczegóły, gdy cała prawda mogłaby przynieść szkodę zamiast pożytku. W takich przypadkach, to co wydaje się być prawdą jest fałszem, ponieważ przynosi zły skutek, a to co wydaje się być fałszem może pomóc w osiągnięciu prawdy. Lepiej jeśli zdefiniujemy prawdę jako coś, co sprzyja dobru i jest w zgodzie z wolą Stwórcy, a fałsz określimy jako coś co sprzyja zawstydzeniu Księcia Fałszu - czyli złej siły w świecie. Pociąga to za sobą to, że nikt nie może odnieść sukcesu w zmuszaniu swojego zachowania do prawdy tak długo jak materialistyczne, egoistyczne i złe popędy dominują jego umysł. Jego oczy będą zaślepione i będzie nieuchronnie przekręcał wszystko, by pogodzić to ze swoimi pożądaniami. Werset mówi: "Resztki Izraela nie czynią niesprawiedliwości i nie mówią fałszywie" (Cefania 3:13) Kto to jest? Przypuszczalnie ci sami, o których jest
napisane: "On wybacza grzechy resztkom swojego dziedzictwa" (Micha 7:18) i których rabini określają jako "Tych, którzy czynią siebie samych resztkami"(Jalkut Szimoni ad loc. 559) To znaczy czynią "siebie" - swoje egoistyczne zainteresowania i materialistyczne pożądania - resztkami, dają im bardzo małą ważność, a ich główne dążenie jest skierowane na duchowe osiągnięcia. I to gwarantuje ich prawdziwość, uczciwość i prawość we wszystkich ich działaniach. Ten, kto jest kierowany przez egoistyczne ambicje i materialne pożądania nie może być całkowicie uczciwy i godny zaufania. Jego pogoń za nagrodą zawsze będzie silniejsza niż jego dążenie prawdy. Nawet jeśli zdarzy się tak, że jego stwierdzenia czy działania mogą czasem zgadzać się z prawdą, to są one jednak jak fałsz. W życiu wszystko jest podporządkowane głównemu celowi. Jeśli ktoś ma fałszywy cel - wszystko jest fałszem. Kiedy Jakub wziął błogosławieństwo od swojego ojca, które miało być początkowo dla Ezawa i wyszedł, mijając Ezawa w drzwiach, Tora mówi: 'Izaak' zadrżał wielkim drżeniem' (Jalkut Szimoni ad loc. 115). Rabini mówią: 'Kiedy Ezaw wszedł, Gehenna weszła razem z nim. Ściany domu zaczęły się rozgrzewać. Izaak powiedział: Mi eifo hu hacad cajid? (Kto jest ten, kto poluje na zdobycz?) co znaczyło: Mi eifo? - Kto jest ten, kto ma być upieczony (leafot) tutaj, ja czy Jakub? HASZEM odpowiedział mu: Ani ty ani Jakub, ale hu hacad cajid - ten, który poluje na zdobycz - Ezaw.' Izaak wyczuł oszustwo, ale zastanawiał się, kto zawinił: czy był to Jakub, który w końcu jawnie oszukał? Czy był to może sam Izaak, który pozwolił dać się oszukać? W każdym razie, czuł on, że coś jest nie w porządku ("głos jest głosem Jakuba..."), ale wolał to zbagatelizować. HASZEM zapewnił go, że to nie oni byli winowajcami. Kłamstwo, oszustwo były przygotowane przez Ezawa; to co oni zrobili - to przywrócenie sprawy do ich właściwego stanu; zgodnie z prawdziwą sytuacją. To Ezaw "polował ustami" i był przyczyną fałszywej sytuacji, która powstała, sytuacji, która była teraz oczyszczone przez ten ich akt. I to Ezaw będzie ukarany. Osoba, której głównym dążeniem są fałszywe cele musi zdawać sobie sprawę, że wszystkie jej działania mają w sobie coś z tego fałszu -nawet te, które wydają się być micwami. Midrasz mówi, że reszaim (źli ludzie) wykorzystują micwot, by zwiększyć swoje możliwości czynienia zła. To przypomina historię o człowieku, który znalazł ubranie na drodze. Zabrał je do miasteczka i chodził wypytując 'kto zgubił to ubranie?' Wszyscy wyszli, żeby go zobaczyć, mówiąc 'czy widzieliście kiedyś takiego cadyka?' I natychmiast postanowili zrobić go przywódcą miasteczka. I w ciągu kilku lat doprowadził on miasteczko do upadku. Tacy są reszaim. Ezaw uronił trzy łzy przed ojcem. Czy nie dostał w zamian
Góry Seir? W końcu staje się jasne, że "dobre" czyny złych są tylko hipokryzją i udawaniem - pułapką dla nieostrożnych. Sukces jaki osiągają oni w tym świecie jako nagrodę za swoje micwy jest zamieniany przez nich w destrukcyjną broń. A prawdą jest, że to było ich celem, świadomie, czy nieświadomie - od samego początku. (Oczywiście micwy takiego rodzaju nie zasługują na nagrodę. Ale żadna micwa, nawet spełniona z najniższych pobudek nie pozostaje bez nagrody w tym świecie. Duchowa nagroda w Przyszłym Świecie jest zarezerwowana dla duchowych aktów; ale nawet zewnętrzna forma micwy pociąga za sobą nagrodę w tym świecie - w świecie form zewnętrznych. Dzieje się tak, aby nie było znieważania świętości Bożego Imienia. Nikt nie może powiedzieć, że HASZEM zatrzymuje komukolwiek swoją sprawiedliwą nagrodę. Ale skoro umożliwia to złym pomnażać ich złe czyny, taka "nagroda" jest w istocie karą.) Midrasz kończy fragment, o którym była mowa wcześniej ('Gdy wszedł Ezaw Gehenna weszła razem z nim...') następująco: O myśliwy! Jak polowano na ciebie! O wyłamujący bramy! Jak twoja brama jest złamana i zniszczona! Jakie jest znaczenie wersetu z Przysłów 12:27 "Oszust nie będzie miał czasu przygotować swojej zdobyczy, ale skarbem człowieka jest drogocenne złoto"? Święty Jedyny, niech będzie błogosławiony nie pozwoli na żadną zwłokę wobec oszusta i jego zdobyczy. Jak powiedział Rabi Jehuszua Ben Lewi: przez cały ten dzień Ezaw polował na jelenia i związywał go, a anioł przychodził i rozwiązywał go; łapał ptaki, a anioł je wypuszczał. Jaki był cel tego wszystkiego? Po to aby Jakub przyszedł i wziął błogosławieństwa, które są najbardziej drogocenną rzeczą na świecie, a były przeznaczone dla niego. To mówi nam, że oszuści nie tylko są wykluczeni spośród "resztek", które są przeznaczone do Przyszłego Świata, ale nie osiągają też swoich celów także w tym świecie. Cała ich przebiegłość się marnuje, ich pracowite wysiłki się rozpadają, nie jedzą i nie cieszą się z efektów swojego polowania. HASZEM nie opóźnia swoich działań wobec oszustów. Mogą oni być już w pobliżu swoich celów - i w ostatnim momencie ich intryga zostanie zniweczona. Tora mówi o tym w szczególności w odniesieniu do Ezawa. Mogłoby się wydawać, że w tym kontekście Ezaw był niewinną stroną; robił tylko to, co przykazał mu ojciec; wydaje się zaś, że Jakub dokonał oszustwa - dlaczego więc anioł był posłany, by powstrzymać Ezawa od spełnienia jego micwy? Tora chce nam pokazać sąd Nieba odnoszący się do prawdy i fałszu. Jakub uczynił coś, co było oszustwem, ale dokonał swojego czynu z niechęcią, płacząc i pod wielką presją. Nie myślał o sobie; jego celem było doprowadzenie w rezultacie do sytuacji, która byłaby w zgodzie z wolą HASZEM. "Fałsz dla prawdy" - tak jak w tym przypadku - jest prawdą. Ezaw jest założycielem społeczności hipokrytów, która istnieje aż do dzisiaj.
Ezaw chciał oddzielać dziesięcinę ze słomy i soli, a w tym samym czasie popełniał największe grzechy. Ezaw powoływał się na podtrzymywanie rodzinnej tradycji, żeniąc się w wieku 40 lat, utrzymując jednocześnie w tajemnicy wiele zakazanych związków z zamężnymi kobietami. Ezaw pokazał, jak ktoś może popełnić wszystkie grzechy tego świata, a pozostać wysoce szanowaną osobą, nie zamieszaną nigdy w żaden "skandal". To tak zwany "gentleman", który jest cały zakłamany, wszystko co robi przyczynia się do fałszerstwa w jego życiu. Ponieważ HASZEM nie ociąga się w działaniu wobec oszusta, jest konieczne, by pokrzyżował jego plany w odpowiednim czasie i by istniała pewność, że oszust straci wieczne błogosławieństwo. Musi być ujawniony jako oszust przed swoim ojcem główną ofiarą jego hipokryzji. Musi słyszeć ostateczne orzeczenia ojca: "I Jakub będzie błogosławiony" (Gen. 27:33). "Podpisem Boga jest Prawda." Jeśli jest jakieś jedno przesłanie, które Rabi Dessler ma dla naszego pokolenia, to że Tora Boga jest ponad wszystkim - prawdy; prawdy i uczciwości w naszych czynach wobec innych; uczciwości i szczerości w naszym najbardziej prywatnym, wewnętrznym życiu. Złota nić, która wiedzie przez myśl Rabiego Desslera to żądanie absolutnej szczerości, prawdy i konsekwencji w naszym życiu.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Narzędzia do służby Haszem
tłumaczenie: Katarzyna Czerwińska
W swojej wielkiej dobroci, Haszem podarował nam niezliczone kelim narzędzia i instrumenty których możemy używać, aby rozwijać naszą duchową służbę. Są to rodzice, nauczyciele, rabini, książki, pomysły, miejsca i sytuacje - wszystko i wszyscy których spotykamy mogą stać się środkiem naszego duchowego wzrostu. Haszem obdarzył nas jeszcze większą chesed (dobrocią), pozwalając, aby nowe kelim pojawiły się kiedy ich potrzebujemy. Wielki cadik może czuć, że dostępne mu kelim są niewystarczające. Haszem może wówczas pomóc mu stworzyć nowy rodzaj keli, który stanie się własnością wszystkich. Znajdujemy tę ideę w Midraszu (Bereszit Raba 65:9): Awraham prosił o [znaki] starości. Mówił przed Bogiem: Panie wszechświata! Człowiek i jego syn wchodzą razem do jakiegoś miejsca i nikt nie wie, komu należy się honor. Gdybyś przyozdobił go znakami starości, problem zostałby rozwiązany. Bóg odpowiedział mu: ...Prosiłeś o dobrą rzecz i zacznie się ona od ciebie. Od początku księgi [Bereszit] aż do tego miejsca ["I Awraham
zestarzał się" (Bereszit 24:1)], podeszły wiek ani raz nie jest wspomniany. Kiedy pojawił się Awraham, została mu dana starość. Jicchak prosił o cierpienie. Mówił przed Bogiem: Panie Wszechświata! Jeśli człowiek nigdy nie doświadczył cierpienia, jak ma stanąć przed atrybutem sprawiedliwości? ...Prosiłeś o dobrą rzecz; rozpocznie się ona z tobą. Kiedy pojawił się nasz Praojciec Jicchak, zostały mu dane cierpienia, jak jest powiedziane: "Kiedy Jicchak się zestarzał, jego wzrok osłabł i nie mógł widzieć" (Bereszit 27:1). Jaakow prosił o chorobę. Powiedział: Jeśli człowiek nie zachoruje na krótko przed śmiercią, jak będzie mógł ułożyć sprawy między swoimi dziećmi? Jeśli jest chory przez dwa albo trzy dni, problem jest rozwiązany... Prosiłeś o dobrą rzecz; od ciebie się ona zacznie. Pierwsza wzmianka w Torze na temat choroby jest w tym wersecie, "Powiedziano Josefowi, że jego ojciec jest chory" (Bereszit 48:1). Główną cechą Awrahama, jak wiemy, była miłująca dobroć - chesed. To z chesed pochodzi pragnienie szczerego uhonorowania innej osoby, aby sprawić jej przyjemność. Dlatego właśnie dla Awrahama było problemem to, że nie mógł od razu rozpoznać osoby, której należał się honor. Czuł potrzebę nowego keli i Haszem spełnił jego życzenie. Prawdziwie i szczerze czuł, że oznaki starości pomogłyby mu w jego służbie Haszem. Główny tryb służby naszego Praojca Jicchaka był w aspekcie surowej sprawiedliwości - midat ha-din. Z tego punktu widzenia, czuł potrzebę keli, które przywiodłoby człowieka do pokuty. Potrzebował znaku, że nie wszystko jest z nim w porządku; ze swojej fizycznej choroby nauczyłby się lekcji odnośnie swoich duchowych braków. Dlatego prosił Boga o cierpienie, a ślepota jest z pewością formą cierpienia. Nasz Praojciec Jaakow był "prostym człowiekiem" (Bereszit 25:27). Jego główną midą była prawda, która - jak zobaczymy - umożliwia człowiekowi zaprowadzenie pokoju między ścierającymi się czynnikami i pogodzenie przeciwników. To on zobaczył, że nie będzie pokoju pomiędzy jego spadkobiercami, jeśli nie będzie miał czasu przed śmiercią aby dać osobiste instrukcje swojej rodzinie i rozwiązać wszystkie możliwe punkty konfliktu wśród nich w duchu prawdy. Ludzie posiadają różne cechy charakteru i pokój nigdy nie zagości pomiędzy nimi bez midy prawdy. Dążąc do prawdy, każdy człowiek pragnie spełnić swoje szczególne zadanie w świecie, które jest częścią przydzieloną mu osobiście przez Haszem. Prawda pokaże mu, jak fałszywe jest bycie zazdrosnym o część kogoś innego. Pod wpływem prawdy zobaczy, że jedynie dzięki zjednoczonym wysiłkom różnych ludzi można osiągnąć końcowy rezultat. Wzajemnie się uzupełniają i pokój i harmonia ukonoruje ich wysiłki. Jaakow czuł, że potrzebuje ostrzegawczego sygnału, że śmierć jest blisko, tak aby móc się upewnić, że pomiędzy jego spadkobiercami panuje pokój. Widzimy, że każdy z naszych Awot wynalazł keli - dla pożytku wszystkich ludzi w świecie służących Haszem - które było najbardziej odpowiednie dla jego własnej, osobistej cechy.
Rabi Eliyahu Eliezer Dessler ur. 16 Siwan 5652 roku zm. 25 Tewet 5714 roku (31 grudnia 1953 r.)
Przyczyny pośrednie i przyczyny podstawowe
tłumaczenie: Katarzyna Czerwińska
(do parszat "Bo") Powiedzmy, że jakiś człowiek przebywa długą drogę ze swojego rodzinnego miasta do Jerozolimy. Przypadkiem spotykam go i pytam: "O, cześć! Co cię tu sprowadza?" Jeśli odpowie: "Samolot", zrozumiem, że unika prawdziwej odpowiedzi. Ale jeśli powie: "Nauka Tory", to będzie dobra odpowiedź. Nie pytałem o przyczynę pośrednią - Boeing jet lub coś innego - ale o właściwą przyczynę, cel, który ów człowiek miał na myśli przyjeżdżając tu. Wydaje się to bardzo proste. Ale jakże często przeoczamy tę różnicę, omawiając nasze codzienne sprawy? Okazuje się, że zwykle poświęcamy prawie całe nasze zainteresowanie pomocniczym przyczynom rzeczy i bardzo mało myślimy o właściwych przyczynach. Kiedy ktoś zachoruje, uchowaj Boże, pytania, które zadajemy, skierowane są zazwyczaj na przyczyny pośrednie: Jak on złapał tą chorobę? Jakie były okoliczności? Czy był osłabiony, itd.? Nawet jeśli postawione pytanie brzmi: Dlaczego zachorował?, wciąż myślimy w kategoriach przyczyn drugorzędnych. Jedynie bardzo rzadko zadajemy pytanie: Dlaczego Haszem pozwolił mi złapać tęą chorobę? Materialistycznie nastawiony człowiek widzi we wszystkim jedynie rękę przypadku. Nie może pojąć ostatecznych celów. Z drugiej strony, duchowa osoba jest przede wszystkim zainteresowana celem, a o wiele mniej pośrednimi przyczynami. Dla takiego człowieka jest jasne jak słońce w południe, że wszystko, co dzieje się na świecie ma duchowy cel. Może to być przebudzenie nas, nauczenie czegoś, lub
rzucenie nam wyzwania. Możemy być niemal pewni, że ma to coś wspólnego z celem, dla którego jesteśmy na tym świecie, a którym jest uświęcenie Imienia Boga i objawienie Jego wielkości. Zobaczmy, jak nasi Mędrcy odpowiadają na pytanie: "Skąd ta rzecz pochodzi"? Ostatnią plagą przed śmiercią pierworodnych była plaga ciemności. W Midraszu (Szmot Raba 24:2) nasi Mędrcy pytają: Skąd wzięła się ciemność? Jest na ten temat spór pomiędzy Rabim Jehudą a Rabim Nechemią. Rabi Jehuda mówi, że przyszła ona z ciemności w górze ciemności, którą Bóg okrywa Swoją chwałę, jak mówi wiersz: "Czyni ciemność Swoją kryjówką..." (Psalm 18:12) Rabi Nechemia mówi natomiast, że ciemność ta pochodzi z ciemności w dole - ciemności gehinom - jak mówi werset: "I ziemia pokryła się ciemnością, cieniem śmierci i chaosem" (Job 10:22). Maharal (Gwurot Haszem, rozdz. 34) wyjaśnia, że ciemność oznacza nieistnienie. Są w człowieku dwie formy 'nieegzystencji'. Skoro jest on istotą stworzoną, z pewnością był taki czas, kiedy nie istniał. Jest to istotny deficyt już w samej definicji człowieka. W dodatku, w każdym człowieku znajduje się niedostatek wywodzący się z tych wszystkich rzeczy, które człowiek zrobił źle podczas swojego życia i całego czasu, który stracił. To również są formy nieegzystencji. Oznacza to, że z Bożego punktu widzenia, życie człowieka jest przerwane przez pewne obszary ciemności - 'nieegzystencji'. Pierwszą formę nieistnienia tj. fakt, że był taki czas, kiedy człowiek nie istniał, nasi Rabini nazywają "ciemnością z góry", wyższą ciemnością. Kiedy rozważamy ten fakt, zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że cały świat jest, sam w sobie ciemnością. Cała nasza egzystencja jest otoczona przez ciemność. Istniejemy jedynie dlatego, że pełnia Bożej chwały jest zakryta. Druga forma ciemności - ciemność gehinnom - uczy nas, że czyny człowieka przestają mieć prawdziwą egzystencję, jeśli są skażone przez zło.* Plaga ciemności, jak wszystkie plagi, ma nas czegoś nauczyć. Dysputa między Rabim Jehudą a Rabim Nechemią jest o tym, z którego aspektu ciemności mamy się więcej nauczyć. Czy jest to: zastanawianie się głęboko nad nicością człowieka, jakiego pochodzenia jest nicość? Czy też: rozważanie próżności czynów człowieka i jego niepowodzeń we właściwym działaniu? (To wydaje się być intencją Maharala w jego omówieniu tego midraszu). Prawdziwe przyczyny Widzimy, że kiedy Chazal zadają pytanie "skąd to się wzięło?", wyraźnie mówią o ostatecznych przyczynach. Lekcja, której musimy się nauczyć z jakiejś rzeczy lub wydarzenia, jest jego ostateczną
przyczyną - celem, dla którego zostało przywiedzione na świat. Prawdziwe przyczyny wydarzeń to przyczyny duchowe. Jeśli mielibyśmy na przykład zapytać, co spowodowało śmierć pierworodnych w Egipcie, bezcelowym byłoby szukać bakterii lub innych przyczyn naturalnych. To nie były przyczyny, ale raczej skutki. Siłą, która zabiła pierworodnych i spowodowała wyzwolenie z Egiptu, była odwaga Żydów w zabijaniu baranka na ofiarę pesachową przed samymi oczami Egipcjan. Wcześniej, faraon pytał, dlaczego muszą podróżować trzy dni drogi od Egiptu, aby złożyć ofiarę Haszem? Sugerował, że mogliby zrobić to w samym Egipcie. Odpowiedź Moszego brzmiała: "Nie byłoby właściwym zrobić coś takiego. Jest odrażającym dla Egiptu [ich boga] to, co składamy na ofiarę naszemu Bogu. Gdybyśmy zarżnęli na ich oczach odrazę Egiptu, z pewnością by nas ukamienowali" (Szmot 8: 21-22). Jednakże, gdy Bóg dał Izraelowi przykazanie zabicia ofiary pesachowej, nakazał im zarżnąć ją na oczach Egipcjan. I nie tylko to, ale kazał im też trzymać baranka w swoich domach przez cztery dni przed samą ofiarą, aby ich intencja była widoczna dla wszystkich (Szmot 12:3-6). Kiedy Mosze to usłyszał, był zdumiony. Powiedział Bogu: "Panie Wszechświata! Jakże mogę prosić ich o zrobienie czegoś takiego? Czy nie wiesz, że Egipcjanie czczą baranka? Jeśli zabijemy go na ich oczach, ukamienują nas!" Na to Bóg odpowiedział: "Izrael nie opuści tego miejsca, zanim nie zarżnie bogów Egiptu przed ich oczami i nie pokaże wszystkim, że ich bogowie są bez wartości" (Szmot Raba 16:3). Tej samej nocy kiedy zjedli ofiarę pesachową korban Pesach, śmierć przyszła na pierworodnych Egipcjan. Co było przyczyną ich śmierci? Bóg stawia to jasno: "Wy zabiliście korban Pesach, a ja zabiłem pierworodnych" (Szmot Raba 15:12). * Dla wyjaśnienia tego konceptu zobacz esej "Test Adama i lekcja dla nas, która wypływa z testu", paragraf "Rozwiązanie Rambama". Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Utwardzenie serca faraona
tłumaczenie: Katarzyna Czerwińska
(do parszat "Waera") Nasi wielcy komentatorzy dali nam różne interpretacje tego, jak Bóg zatwardził serce faraona. Wyjaśnimy poniżej kilka z nich. RASZI "Ponieważ postępował niegodziwie...i jest Mi (Bogu) dobrze wiadomym, że narody nie pokutują szczerze, lepiej dla Mnie, żeby to
serce stwardniało, abym mógł pomnożyć moje znaki...." (do Szmot 7:3). RAMBAM wyjaśnia, że z powodu wcześniejszych grzechów faraona, sprawiedliwość wymaga, aby drogi teszuwy (skruchy) były dla niego niedostępne. Pisze: "Jest możliwe, że człowiek popełni tak wiele ciężkich grzechów, iż Prawdziwy Sędzia zadecyduje, że sprawiedliwą karą za grzechy, które człowiek popełnił ze swojej wolnej woli, będzie zabranie mu możliwości zrobienia pokuty, tak, że umrze i zginie przez swoje grzechy W tym sensie możemy zrozumieć, co Bóg powiedział przez proroka Izajasza (6:10): 'Znieczul serce tego ludu. Dotknij ich uszy głuchotą, odwróć ich oczy, aby nie widzieli swoimi oczami i nie słyszeli swoimi uszami, i nie rozumieli swoim sercem, nie pokutowali i nie zostali uzdrowieni'. W tym znaczeniu mamy też rozumieć słowa Tory: 'I zatwardzę serce faraona'." (Hilchot Teszuwa 6:3). RAMBAN oferuje dwa wyjaśnienia. W pierwszym, proponuje objaśnienie podobne do Rambama, ale w drugim tłumaczy, że Bóg zatwardził serce faraona, aby nie mógł on przeciwstawić się plagom, tak aby nie pokutował jedynie ze strachu (do Szmot 3:1). Wyjaśnienie IBN EZRY jest trochę skomplikowane. Jego znaczenie wydaje się być takie, że zatwardzenie serca faraona było naturalną konsekwencją jego własnego charakteru. Jest to przypisywane Bogu tylko dlatego, że wszystkie naturalne wydarzenia ostatecznie wypływają od Boga. Dlatego, czy werset mówi "Faraon zatwardził swoje serce", czy też "Bóg zatwardził serce faraona", nie ma różnicy. Jest za to ukarany, ponieważ człowiek ma moc, aby zmienić swą naturę" (do Dwarim 5:26). RABI JICCHAK ARAMA utrzymuje, że zatwardzenie serca faraona nie znaczy, że Bóg powstrzymuje go od zrobienia teszuwy. Oznacza to raczej, że Bóg dał mu pełną swobodę, aby działał ze swoich złych intencji, aż do gorzkiego końca i w ten sposób przyniósł swoje własne zniszczenie (Akedat Jicchak, Szaar 36), jak mówią Rabini: "Człowiek jest prowadzony ścieżką, którą sam wybiera" (Makot 10b). Przypisuje się to Bogu, ponieważ Bóg dał mu wszelką sposobność, aby doprowadził swoje złe zamysły do pełni. Czynił to przez sprowadzanie plag, jednej za drugą, dając faraonowi odpocząć pomiędzy każdą plagą. Jest to logiczne ze stwierdzeniem Chazal: "Jeśli człowiek chce się splugawić, droga jest przed nim szeroko otwarta" (Joma 38b). Podobnie, "Bóg znieczulił ducha Sichona" (Dwarim 2:30), przez pokazanie mu widocznej słabości w Izraelu, w której nie wykazywali żadnego oporu przeciw Edomowi (Bamidbar 20:21). SFORNO
pisze: "Powstrzymał go od zrobienia nieszczerej teszuwy, pochodzącej jedynie ze srogości plag" (do Szmot 7:3). Jest to równoznaczne z drugim wyjaśnieniem Rambana.
Analiza wyjaśnień Wiemy dobrze, że skalanie, które przynosi ze sobą grzech, jest samo w sobie karą za ten grzech - "Nagrodą za micwę jest sama micwa i podobnie, karą za grzech jest sam grzech" (Awot 4:2). Przez grzech, grzesznik traci swoją duchową istotę i cały jego ból i cierpienie są w tym zawarte. Wydaje się w takim razie, że wyjaśnienia Rasziego, Rambama, i pierwsze Rambana są wszystkie równoznaczne. Również kiedy Ibn Ezra i Raw Jicchak Arama twierdzą, że kara jest "naturalną" konsekwencją grzechu, wypływa to z zewnętrznego punktu widzenia, który widzi karę jako coś oddzielnego od grzechu. Z duchowego punktu widzenia, nie ma różnicy, czy nazwiemy to naturalnym czy nie. "Naturalna" konsekwencja jest częścią Bożego wyroku dotyczącego konsekwencji grzechu.
Powtórzony grzech Midrasz Raba objaśnia ten temat następująco: Rabi Jochanan mówi: Ten werset wydaje się dawać odstępcom powody by twierdzić, że faraon został pozbawiony możliwości zrobienia teszuwy. Rabi Szymon Ben Lakisz odpowiedział: Niegodziwcy nie mogą nic powiedzieć. "Bóg szydzi z szyderców" (Miszle 3:34). Jeśli Bóg ostrzega kogoś raz, dwa, lub trzy razy, a ten nie odpowiada, On zamyka drzwi jego serca, aby ukarać go za wcześniejsze grzechy. Podobnie, faraon został pięciokrotnie ostrzeżony przez Boga, ale nie zwrócił na to żadnej uwagi. Bóg powiedział do niego: Zatwardziłeś swój kark i znieczuliłeś swoje serce: dodam ci skalania dużo więcej ponad to, które spowodowałeś sam (Szmot Raba 13:3). Człowiek grzeszy, ponieważ przychodzi na niego duch szaleństwa (Sota 3a). Później dochodzi z powrotem do zmysłów i żałuje tego, co zrobił. Rabini mówią: "Grzesznicy są pełni żalu" ( Nedarim 9b). "Kiedy człowiek zgrzeszył, a później powtórzył swój grzech, wydaje mu się, że jest mu on dozwolony" (Moed Katan 27a). Szaleństwo zadomowiło się w jego umyśle i teraz stało się kwestią zasady. Przypomina mi to historię, którą słyszałem o pewnym ciężko chorym na cukrzycę człowieku. (Było to przed wynalezieniem insuliny). Niestety, człowiek
ten uwielbiał słodycze. Widział czekoladę, nie mógł oprzeć się pokusie i zaczynał ją jeść. Z początku był na siebie zły, wiedząc, że stawia swoje życie w niebezpieczeństwie. Po zjedzeniu dwóch lub trzech kawałków decydował, że równie dobrze może czerpać z tego przyjemność, mówiąc do siebie: "Jedz, pij i raduj się, bo jutro możesz umrzeć" (zob. Izajasz 22:13). I dokładnie tak właśnie się stało; za półtora roku był już martwy. Jego żal przychodził jedynie wtedy, gdy duch szaleństwa opuszczał go na chwilę. Kiedy powtarzał swoje wykroczenie, stawało się ono dla niego kwestią zasady i wówczas nie było już więcej możliwości pokuty. To jest znaczenie powyższego midraszu. Słowa: "Grzech staje się jakby dozwolony" i "dodam ci skalania do twego własnego", są identyczne (Maharal, Netiwe Hateszuwa, rozdz.1). Dodanie skalania nie jest nowym wyrokiem; jest naturalną konsekwencją.
Dwie formy teszuwy Drugie wyjaśnienie Rambana, które jest identyczne z wyjaśnieniem Sforno, może być wytłumaczone przez następującą gemarę: Rabi Eliezer mówi: Jeśli Izrael zrobi teszuwę, zostaną wykupieni; jeśli nie zrobi, nie zostaną wykupieni. Rabi Jehuda odpowiedział mu: Jeśli nie zrobią teszuwy nie będą wykupieni? [Oczywiście Bóg obiecał Izraelowi, że Masziach przyjdzie wcześniej czy później?] Ale Bóg wzbudzi przeciwko nim króla, którego dekrety będą gorsze od dekretów Hamana i Izrael zrobi teszuwę. (Sanhedryn 97b) Maharal pyta: wydaje się, że zarówno Rabi Eliezer jak i Rabi Jehoszua zgadzają się, że Izrael zrobi teszuwę, więc o czym ta dyskusja? Odpowiedź brzmi, że są dwa rodzaje teszuwy, jedna pod przymusem, a druga z własnej woli (Necach Jisrael, rozdz.31). Wyjaśnienie jest takie. Cierpienie może mieć dwa efekty. Może przywieść człowieka do teszuwy, ponieważ jego doświadczenie obudzi go do rozpoznania iskry prawdy w jego własnym sercu. Cierpienie może jednak łatwo złamać wolę człowieka. Jego pragnienia zostają osłabione przez męczarnie. Różnica jest taka, że w drugim przypadku, gdy cierpienia zostają usunięte, jego pragnienia - i jego grzechy - powrócą. Ale nawet to jest pewnym rodzajem teszuwy. Przynajmniej w tym momencie nie grzeszy. Jednak nie jest to prawdziwa teszuwa, ponieważ zło nadal tkwi w jego sercu. Prawdziwym celem wszystkich kar jest to, aby nauka z nich płynąca przywiodła człowieka do całkowitej pokuty i szczerej poprawy jego
ścieżek. Istnieje jednakże możliwość, że ta osoba zostanie jedynie zastraszona przez cierpienie; przestaje grzeszyć, jednak nie z powodu pokuty, ale ponieważ nie może znieść więcej cierpienia. Gdy tak się dzieje, prawdziwy cel cierpienia zostaje zniweczony. W swoim miłosierdziu, Bóg działa ku wzmocnieniu serca grzesznika, tak, aby nie został pokonany przez cierpienia zanim nauczy się od nich jak dochodzić do prawdziwej pokuty. W przypadku Izraela przy końcu wygnania, kiedy nie będzie można już więcej odwlekać teszuwy i "pokolenie będzie całkowicie pogrążone w grzechu" (Sanhedryn 97b), nawet ten drugi rodzaj pokuty zostanie zaakceptowany. Jecer hara (skłonność do złego) będzie całkowicie usunięta przez cierpienie i ludzie przestaną grzeszyć. Bóg objawi swoją chwałę za pośrednictwem swego sprawiedliwego Mesjasza, który nauczy Izrael prawdziwych dróg życia.
Im większy człowiek, tym większa jecer Nasi Rabini powiedzieli: "Im większy jest człowiek, tym większy jest jego jecer hara" (Kiduszin 52b). Ma to prostą przyczynę. Im większy jest człowiek, który przeszedł wszystkie swoje próby i nic nie powiększyło jego jecer hara, nie będzie miał więcej żadnej sposobności, aby ćwiczyć swoją wolną wolę. Z tego powodu Bóg zawyrokował, że osoba ta nigdy nie straci swojej bechiry (duchowego poziomu, z którego dokonuje wyborów). Kiedykolwiek człowiekowi udaje się osiągnąć duchowy triumf i wejść w światło, jego horyzont zostaje zaciemniony przez odnowiony mrok i nowe wyzwanie staje przed nim. To jest różnica między cadikiem (sprawiedliwym) i rasza (grzesznikiem). Cadik wybiera dobro, nawet jeśli skala dobra i zła jest równomiernie wyważona przed nim. Z drugiej strony, rasza nie wybierze dobra i nie wykaże żadnego pragnienia ku temu, choć mógłby łatwo to zrobić, gdyż dobro i zło są zrównoważone w jego sercu. Kiedy faraon zobaczył wszystkie znaki uczynione przez Moszego i Aharona, wszystkie cuda dziesięciu plag, zdał sobie sprawę z mocy Haszem. Stał się, w pewnym sensie "większy". Aby zrównoważyć to, Bóg musiał wzmocnić jego jecer hara - zatwardzić jego serce, aby przywrócić równowagę bechiry. Podsumowując: zatwardzenie serca faraona nie było nadzwyczajnym wydarzeniem. To samo dzieje się z sercem każdej osoby walczącej z jecer hara (skłonnością do złego). Powinniśmy wiedzieć, że słowa "zatwardzę serce faraona" są tłumaczone przez Targum Jonatan jako "zatwardzę jecer hara serca faraona". Ten cały epizod uczy nas wielkiej lekcji o działaniu jecer hara w każdym ludzkim sercu.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Duchowe przywiązanie do Tory
tłumaczenie: Katarzyna Czerwińska
Mój świętobliwy pradziadek, Rabi Jisrael Salanter napisał w swym słynnym Liście na temat musaru: Najbardziej wzniosła i zasadnicza z terapeutycznych metod Tory przy leczeniu [duchowych] chorób spowodowanych przez jecer, jest studiowanie z wytężeniem i dogłębnie prawa związane z tym szczególnym grzechem [do którego jest się skłonnym]. Jest to potężne narzędzie i może owocować stopniowo w obdarzaniu psychiki cennymi wartościami. Ale jest również inny aspekt duchowej natury, której źródła pozostają nierozpoznane przez ludzki intelekt i zmysły i do tego odnoszą się nasi Rabini, gdy mówią: "Tora może wybawić kogoś od grzechu w czasie kiedy się nią zajmuje". I wybawia go od grzechu niezależnie od tego, którą częścią Tory się zajmuje. Może studiować o "wołu który bodzie krowę" (Bawa Kama 5) lub podobne kwestie, i to zbawi go od [zupełnie niezwiązanego z tym grzechu] złej mowy, bo duchowość Tory chroni go. Musimy rozważyć to starannie. Tora mówi, "Wiedz dzisiaj i zwróć to do swego serca, że HASZEM jest Bogiem na niebie w górze i na ziemi w dole..." "Wiedz" odnosi się do wiedzy intelektualnej; "zwróć to do swego serca" oznacza wiedzę która przenika do podświadomości i tak wpływa na nasze czyny. Jest ogromna pusta przestrzeń w ludzkiej psychice, która znajduje się pomiędzy intelektualną wiedzą a jej realizacją w sercu. Tylko jeśli ktoś osiągnie bliskie połączenie "wiedzy" i "serca" bez żadnej przepaści pomiędzy, wtedy jego czyny będą zgodne z wiedzą którą posiada. Dopóki jest przestrzeń pomiędzy tymi dwoma, jecer hara okopuje się w powstałej pustce i daje dostęp do wszystkich tęsknot i wyobrażeń tego świata. Wszystkie myśli wypływające z samolubnej natury człowieka mają tam swoje miejsce i stamtąd podporządkowują sobie serce. "Oko widzi a serce pożąda". "Oko widzi" przez wejście do pustej przestrzeni; natychmiastową konsekwencją jest "serce pożąda." To jest to, co wzbudza zdziwienie Rabiego Jisraela w liście, kiedy zauważa, że "Człowiek jest wolny w swojej wyobraźni, ale spętany przez swój intelekt". Wyobrażenia świata rozwijają się z największą łatwością ze zwykłej wiedzy w pożądanie serca. Ale jeśli przychodzi do spraw umysłu, jakże długa jest droga od "wiedz" do "zwróć to do swego serca"! Podbijanie wewnętrznej
przestrzeni Ta przestrzeń pomiędzy "wiedzą" i "sercem" jest polem walki z jecer miejscem, gdzie ćwiczona jest wolna wola. A co za tym idzie, naszym pierwszym celem musi być zdobycie tej przestrzeni. Jeśli to nam się uda, pomyślne perspektywy otworzą się na wszystkie nasze moralne decyzje. Jak mamy zabrać się do podbijania tej przestrzeni? Rambam radzi nam, że najpotężniejszą metoda zapobiegania pożądliwym myślom jest "rozszerzać swój umysł mądrością, bo pożądliwe myśli kwitną tylko w umyśle pozbawionym mądrości." To znaczy, że jeśli ktoś kocha "mądrość" (to jest intelektualne dążenia) i pozwala jej zdominować swój umysł - nawet jeśli temat sprawy nie ma nic wspólnego z unikaniem pożądania - to wszystko to razem uchroni go od pojawienia się złych myśli. Jeśli cały ten olbrzymi teren pustej umysłowej przestrzeni jest wypełniony mądrością, jeśli jego zainteresowanie i przywiązanie emocjonalne są ukierunkowane na taki koniec, wtedy nigdy więcej nie będzie tam miejsca na wejście pożądliwych myśli. Nie będzie miał wtedy ani oczu, ani uszu, ani myśli dla niczego poza mądrością którą kocha, i tak będzie wybawiony od dostępu żądzy do jego serca. Jeśli jest to prawdą dla jakiejkolwiek mądrości, czy jakiegokolwiek intelektualnego dążenia, które zdobywa czyjeś zainteresowanie, o ileż więcej jest to prawdą, jeśli mądrość która angażuje umysł jest tą z Boskiej Tory. Wówczas w tym procesie działa dodatkowa, potężna siła. Świętość Tory przeniknie jego istotę i uchroni go od skalania. Co więcej, jak wiemy, jest nie podlegający zniszczeniu, "święty punkt" w każdym żydowskim sercu, związany z mistycznym znaczeniem wersetu "Nigdy nie odrzuciłem ich... aby całkowicie ich wytępić" (Lev. 26:44). I "małe światło rozprasza wielką ciemność," więc jeśli ta pusta przestrzeń jest oczyszczona z jecer hara nawet w małym stopniu, to pozwoli to, by "święty punkt" rozszerzył się w tej przestrzeni i jego wewnętrzne życie zacznie pozytywnie wpływać na życie zewnętrzne. Tora zapewnia spełnianie micwot To pozwoli nam zrozumieć słowa Zoharu ( 3:35a): "Rabi Elazar rozpoczął swoją rozprawę wersetem: 'I umieściłem moje słowo w twoich ustach i cieniem mojej ręki okryłem cię' (Iz. 51:16). [To znaczy] że Święty Jedyny, niech będzie błogosławiony, okrył go i Szechina (Boża Obecność) rozciąga swoje skrzydła nad nim." Rabbi Jicchak Chawer, uczeń Gaona z Wilna tłumaczy, że "umieściłem moje słowo w twoich ustach" odnosi się do studiowania Tory. Jeśli ktoś kocha Torę i dąży do poznania jej, odniesie sukces w wygnaniu jecer hara ze
swojego serca. To wyjaśnia, dlaczego zawsze mówi się o "Torze i micwot." Dlaczego studiowanie Tory nie jest zawarte w przykazaniach? Powodem jest, że to Tora zabezpiecza przestrzeganie wszystkich micwot. To jest znaczenie znanego powiedzenia "Gdyby nie dla mojego przymierza dniem i nocą [gdyby nie ciągłe studiowanie Tory], nigdy nie ustanowiłbym praw nieba i ziemi." Gdyby nie uświęcenie osiągane przez przywiązanie do studiowania Tory, całe stworzenie nie byłoby możliwe. Nieprawdopodobnym byłoby, aby ludzie trzymali micwot, jeśli świętość nie byłaby zachowana w przestrzeni behira (wyboru) przez przywiązanie do studiowania Tory. [A bez micwot nie byłoby żadnego celu w stworzeniu.] Inna wspaniała myśl na ten temat jest cytowana przez R. Dawida Ibn Zimra (Radbaz): Powinniście wiedzieć, że każda jesziwa tu, na dole jest paralelna do jesziwy w górze, składającej się z dusz cadyków, którzy studiowali Torę w tym świecie. Ci którzy mają swoją cielesną egzystencję na dole są paralelni do ochraniających ich sił w górze i wszyscy oni mają swój udział w Kneset Jisrael. Kiedy trudzą się oni nad Torą na tym świecie, odpowiadające im siły trudzą się nad Torą w górze; w rezultacie kanały są wyprostowane i świat istnieje. (z Sefer Hakane) Możemy rozumieć to w ten sposób: w każdym członku Klal Jisrael znajduje się czysty punkt świętości. Będąc punktem duchowym, łączy w sobie duchowość całego Izraela we wszystkich generacjach - to jest, wszystko co było objawione z Bożej chwały przez wszystkich wielkich i świętych cadyków, włączając Praojców, Mosze Rabenu, itd. Ale tylko ten wewnętrzny, duchowy punkt może wykonać to połączenie, nie uczynki wykonywane mechanicznie, bez wewnętrznej motywacji. Jakkolwiek, ta specyficzna natura nauki Tory zapewnia, że nawet jej "zewnętrzność" jest "wewnętrzna." Nawet jeśli ktoś uczy się z innych motywów niż tylko czyste przywiązanie do HASZEM Dawcy Tory, jeśli ktoś uczy się z powodu przywiązania do samej Tory, po prostu z miłości do niej, to również jest liczone jako duchowość. Miłość do Tory jest ostatecznie duchową miłością i to również jest uważane jako aspekt liszma (jak omawia to Gaon z Wilna i R. Chajim z Wołożyna). Jak wspaniale jest myśleć, że każdy członek jesziwy, nawet w naszej osieroconej generacji, jest zjednoczony z jesziwami Bet Szamaj i Bet Hilel i wszystkimi wielkimi z przeszłości, przez cnotę swojego uczestnictwa (przynajmniej) w objawianiu miłości do Tory. To jest znaczenie aluzji, że ma "ochraniające siły w górze." Wiemy, że znaczenie słowa "w górze" w odniesieniu do nas samych, dotyczy duchowego punktu wewnątrz nas.
Jednym z rezultatów naszego trudu w Torze, cytowanego przez Radbaz były "wyprostowane kanały". Boży wkład do tego świata jest przez skrzywione kanały kiedy lekcje muszą być udzielane przez cierpienie i wygnanie. Ale jeśli świat jest godzien, otrzymuje przypływ dobrych rzeczy, które będą użyte w służbie HASZEM. Tak dzieje się kiedy wewnętrzna duchowość jest silna, jak jest powiedziane: "Jeśli będziecie słuchać...spuszczę deszcz na waszą ziemię we właściwym czasie, itd." [To jest nazwane wkładem przez proste kanały, bo to jest tak, jak rzeczy powinny być]. Uczymy się z tego, że napływ dobrych rzeczy do Klal Jisrael w tym świecie zależy całkowicie od tych, którzy uczą się Tory z poświęceniem i oddaniem. Końcowy cytat od Radbaz: Nasi Rabini powiadali, że każde słowo które wychodzi z ust Boga, owocuje stworzeniem anioła, jak jest powiedziane, "I wszystkie ich zastępy przez tchnienie Jego ust". Jeśli świat jest miłosierny, stwarzani są aniołowie miłosierdzia, i odwrotnie. Podobnie, kiedy człowiek stworzony na obraz Boga, studiuje Torę, stwarzany jest anioł, który przemawia za nim i broni go. I to jest znaczenie słów: "Nauka Tory jest równa im wszystkim" [wszystkim micwot]. Wiemy, że koncept "anioła" oznacza posłannictwo pozytywnego nauczania. "Oskarżający anioł" oznacza posłannictwo, którego celem jest zwieść człowieka. "Zwiedzenie" i "oskarżenie" są właściwie jednym i tym samym, zgodnie z Raw Nisim i autorem Ceda Laderech (R. Menachem Ben Zerach). Idzie za tym to, że każdy anioł niosący pomoc z nieba i duchową ochronę, jest nazywany "aniołem obrońcą". Jest to odpowiednikiem tego, co było powiedziane w Zoharze - że poświęcenie nauce Tory daje szczególną ochronę od HASZEM. Całkowite oddanie studiowaniu Tory chroni od wszystkich oskarżeń i zwiedzeń, i dlatego jest ono większe niż jakakolwiek inna micwa.
Rabbi Eliyahu E. Dessler, Strive for Truth!, Michtaw Me-Eliyahu, rendered into English and annotated by Aryeh Carmell, Feldheim Publishers, Jerusalem, New York 1978
Wartość małych czynów
tłumaczenie - Katarzyna Czerwińska
W Midrasz Raba do Szemot (Szemot Raba 2:3) znajdujemy pozornie zagadkowe stwierdzenie: Bóg nie daje człowiekowi wielkości, zanim nie przetestuje go w małej sprawie. Dopiero po tym podnosi go do wielkości. Dwóch z największych ludzi na świecie było testowanych przez Boga w małej sprawie. Kiedy okazali się w tym godni zaufania, On podnosił ich do wielkości. Testował Dawida i prowadził on owce na pustynię [niezamieszkałą
część Erec Jisrael] aby uchronić je przed wkraczaniem na teren innych ludzi... I tak samo Mosze: "Prowadził owce na pustynię" (Szemot 3:1) aby uniknąć wkraczania na cudzy teren. Bóg przeznaczył go by pasł Jego lud Izraela, jak mówi werset: "Prowadziłeś swój lud jak owce ręką Moszego i Aarona" (Tehilim 76:21). Musimy zrozumieć, dlaczego test w małych czynach jest ważniejsze od testu w większych lub trudniejszych sprawach. Gemara opowiada nam o jeszcze innym przypadku "małego czynu", który wywołał pełną entuzjazmu odpowiedź jednego z tanaitów: W czasach rzymskiego dekretu zabraniającego studiowania Tory, Rabi Chanina Ben Teradion ryzykował swoje życie, zbierając wielu słuchaczy, aby publicznie nauczać Tory. Złożył raz wizytę Rabiemu Jose Ben Kizma, wielkiemu mędrcowi w swoim pokoleniu, który był poważnie chory. Gdy tylko wszedł, Rabi Jose powiedział do niego: "Cóż to? Słyszę, że nauczasz publicznie Tory, z Sefer Tora w swoich ramionach? Czy nie wiesz, że ten naród [Imperium Rzymskie] został uprawniony przez Boga, aby zniszczyć Świątynię i uśmiercić najlepszych z naszego ludu i wciąż jest tak mocny jak nigdy"? Ten odrzekł: "Niech Niebo okaże miłosierdzie". Rabi Jose odpowiedział: "Moje słowa są słowami rozsądku, a ty mówisz "Niech Niebo okaże miłosierdzie"? Będę zdziwiony jeśli nie spalą cię razem z Sefer Tora! Rabi Chanina odrzekł: "Rabi, jakie są moje perspektywy na Przyszły Świat"? Na to Rabi Jose zapytał: "Czy możesz opowiedzieć mi o czymś, co uczyniłeś"? Rabi Chanina opowiedział mu o tym, jak miał kiedyś pieniądze, które odłożył na swój purimowy posiłek, a obok nich, pieniądze zebrane na jałmużnę i jak te dwie kupki pieniędzy pomieszały się. Zamiast odliczyć sobie z tego ilość potrzebną na purimowy posiłek, oddał wszystko na jałmużnę. Po usłyszeniu tego, Rabi Jose wykrzyknął: "Jeśli to jest to, co uczyniłeś, mam tylko nadzieję, że mój udział w Świecie Przyszłym będzie podobny do twojego" (Awoda Zara 18a). To znów jest bardzo trudne. Dlaczego ten mały czyn miałby być większy od jego gotowości poświęcenia swego życia za nauczanie Tory? I dlaczego Rabi Jose Ben Kizma tak entuzjastycznie podszedł do ofiary z kilku szekli? Trudność tego stanie się jeszcze większa, kiedy przypomnimy sobie, że Rabi Jose Ben Kizma był tym tanaitą, który nie został skuszony wielką sumą pieniędzy, aby opuścić swoje rodzinne miasto. Powiedział: " Nawet gdybyś miał mi dać wszystkie pieniądze i cenne kamienie świata, nie opuszczę miejsca Tory" (Awot 6:10). Dlaczego człowiek, dla którego wszystkie pieniądze świata nic nie znaczyły, miałby być pod takim wrażeniem ofiary z kilku szekli?
Wartość połowy peruta
Rozwiązanie jest takie: wielkie czyny nie zawsze odzwierciedlają prawdziwy duchowy statut osoby, która je czyni. Mogą być wykonane jako rezultat chwilowego entuzjazmu, który może być zewnętrzny w swej naturze. I znów, wielkie rzeczy mogą być podjęte w centrum publicznej uwagi, nie będąc wcale przejawem wewnętrznej wartości tej osoby. Prawdziwy charakter człowieka - jego prawdziwa madrega (duchowy lub moralny poziom), ujawnia się raczej w małych rzeczach, które w tym czasie mogą nie mieć dla niego większego znaczenia. Nasi Rabini mówią, że wielkość Hioba została ukazana w tym, że "przymknął oko" na pół peruta. Mówią, że był dłużny robotnikowi pół peruta za pewną małą pracę, którą ten wykonał. Ponieważ nie było monety o tak małej wartości, Hiob zaproponował mu, żeby pójść do najbliższego sklepu, kupić mały bochenek chleba i kilka jajek o wartości jednej peruta i podzielić je między siebie. Jednakże, kiedy doszło do tego momentu, Hiob nie wziął swojej części. Zamiast tego, nalegał, aby robotnik wziął cały bochenek i wszystkie jajka. Czuł, że nie byłoby w porządku być tak drobiazgowym, gdy chodzi o pół peruta (Bawa Batra 15b). Nie jest to błahostką, ale ukazuje prawdziwy charakter Hioba. Zachłanność na pieniądze działa nawet w stosunku do nieznacznych sum i wielu sprzedawców ma tendencję do "wyrównywania" rachunku na swoją własną korzyść. Prawdziwy charakter człowieka objawia się w jego stosunku do tych najmniejszych rzeczy. Skoro czyjaś pozycja w Olam Haba (Przyszłym Świecie) jest zdeterminowana przez stopień "duchowości", którą osiągnął, rozumiemy dlaczego Rabi Jose Ben Kizma tak wysoko cenił ten pozornie nic nieznaczący czyn Rabiego Chaniny. Oddawanie swego życia za Torę nie znaczyło w jego oczach tak wiele. W końcu, ta osoba jest całkowicie świadoma, że czyni wielką rzecz, dzięki której stanie się duchowym bohaterem Izraela. Mały czyn, o którym nikt nie wie i który wypływa niezauważalnie z najskrytszych zakamarków jego serca, ukazuje jego prawdziwą poziom w odniesieniu do Olam Haba.
Aspekty Jedności
W parszy Miszpatim, Haszem nakazuje nam: "Jeśli pożyczacie pieniądze Mojemu ludowi, ubogiemu który jest wśród was, nie postępujcie z nim jak lichwiarz..." (Szmot 22:24) Midrasz Raba daje do tego komentarz: Szczęśliwy jest człowiek, który przejdzie ten test. Bo nie ma człowieka, którego Haszem nie testuje. Bogaty człowiek przechodzi test, czy jego ręka jest hojnie otwarta dla biednych. Biedny człowiek jest testowany, czy może znieść cierpienie, nie stając się pełnym urazy... Jeśli bogacz
wytrzyma swój test i jest hojny w dobroczynności, raduje się swoimi pieniędzmi na tym świecie, a pozostaje dla niego kapitał w Przyszłym Świecie i Haszem zbawi go od kary Gehinom... A jeśli biedak wytrzyma swój test i nie zbuntuje się, otrzyma podwójną część w Przyszłym Świecie. Dyskutowaliśmy już wcześniej na temat tego midraszu i wyjaśniliśmy, dlaczego biedny człowiek, który przechodzi swój test, dostaje podwójną część: Jedną otrzyma za przestrzeganie swojej micwy akceptację swojego losu bez sprzeciwu - a drugą jako nagrodę za cierpienie, którego doświadczył w tym świecie. Teraz pytamy: Dlaczego Bóg musi "zbawić bogacza od kary Gehinom"? Jeśli zdał swój test i był hojny dla biednych, dlaczego jest zagrożony Gehinom i potrzebuje zbawienia przez łaskę Haszem? Odpowiedzią jest, że bogacz który "raduje się swymi pieniędzmi na tym świecie", jest w nieustannym niebezpieczeństwie, że zostanie pochłonięty przez swój dobytek i posiadłości. Jeśli nie jest ostrożny, mogą się one stać dominującymi sprawami w jego życiu. W ten sposób, wzniesie bóstwo w samym sobie i to stanie się dla niego Gehinom. Będzie to oznaczać, że całe życie inwestował w nicość, a podstawowym aspektem Gehinom jest właśnie "nicość". Skupiając się głównie na dobytku, który sam w sobie nie ma duchowej wartości który, mówiąc w duchowy sposób, jest niczym - traci swoją własną duchową wartość i nicość wypełnia jego duszę. To jest Gehinom. Jednakże, jeśli osoba ta stara się z całych sił, szczerze i z poświęceniem, używać swojego majątku tak jak Bóg tego chce, dostanie pomoc od Boga do przezwyciężenia pokus i działania zgodnie z zasadą, że jedyna wartość materialnych rzeczy tkwi w micwot do których ich używamy. Całym naszym sercem Wiemy, że podstawowa zasada Tory to "Bóg jest Jeden" (Dwarim 6:4). Ale nie może ona pozostać jedynie intelektualnym konceptem. Zaraz potem jest nam przykazane, abyśmy uczynili tą jedność rzeczywistością w swoim życiu. "Kochać Boga całym naszym sercem, całą naszą duszą i wszystkim, co posiadamy" (Dwarim 6:5). "Całym naszym sercem" oznacza: nie pozwolić, aby nasza miłość miłości do samych siebie stała się barierą przeciw miłości do Boga. Bóg stworzył nas razem z "ego", aby dać nam siłę napędową do bycia bliżej woli Haszem. "Podniesiona" osoba, która zmaga się, aby osiągnąć miłość do Boga, ograniczy swój egoizm tak dalece, jak tylko to możliwe, tak że jest on użyty jedynie dla swojego prawdziwego przeznaczenia - popchnięcia ego do nakierowania się na służbę dla Haszem. W ten sposób, człowiek ten wprowadził jedność do swojego umysłowego i emocjonalnego życia, ponieważ ma jeden cel w swojej
służbie. Całą naszą duszą Czym jest "kochanie Boga całą naszą duszą"? Rabini odpowiadają, "Kochać Go nawet wtedy, kiedy On zabiera twoją duszę - nawet jeśli musisz oddać swoje życie na kidusz Haszem (uświęcenie Imienia Boga). Niektórzy ludzie robią micwot po to, aby żyć. Inni żyją po to, aby robić micwot. Nie powinniśmy pogardzać tym, który robi micwot, by żyć. Jest on z pewnością człowiekiem wiary i rozumie, że jego życie, sukces i powodzenie jego rodziny zależy od jego wypełniania micwot Haszem. Jednakże, wygląda to tak, jakby zawarł on jakąś umowę z Bogiem. On będzie przestrzegał micwot jeśli, w zamian za to, Haszem obdarzy go wszystkim, czego potrzebuje. Ta osoba może nie zdawać sobie sprawy z tego, że traktuje swoje prywatne życie jakby było czymś niezależnym od Boga. Jest to z pewnością defekt w jego koncepcji jedności. Jedność oznacza, że nic na świecie nie liczy się oprócz woli Haszem. Jak można temu zaradzić? Gdy człowiek zda sobie sprawę, że jego podejście do rzeczy jest dalekie od tego, czego oczekuje się od prawdziwego sługi Haszem, będzie usiłował radykalnie zmienić swoje myślenie. Przypomni sobie, że micwa kidusz Haszem oznacza, iż jego własne życie nie należy do niego. Jego życie zostało mu dane w jednym celu: do służby Haszem. Z samego faktu, że musi być gotowy oddać swoje życie w każdym momencie ze względu na kidusz Haszem, powinien wydedukować, że samo życie jest niczym innym jak narzędziem micwot, a nie że micwot są narzędziem do życia. W ten sposób osiągnie jedność w całym swoim zbliżeniu do Haszem. Wszystkim co posiadasz Kochanie Boga wszystkim co posiadamy oznacza, jak wyjaśniliśmy wyżej, że cały nasz majątek powinien być postrzegany jako dany od Boga środek do wypełniania micwot. Człowiek, który postrzega wartość dóbr materialnych ze względu na nie same, tworzy jeszcze większą barierę między sobą a Haszem. W swojej próbie obwarowania się rzeczami które są na zewnątrz niego, powiększa obszar swojej wyimaginowanej niezależności i w ten sposób poszerza granice swojego bałwochwalstwa. Im bardziej człowiek zmniejsza uścisk, którym majątek trzyma jego umysł, tym bliżej jest on do prowadzenia życia poświęconego praktykowaniu jedności. Rabin Nachman z Bracławia
Opowieść o zaufaniu do Boga
tłumaczenie - Henryk
Halkowski . Był kiedyś król, który często pytał sam siebie: "Czyż może być w moim państwie ktoś szczęśliwszy ode mnie. Posiadam wszelkie istniejące na ziemi dobra - no a poza tym jestem przecież królem i władcą". Postanowił więc sprawdzić, czy naprawdę tak jest. Zaczął tedy chodzić po nocy, zaglądać do okien domów i słuchać, o czym ludzie mówią. Słyszał, jak ludzie opowiadają o swoich kłopotach i problemach. Wszyscy jego poddani narzekali i skarżyli się na to lub owo. Pewnej nocy zobaczył na skraju miasta mały, prawie całkiem wkopany w ziemię domek. Jego okna były na poziomie ulicy, a dach był połamany. W środku, w jednej izbie siedział na stołku człowiek i grał cicho na skrzypcach, tak że trzeba było słuchać w wielkim skupieniu, aby usłyszeć melodię. Na stole leżał talerz z jedzeniem i stał pełny kielich z winem. Człowiek wyglądał na bardzo szczęśliwego, pełnego radości i wolnego od wszelkich kłopotów. Król wszedł do domku i zapytał gospodarza, jak mu się powodzi. Ten powiedział, że ma wszystko, co mu potrzeba. Król rozejrzał się dokoła; zobaczył butelkę wina, na piecu garnek z jedzeniem, a także wyraz wielkiej radości na twarzy gospodarza. Nalał on królowi i sobie wina do szklanek, i obaj wypili za swoje zdrowie. Król zobaczył, że człowiek ten jest naprawdę całkowicie szczęśliwy i nie trapią go żadne kłopoty. Król poczuł się zmęczony i usnął. Kiedy rano obaj wstali, król zapytał gospodarza: "W jaki sposób doszedłeś do tego, co masz tutaj?" "Jestem majster-klepką" powiedział gospodarz. "Potrafię naprawić wszystko, co jest uszkodzone lub zepsute. Codziennie wychodzę rano do miasta i wykonuję zlecone mi przez ludzi naprawy. Kiedy już zarobię pięć albo sześć guldenów, kupuję dla siebie jedzenie i napitek". Kiedy król usłyszał te słowa, pomyślał sobie: "Doprowadzę go do zguby". Król wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nikt nie może nikomu dawać niczego do naprawienia. Jeśli coś mu się zepsuje, to musi albo naprawić to sam, albo wyrzucić i kupić nowe. Tego ranka majster-klepka jak zwykle wyszedł z domu i zaczął rozglądać się za czymś, co mógłby naprawić. Wkrótce dowiedział się o tym, że król wydał zarządzenie, iż nie można nikomu dawać niczego do naprawy. Nie załamał się jednak i nie utracił zaufania do Boga. Majster-klepka popatrzył wkoło i zobaczył pewnego bogatego człowieka rąbiącego drewno. "Dlaczego sam rąbiesz drewno?" zapytał go. " Czy nie jest to poniżej twojej godności?" "Próbowałem znaleźć kogoś, kto zechciałby porąbać to drewno dla mnie, nikogo takiego jednak nie znalazłem" odpowiedział bogacz. "Muszę więc sam rąbać to drewno". "Pozwól, że ja porąbię je dla ciebie" - powiedział majster-klepka. Kiedy porąbał całe drewno, bogaty człowiek dał mu guldena. Majster-klepka uznał, że jest to całkiem dobry sposób zarabiania pieniędzy. Przez cały dzień rąbał drewno i zarobił sześć guldenów. Kupił sobie za nie jedzenie na wieczerzę. Król jak poprzedniego dnia przyszedł i stanął za oknem domku majster-klepki, chciał bowiem zobaczyć, co się z nim stało. Ujrzał, że majster-klepka je i pije, i jest bardzo szczęśliwy. Kiedy król wszedł do środka, zobaczył, że wszystko wygląda tak samo, jak w poprzednim dniu. Położył się i zasnął, jak poprzedniego wieczora, a rano zapytał majster-klepkę: "Gdzie dostałeś jedzenie na wczorajszą wieczerzę? Skąd miałeś pieniądze na to, aby je
kupić?" "Moja zwykła praca to naprawianie różnych rzeczy" - powiedział majster-klepka. "Dzisiaj jednak król ogłosił prawo, że nie wolno nikomu dawać niczego do naprawy. Tak więc poszedłem, narąbałem trochę drewna i dzięki temu uzyskałem pieniądze wystarczające na moje potrzeby". Król wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno nikogo zatrudniać do rąbania drewna. Kiedy majster-klepka dowiedział się o tym, zasmucił się, nie wiedział bowiem, jak ma zarobić pieniądze na wieczór. Nie utracił jednak zaufania do Boga. Przechadzał się dookoła i zobaczył człowieka czyszczącego swoją stajnię. "Dlaczego sam czyścisz swoją stajnię ?" - zapytał. "Szukałem kogoś, kto mógłby zrobić to za mnie" - odpowiedział właściciel stajni. "Nikogo jednak nie znalazłem. Dlatego muszę robić to sam". "Pozwól, że ja wyczyszczę twoją stajnię" - powiedział majster-klepka. Kiedy skończył, właściciel stajni dał mu dwa guldeny. W tym dniu wyczyścił jeszcze dwie stajnie i zarobił w sumie sześć guldenów. Kupił za nie jedzenie i picie na wieczerzę i wrócił do domu. Wieczerza była dla niego jak prawdziwa uczta i był jak zawsze bardzo szczęśliwy. Król znowu przyszedł, aby sprawdzić, co się z nim dzieje, i zobaczył, że majster-klepka jak zawsze jest bardzo szczęśliwy. Spędził noc w jego domu, a rano zapytał go o to, jak zdobył pieniądze na wieczerzę. Majster-klepka opowiedział mu o tym, jak przez cały dzień czyścił stajnie. Król wrócił do pałacu i wydał zarządzenie, że nie wolno zatrudniać nikogo do czyszczenia stajni. Tego ranka majster-klepka wyszedł z domu i zaczął szukać jakiejś stajni, którą mógłby oczyścić. Nikt jednak nie chciał powierzyć mu takiej roboty. Powiedziano mu, że król wydał rozkaz, że nikogo nie wolno zatrudniać do tego rodzaju prac. Nie mając więc innego wyjścia, udał się do oficera, który werbował żołnierzy do królewskiej gwardii, i zaciągnął się do niej. Postawił jednak oficerowi jeden warunek: każdego dnia będzie otrzymywał zapłatę za służbę. Oficer przystał na to. Majster-klepka włożył mundur i przypasał miecz. Wieczorem zdjął mundur, odebrał zapłatę, kupił sobie jedzenie i wrócił do domu. Wieczerza była dla niego jak prawdziwa uczta i był jak zawsze bardzo szczęśliwy. Nocą król przyszedł do niego aby przekonać się, jak poradził sobie w tej sytuacji. Zobaczył, że u majster-klepki wszystko było tak, jak przedtem, a on sam jest jak zwykle bardzo szczęśliwy. Po spędzeniu u niego nocy król zapytał go, jak mu się powodzi. Majsterklepka opowiedział mu całą historię, jak to zaciągnął się na służbę w królewskiej gwardii. Kiedy król wrócił do pałacu, zawołał do siebie oficera i wydał mu rozkaz, aby tego dnia nie wypłacał żołnierzom żołdu. Majster-klepka zgłosił się niebawem na służbę, a kiedy wieczorem zdawał swoje obowiązki, poprosił o należną mu zapłatę. "Bardzo mi przykro" - powiedział oficer - "ale nie mogę dzisiaj zapłacić ci za służbę". Majster-klepka zaczął się z nim spierać; przypomniał mu o umowie między nimi - o tym, że oficer obiecał płacić mu każdego dnia za służbę. Niczego jednak nie wskórał. "Nic na to nie poradzę" - powiedział oficer - "ale taki jest rozkaz królewski.. Król stanowczo zakazał wypłacania żołdu w dniu dzisiejszym. Jutro zapłacę ci za dwa dni". Majster-klepka myślał przez chwilę, jak ma postąpić w tej sytuacji - i wymyślił. Odkręcił stalowe ostrze swojego miecza i zastąpił je ostrzem drewnianym, tak sprytnie zrobionym, że nikt nie dotykając go nie był w stanie stwierdzić różnicy. Potem dał stalowe ostrze w zastaw, a za otrzymane pieniądze kupił jak co dzień jedzenie i sporządził sobie wieczerzę.. Król jak zwykle przyszedł do niego wieczorem i stwierdził, że majster-klepka jest zupełnie szczęśliwy. Król spędził u niego noc, a rano zapytał go, skąd miał pieniądze na wieczerzę.
Majster-klepka opowiedział mu całą historię, jak to odkręcił ostrze swojego miecza, zastąpił je drewnianym i zastawił w lombardzie. "Nikt nic na tym nie straci" - powiedział - " bo kiedy dziś wieczór zapłacą mi za dwa dni, wykupię ostrze z lombardu i z powrotem przytwierdzę je do rękojeści. Król o niczym się nie dowie". Kiedy król wrócił do pałacu, wezwał do siebie oficera i powiedział mu tak: -"Mam tutaj zbrodniarza, który został skazany na śmierć. Wezwij majster-klepkę, którego wczoraj przyjąłeś na służbę, i wydaj mu rozkaz, aby uciął swoim mieczem głowę tego zbrodniarza". Oficer udał się aby przyprowadzić majster-klepkę, zaś król przywołał wszystkich swoich oficerów i uprzedził ich, że będą świadkami zabawnej sceny. Powiedział im, że wezwał właśnie do siebie żołnierza, który zamienił ostrze swojego miecza na drewniane. Kiedy majster-klepka przyszedł do króla, przyklęknął na jedno kolano i zapytał: -"Czego Wasza Wysokość życzy sobie ode mnie?" "Chcę, abyś ściął głowę temu oto zbrodniarzowi" - odpowiedział król. "Wasza Wysokość. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy nie mógłbyś wyznaczyć kogoś innego do tego zadania?" - powiedział majster-klepka. "Nie" odpowiedział król. -"Chcę, abyś właśnie ty to zrobił". "Czy jednak jest on na pewno winien zarzucanych mu zbrodni?. Być może fałszywie go obwiniono. Może on nie zasłużył na śmierć. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Czy mógłbym teraz zabić kogoś, kto być może nie zasłużył na śmierć". "On zasłużył na śmierć bez żadnych wątpliwości - powiedział król. "Sędziowie jednomyślnie wydali wyrok, a teraz ty masz go wykonać i ściąć jego głowę". Majster-klepka zrozumiał, że nie może dyskutować z królem na temat słuszności wyroku. Popatrzał dokoła i powiedział: "Wszechmocny Boże! Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Jeśli ten człowiek nie zasłużył na śmierć, to spraw, aby ostrze mojego miecza zamieniło się w drewno". Mówiąc te słowa wydobył miecz z pochwy i wszyscy obecni zobaczyli, że jego ostrze było drewniane. Wszyscy wybuchli śmiechem. Król zobaczył, jaki z niego wspaniały człowiek i pozwolił mu powrócić do domu w pokoju.
Przypowieść o skażonym zbożu
tłumaczenie - Henryk Halkowski .
Pewnego ranka król przywołał swego kanclerza i powiedział mu: "Właśnie przeczytałem w gwiazdach, że ten, kto będzie spożywał zboże, które wyrosło w ostatnim roku, oszaleje. Jak sądzisz, mój przyjacielu, co powinniśmy zrobić, aby znaleźć wyjście z tej sytuacji?" "To bardzo proste" - rzekł kanclerz. - "Nie jedzmy zboża zebranego w tym roku. Mamy jeszcze trochę zboża zebranego w roku poprzednim. W zupełności wystarczy ono dla nas dwóch do żniw w następnym roku. Spożywajmy tylko to zboże, a unikniemy popadnięcia w szaleństwo. "No dobrze" - powiedział król. - "My obaj unikniemy obłędu - ale co z innymi? Co z moimi wiernymi poddanymi? Co z mężczyznami, kobietami i dziećmi? Czy zapomniałeś o nich?" "Nie zapomniałem" - rzekł kanclerz. "Jednak jako mąż stanu muszę myśleć praktycznie i liczyć się z faktami. Zboża z ubiegłorocznego zbioru nie starczy dla wszystkich - a tylko dla ciebie i dla mnie". "Nie podoba mi się Twoja rada" - powiedział król. - "Nie chcę
oddzielać się od moich poddanych. Nie chciałbym być zdrowym na umyśle, jeśli wszyscy wokół mnie mieliby być chorzy. Jeśli nie możemy odłożyć wystarczającej ilości ziarna dla uchronienia wszystkich od szaleństwa, to lepiej będzie, jeśli i my popadniemy w obłęd jak inni. Przytomność umysłu wśród szaleńców nic nie jest warta. Jeśli cały świat popada w obłęd, nie można przyglądać się temu z boku. Poza tym w takiej sytuacji ci wszyscy szaleńcy będą sądzić, że to oni są zdrowi, a my jesteśmy obłąkani. Będziemy więc jeść to samo zboże co wszyscy inni i oszalejemy tak jak oni. Nie powinniśmy jednak zapominać o tym, co naprawdę jest zdrowiem, a co chorobą. Musimy myśleć o przyszłości i uchronić w jakiejś formie pamięć o tym, kim byliśmy i kim jesteśmy. Uczyńmy sobie zatem nawzajem na czole znak, świadczący o tym, że jesteśmy szaleni. I za każdym razem gdy ja popatrzę na znak na twoim czole, a ty na znak na moim czole - będziemy wiedzieli, że obaj jesteśmy szaleńcami".
Przypowieść o zaginionym klejnocie
tłumaczenie - Henryk Halkowski .
W pewnym małym miasteczku żył kiedyś ubogi człowiek. Jego jedynym zajęciem było kopanie gliny. Co kilka dni wyruszał po nią w góry. Wykopaną glinę ładował na wóz, a kiedy był on już pełny, wracał do miasteczka. Glinę sprzedawał garncarzom, którzy wyrabiali z niej najprzeróżniejsze naczynia. Chociaż ciężko pracował a zarobione pieniądze ledwo starczały na życie, nigdy nie tracił pogody ducha, poczucia radości życia i zadowolenia ze swego losu. Pewnego letniego dnia, kopiąc glinę w górach, znalazł on przepiękny kamień. Wsadził go do kieszeni i wrócił z nim do miasteczka. Na drugi dzień udał się do jedynego w miasteczku jubilera i zapytał go o wartość kamienia. Jubiler popatrzył na kamień przez szkło powiększające i rzekł: "Jest to niezwykle rzadki i cenny diament. W całej okolicy nikt nie ma tyle pieniędzy, aby móc zapłacić jego cenę. Jeśli chcesz go dobrze sprzedać, to musisz pojechać do Londynu, najbogatszego miasta na świecie. Tylko tam uzyskasz za niego odpowiednią zapłatę". Londyn był jednak bardzo daleko, za morzem, a biedny człowiek nie miał pieniędzy na podróż. Sprzedał wszystko, co miał: dom, konia i wóz. Trochę pieniędzy pożyczył, trochę użebrał. W końcu zgromadził sumę wystarczającą na podróż do najbliższego portu. Kiedy biedny człowiek pojawił się w porcie, oszołomił go ruch, gwar i widok tłumu ludzi. Wszyscy coś sprzedawali i kupowali, targowali się, krzyczeli, wydzierali sobie pieniądze i towary. Wokół unosił się zapach świeżego chleba, ryb i słonej morskiej bryzy. Biedny człowiek tak długo szukał, aż znalazł statek płynący do Londynu. Poprosił marynarzy, aby zaprowadzili go do kapitana. Marynarze pokazali mu drogę do kapitańskiej kajuty. Olbrzymiego wzrostu kapitan ubrany był w niebieski aksamitny surdut z błyszczącymi guzikami; przy jego pasie zwisał długi rapier, a przy prawej dłoni brakowało mu dwóch palców. "Chciałbym udać się tym statkiem do Londynu, nie mam jednak pieniędzy na podróż" - rzekł ubogi człowiek. Kapitan zmarszczył brwi i zrobił taką minę, jakby chciał go od razu wyrzucić za burtę. "P-posiadam j-jednak t-
to" - wyjąkał przestraszony człowiek, wyciągając diament z sakwy. Na widok klejnotu kapitanowi zaświeciły się oczy. Od razu poznał się na jego wartości. "Zapłacisz mi później" - powiedział, klepiąc nowego pasażera po plecach. Z wielką atencją zaprowadził go pod pokład i przydzielił mu luksusową kajutę, z wszelkimi możliwymi na statku wygodami. W kajucie znajdowało się okno, przez które rozciągał się widok na morze. Podróżny często siadywał przy oknie, przyglądając się, jak promienie słoneczne rozszczepiają się w diamencie i jak światło odbija się w morskich falach. Pewnego dnia, siadając do obiadu, człowiek położył przed sobą na stole diament, aby móc podziwiać go w czasie jedzenia. Po obiedzie poczuł się senny i zasnął. Kiedy spał, przyszedł służący, aby sprzątnąć kajutę. Nie zauważył leżącego na obrusie diamentu i wyrzucił go razem z okruszkami przez okno do morza. Kiedy człowiek obudził się, od razu spostrzegł, co się stało. W pierwszej chwili wpadł w rozpacz. Nie miał pojęcia, co dalej robić. Pomyślał, że kapitan na pewno zabije go, kiedy dowie się, że nie uzyska od niego zapłaty za podróż. Później doszedł jednak do wniosku, że rozpacz i martwienie się nic mu nie pomogą. Zmusił się więc do tego, aby zachowywać się tak, jak gdyby nic się nie stało, aby wyglądać tak samo beztrosko i radośnie jak przedtem. Kapitan zwykł był codziennie rozmawiać ze swoim pasażerem. Również i tego dnia przyszedł odwiedzić go w jego kajucie. Znajdując go jak zawsze wesołym i szczęśliwym, przez chwilę rozmawiał z nim o obojętnych sprawach, a potem wyłuszczył mu swoją prośbę. Otóż zamierza on kupić w Londynie wielką ilość ziarna, a następnie odsprzedać ją z pokaźnym zyskiem. Obawia się jednak, że urzędnicy królewscy - dowiedziawszy się iż posiada on tak dużą sumę pieniędzy - będą uważać, że zdobył ją rozbojem. Dlatego też poprosił podróżnego, aby pozwolił mu kupić ziarno na jego nazwisko, obiecując sowitą zapłatę za okazaną mu pomoc. Człowiek zgodził się na tę propozycję. Kiedy przypłynęli do Londynu, kapitan zakupił cały spichlerz ziarna. Potem razem z innymi żeglarzami udał się do portowego szynku. Po wielu godzinach picia rumu, whisky i wina wdał się w kłótnię z towarzyszami biesiady. Kłótnia przekształciła się w bójkę, pijani żeglarze sięgnęli po miecze - i kapitan został śmiertelnie ranny. Teraz biedny człowiek z małego miasteczka stał się jedynym właścicielem kupionego przez kapitana na jego nazwisko ziarna. Jego wartość wielokrotnie przewyższała wartość zaginionego diamentu. Człowiek sprzedał ziarno kupcom i wrócił do miasteczka jako bogacz.
Opowieść o księciu z klejnotów
tłumaczenie - Henryk Halkowski .
Pewnym państwem rządził ongiś król, który nie miał dzieci; martwiła go zatem bardzo myśl, że jeśli umrze bezpotomnie, to jego królestwo wpadnie w ręce obcych. Chodził do różnych lekarzy, ale żaden z nich nie potrafił mu pomóc. W państwie tego króla mieszkali Żydzi. Mądrzy ludzie powiedzieli królowi, że Żydzi są narodem wybranym i że tylko oni mogą pomóc mu w jego kłopocie. Król wydał więc zarządzenie, że wszyscy Żydzi mają modlić się i sprawić, iż urodzi mu się dziecko. Żył wśród Żydów ukryty cadyk - mąż sprawiedliwy. Był prostym i biednym człowiekiem, ale odznaczał się taką prawością i
pobożnością, że Bóg wysłuchiwał wszystkich jego modlitw. Król dowiedział się o tym cadyku i o tym, że tylko on może sprawić, że urodzi mu się dziecko. Rozkazał więc, aby Żydzi odszukali tego cadyka i skłonili go, by się o to modlił. Po długich poszukiwaniach Żydzi odnaleźli cadyka i poprosili go, aby wypełnił rozkaz króla i doprowadził do spełnienia jego pragnień. Cadyk powiedział im jednak, że nie potrafi tego zrobić. Zaprowadzili go zatem do króla. Kiedy stanął przed obliczem króla, ten powiedział mu: "Czy wiesz, że Żydzi znajdują się w moim ręku i mogę zrobić z nimi, co tylko zechcę? Nie chcę niczego złego ani dla ciebie, ani dla twojego ludu. Jak na razie proszę cię grzecznie, abyś modlił się o to, żebym miał dziecko. Dlaczego nie chcesz wypełnić mojej prośby?" Cadyk obiecał, że będzie się modlił o to, aby królowi urodziło się dziecko. Niedługo potem królowa poczęła i urodziła córeczkę. Dziewczynka była bardzo piękna, a kiedy miała cztery lata, znała wszystkie rodzaje mądrości, grała na wszystkich instrumentach i mówiła wszystkimi językami. Z najdalszych stron świata przybywali ludzie do państwa króla, żeby ją zobaczyć. Król był bardzo szczęśliwy; z czasem jednak coraz bardziej i bardziej zaczęła nawiedzać go myśl, że urodzenie się córki nie rozwiązało wcale jego problemu. Córka wyjdzie przecież kiedyś za mąż, a więc jego królestwo wpadnie jednak prędzej czy później w ręce obcych. Zaczęło zatem dręczyć go pragnienie, aby mieć syna. Rozkazał więc, aby Żydzi modlili się o to, aby urodził mu się syn. Żydzi zaczęli szukać tego cadyka, którego modlitwy sprawiły, że królowa urodziła córkę. Jednakże, jak się okazało, cadyk ten już nie żył, więc wszelkie próby, aby go odnaleźć okazały się bezowocne. Żydzi szukali więc dalej i w końcu odnaleźli innego ukrytego cadyka. Ten cadyk, w przeciwieństwie do poprzedniego, nie był prostym człowiekiem, lecz mędrcem. Żydzi powiedzieli mu, że musi modlić się o to, aby królowi urodził się syn. Cadyk - podobnie jak jego poprzednik - powiedział, że nie potrafi tego uczynić, więc Żydzi zaprowadzili go do króla. Król oświadczył mu dokładnie to samo, co kiedyś powiedział poprzedniemu cadykowi. Mędrzec, który był ukrytym cadykiem, stwierdził, że spróbuje sprawić, aby królowi urodził się syn, ale tylko pod tym warunkiem, że król zrobi to, co on mu rozkaże. Król powiedział mu, że gotów jest zrobić wszystko, aby tylko mieć syna; oddałby za to nawet pół swojego królestwa. Cadyk rozkazał więc, aby przynieśli mu drogocenne kamienie wszystkich rodzajów, jakie tylko istnieją. Każdy kamień ma bowiem swoje fizyczne i psychiczne właściwości, które różnią je od innych kamieni. Królowie zaś posiadają taką księgę, gdzie wymienione są wszystkie szlachetne kamienie, a także i ich właściwości. Przyniesiono drogocenne kamienie: rubiny, topazy, szmaragdy, granaty, szafiry, beryle, opale, agaty, ametysty, chryzolity, onyksy, jaspisy, brylanty, turkusy - i wszystkie inne, a mędrzec wziął je, utłukł i rozdrobnił na proszek. Następnie zmieszał ten proszek z winem, połowę napoju dał do wypicia królowi, a drugą połowę królowej. Cadyk powiedział im, że urodzi im się syn, który będzie składał się ze wszystkich drogocennych kamieni, jakie istnieją na tym świecie, i będzie posiadał ich siłę. Następnie mędrzec wrócił do siebie do domu, a w dziewięć miesięcy później królowa urodziła syna. Król był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Pomimo jednak słów cadyka zupełnie nie wyglądało, że królewicz ma coś wspólnego z jakimikolwiek drogocennymi kamieniami. Kiedy miał on cztery lata, był bardzo piękny i zdawał się być wyposażony we wszelkiego rodzaju mądrość; znał wszystkie języki, jakie tylko istniały na ziemi. Z najdalszych stron świata ludzie przybywali do państwa króla po to tylko, żeby
móc zobaczyć jego syna. Natomiast księżniczka, która miała już wówczas osiem lat, była bardzo zazdrosna o to, że brat całkowicie ją zaćmił. Jedyną pociechą było dla niej to, że nie spełniła się obietnica cadyka. Mędrzec powiedział przecież, że książę będzie składał się z drogich kamieni, a tymczasem nic nie wskazywało na to, aby naprawdę tak było. Chłopiec, acz bardzo piękny i mądry, wyglądał jak normalna istota z krwi i kości. Księżniczka była więc bardzo zadowolona z tego, że jej brat nie składa się z drogocennych kamieni. Pewnego jednak dnia zdarzyło się tak, że królewicz strugał coś nożem i skaleczył się w palec. Rana krwawiła, więc siostra przyszła, aby zabandażować mu palec, i zauważyła wtedy, że pod skórą małego księcia błyszczą szlachetne kamienie. Kiedy księżniczka to zobaczyła, stała się bardzo zazdrosna o brata. Jej zazdrość była tak ogromna, że aż z tego powodu zachorowała.. Król zmartwił się wielce chorobą córki; wezwał na swój dwór rozlicznych lekarzy, ale żaden z nich nie był w stanie jej uzdrowić. Skoro zatem lekarze niczego nie wskórali, król zawezwał do pałacu rozmaitych magików i cudotwórców, ale i oni w niczym nie pomogli księżniczce. W końcu jeden z nich wzbudził zaufanie królewny, więc powiedziała mu prawdę; wyznała, że przyczyną jej choroby jest zazdrość o brata i zapytała go, czy jest on w stanie coś zrobić, aby królewicz stał się trędowaty. Czarnoksiężnik stwierdził, że mógłby to zrobić. "A co będzie" - zapytała księżniczka - "jeśli król, mój ojciec, znajdzie innego czarownika, który uzdrowi mojego brata z trądu?" "Jeśli ten czar po uczynieniu zostanie wrzucony do wody, to nie będzie można go już odwrócić" - powiedział czarownik. Księżniczka zrobiła to, co poradził jej czarownik. Postępując według jego wskazówek, rzuciła klątwę na brata, a potem wrzuciła czar do wody. Królewicz zachorował. Trąd podłamał mu nos; oznaki trądu pojawiły się na jego twarzy i na całym ciele. Król był zrozpaczony; wzywał na swój dwór rozmaitych lekarzy i czarowników, którzy próbowali uleczyć jego syna. Wszystko to było jednak na próżno. Wszelkie usiłowania były daremne. Nikt nie potrafił uzdrowić królewicza. W końcu król zwrócił się do Żydów i rozkazał, aby modlili się do Boga o to, aby królewicz wyzdrowiał. Żydzi odnaleźli cadyka, którego modlitwy sprawiły, że królowi urodził się syn, i przyprowadzili go do króla. Cadyk całymi dniami modlił się do Boga i mówił Mu: "Kazałeś mi powiedzieć królowi, że jego syn będzie cały składał się z drogocennych kamieni. Dlaczego nie wypełniłeś tego, co obiecałeś. Przecież wiesz, że nie chodzi mi o mnie, ale tylko o Twoją chwałę". Kiedy teraz stanął przed obliczem króla, to obiecał mu, że będzie się modlił o zdrowie jego syna. Siła cadyka był znacznie większa od siły wszystkich czarnoksiężników. Cadyk poszedł do drugiego pokoju, gdzie modlił się o to, aby książę wyzdrowiał, jednak jego modlitwa nie przyniosła żadnego rezultatu. Modlił się więc dalej i wtedy objawiona mu została przyczyna choroby księcia. Kiedy cadyk powrócił do króla, powiedział mu, że chorobę królewicza spowodowała klątwa, która została uczyniona, a potem wrzucona do wody; jej działanie nie zostanie udaremnione tak długo, dopóki czarnoksiężnik, który spowodował chorobę królewicza, nie zostanie sam wrzucony do wody. Król powiedział cadykowi: "Oddam w twoje ręce wszystkich czarnoksiężników w moim państwie, a ty każesz wrzucić ich wszystkich do wody. Wtedy mój syn wyzdrowieje, bowiem na pewno będzie między nimi także i ten, który rzucił na niego czar". Kiedy księżniczka o tym usłyszała, to bardzo się przestraszyła. Pomyślała, że czarnoksiężnik, który poradził jej, jak sprowadzić chorobę na jej brata - w perspektywie niechybnej
śmierci - nie będzie miał żadnego powodu, aby nie wyznać królowi, że to właśnie ona rzuciła przekleństwo na królewicza. Pospieszyła więc w to miejsce, gdzie wrzuciła zaklęcie, aby wyciągnąć je z wody. Kiedy jednak pochyliła się, usiłując wyciągnąć klątwę z wody, wpadła do niej i utopiła się. Kiedy dworzanie króla dowiedzieli się o tym, wpadli w wielką panikę i obawiali się powiedzieć królowi o śmierci księżniczki. Wystąpił wtedy cadyk i powiedział całemu ludowi, że syn króla wyzdrowiał. I rzeczywiście wrzody trądu królewicza zagoiły się, strupy wyschły i odpadły, skóra stała się przeźroczysta - a wtedy wszyscy zobaczyli, że syn króla posiada siłę, moc i piękno wszystkich szlachetnych kamieni.
Historia o koniu i pompie
tłumaczenie - Henryk Halkowski .
Był kiedyś człowiek, który nie chciał wierzyć w to, co wszyscy uznają za prawdę - a więc że z Królestwa Zła przybywają na ziemię chochliki, małe demony, które wodzą ludzi na manowce. Pewnej nocy taki chochlik przybył do niego do domu i poprosił go, by wyszedł z nim na ulicę. Kiedy wyszli, chochlik pokazał mu pięknego konia i zapytał, czy nie chciałby go kupić. Człowiek stwierdził, że jest to naprawdę bardzo piękne zwierzę, powiedział więc: "Chętnie kupię tego konia. Ile chcesz za niego?" "Cztery ruble" - powiedział chochlik. Człowiek uznał, że koń jest wart co najmniej osiem rubli. Kupił konia za cztery ruble i uznał, że zrobił bardzo dobry interes. Na drugi dzień człowiek zaprowadził konia na targ. Ludzie zaczęli gromadzić się wokół niego, proponując mu bardzo dobrą zapłatę za konia, gdyż ten był naprawdę wspaniałym zwierzęciem. Jednak człowiek pomyślał: "Skoro proponują mi za konia tak dużo pieniędzy, to na pewno wart on jest jeszcze dwa razy więcej". Nie zdecydował się więc na sprzedaż i postanowił szukać kogoś, kto zapłaci mu za konia jeszcze lepiej. Człowiek wędrował z koniem od targu do targu - i wciąż oferowano mu za niego coraz to wyższą cenę. Jednak człowiek za każdym razem myślał sobie: "A może koń wart jest dwa razy więcej" i nigdy nie mógł zdecydować się na zawarcie transakcji. W końcu doszedł do wniosku, że nikt poza królem nie jest w stanie zapłacić za konia kwotę odpowiadającą jego wartości. Udał się więc z koniem do pałacu króla. Królowi koń bardzo się spodobał i zaoferował za niego bardzo dużą sumę pieniędzy; jednak człowiek pomyślał sobie: "A może koń wart jest więcej, niż kwota proponowana przez króla" i nie zdecydował się na sprzedaż konia. Kiedy wyszedł z królewskiego pałacu, to po drodze do domu zatrzymał się przy studni, aby napoić konia. Przy studni była pompa - i koń wskoczył nagle do tej pompy i zniknął. Człowiek zaczął wrzeszczeć tak głośno, jak tylko mógł, a kiedy miejscowi ludzie przybiegli i zaczęli pytać go, co się stało, powiedział im, że w tej pompie znajduje się koń. Wszyscy uznali go za wariata, wyśmiali go i pobili - bo przecież otwór pompy był tak mały, że żaden koń, choćby nawet najmniejszy, nie mógłby do niego wskoczyć. Kiedy już sobie poszli, pobity człowiek miał zamiar odejść od pompy, a wtedy koń wysunął głowę z otworu pompy. Człowiek zaczął wrzeszczeć: "On tam jest! On tam jest!" - a ludzie
znowu przybiegli i jeszcze raz pobili go, uważając go za zakłócającego spokój szaleńca. I tak za każdym razem, kiedy człowiek zamierzał odejść od pompy, koń wysuwał głowę z otworu pompy, człowiek zaczynał wrzeszczeć, a ludzie przybywali i bili go.
Przypowieść o Kapcin Paszy
tłumaczenie - Henryk Halkowski .
Pewnym kraju panował kiedyś sułtan, który miał doradcę-Żyda imieniem Jehuda. Sułtan cenił go i lubił bardziej, niż wszystkich swoich ministrów i dworzan. Każdego dnia sułtan zapraszał Jehudę do pałacu; siadali obok siebie na złotych tronach i omawiali ważne państwowe sprawy. Wywołało to wielką zazdrość wśród ministrów sułtana. Zawiązali więc spisek, aby oczernić Jehudę w oczach sułtana i pozbyć się go. Jednym z ministrów sułtana był Kapcin Pasza; był on chudy i wysoki, miał oczy sępa, koźlą bródkę i serce węża. Kapcin Pasza nienawidził Jehudę bardziej niż ktokolwiek inny. Aby zbliżyć się do Jehudy, Kapcin Pasza zaczął udawać jego najbliższego przyjaciela; cały czas jednak przemyśliwał, jakim oszczerstwem mógłby doprowadzić go do zguby. Pewnego dnia Kapcin Pasza powiedział Jehudzie, że ma mu coś bardzo ważnego do zakomunikowania. "Rozmawiałem ostatnio z sułtanem" powiedział - "który wyrażał się o tobie z najwyższym uznaniem. Niestety, jedna rzecz przeszkadza mu w rozmowie z tobą. Z twoich ust dobywa się przykry zapach, którego sułtan nie może wytrzymać. Dlatego też posłuchaj mojej rady: kiedy przyjdziesz jutro do sułtana, zakryj swoje usta perfumowaną chusteczką. Jeśli postąpisz w ten sposób, nic nie będzie zakłócać sułtanowi przyjemności rozmowy z tobą". Jehuda ufał ludziom; uwierzył więc Kapcinowi Paszy i postanowił zastosować się do jego rady. Zaraz potem Kapcin Pasza poszedł do sułtana i powiedział mu, iż Jehuda skarżył mu się na przykry zapach dobywający się z ust sułtana. Powiedział też, że Jehuda zwierzył mu się, iż ma zamiar zakrywać twarz perfumowaną chusteczką podczas rozmowy z sułtanem. "Wasza Wysokość sam zobaczy, że to prawda, kiedy Jehuda przyjdzie jutro i będzie miał twarz zakrytą chusteczką". Sułtan bardzo się rozgniewał. "Jeśli to prawda" - powiedział - "to jutro ostatni raz będzie on miał okazję wąchać zapach dobywający się z moich ust". Następnego dnia Jehuda jak zwykle przybył do pałacu sułtana. W ręku trzymał naperfumowaną chusteczkę, którą przyciskał do ust. Sułtan uznał zatem, że Kapcin Pasza powiedział mu prawdę. Sułtan poprosił Jehudę, aby poczekał chwilkę w sąsiedniej komnacie, po czym zawezwał nadwornego skrybę i podyktował mu list następującej treści: "Rozkazuję, aby osobę, która wręczy niniejszy list, wrzucić do rozpalonego pieca". Sułtan list podpisał, zapieczętował, a potem zawezwał Jehudę i powiedział mu: "Zrobisz mi wielką przysługę, jeśli jak najprędzej przekażesz to pismo osobie, której nazwisko i adres umieszczone są na kopercie". Jehuda wziął list od sułtana i obiecał niezwłocznie oddać go adresatowi. Nie wiedząc, co zawiera list, zabrał go ze sobą, gotów od razu spełnić rozkaz sułtana. Kiedy Jehuda przechodził koło
swojego domu, podszedł do niego pewien wieśniak, który przybył do miasta specjalnie po to, aby go spotkać. Wieśniak poprosił Jehudę, aby pojechał z nim do pobliskiej wioski i obrzezał jego nowonarodzonego syna. Jehuda bowiem - oprócz tego, iż był doradcą sułtana - wykonywał też nieodpłatnie pracę mohela, a więc obrzezywał chłopców w ósmym dniu ich życia; uważał, iż jest to bardzo ważny religijny obowiązek; dlatego też nigdy nie odmawiał jeśli ktoś go prosił o to, aby wypełnił przykazanie bris mila (obrzezania). Jehuda był zatem w wielkiej rozterce. Za nic w świecie nie chciałby odmówić wypełnienia przykazania; musi więc zaraz pojechać na wieś, aby obrzezać syna wieśniaka. Chciał jednak także spełnić rozkaz sułtana. Kiedy Jehuda przechadzał się przed swoim domem, nie wiedząc, co ma robić, ujrzał Kapcina Paszę. Pasza podszedł do Jehudy i zapytał: "Cóż cię tak martwi, przyjacielu?" "Mam kłopot" - rzekł Jehuda. "Być może jednak mógłbyś mi pomóc. Sułtan rozkazał mi wręczyć list; poproszono mnie jednak o wypełnienie pewnego religijnego obowiązku. Zrobiłbyś mi wielką przysługę, gdybyś przekazał adresatowi list sułtana". Kiedy Kapcin Pasza to usłyszał, bardzo się ucieszył. Będzie mógł teraz oskarżyć Jehudę o to, iż nie wykonał rozkazu sułtana. Teraz już ostatecznie go pogrąży. To on, a nie Jehuda, będzie siedział na złotym tronie obok sułtana. Ochoczo wziął list od Jehudy i pobiegł, aby doręczyć go adresatowi. Był tak szczęśliwy, iż zdawało mu się, że długa droga przez miasto trwa zaledwie chwilkę. Jakież było zaskoczenie Kapcina Paszy, kiedy okazało się, iż adresatem listu jest sułtański kat. Po przeczytaniu listu kat przywołał swoich pomocników, którzy chwycili Kapcina Paszę i wrzucili go do rozpalonego pieca. Tak więc Kapcina Paszę spotkał taki los, jak szykował dla Jehudy. Jehuda nic nie wiedział o tym, co przydarzyło się jego wrogowi (którego wciąż uważał za swojego przyjaciela). Następnego dnia pojawił się, jak zwykle, na sułtańskim dworze, jak gdyby nic się nie stało. Kiedy sułtan go zobaczył, był tak zdziwiony, iż wypadła mu z rąk filiżanka porannej kawy. "Czy nie oddałeś adresatowi listu, który ci wczoraj dałem?" - zapytał sułtan. "Wybacz mi, Wasza Wysokość" - powiedział Jehuda. "Nie mogłem osobiście wypełnić twojego rozkazu, poproszono mnie bowiem o to, abym dokonał obrządku obrzezania. Moja religia nie pozwala odmówić takiej prośbie. Spotkałem jednak Kapcina Paszę, który przyrzekł bezzwłocznie przekazać list". Sułtan zrozumiał, że zamiast Jehudy śmierć poniósł Kapcin Pasza. W jakiż jednak sposób Jehuda mógł zorganizować całą tę intrygę? A może stało się tak właśnie dlatego, gdyż takie było zrządzenie Opatrzności? Sułtan postanowił wyjaśnić tę sprawę do samego końca. Zapytał więc Jehudę: "Dlaczego rozmawiając ze mną ostatnio trzymałeś przy ustach naperfumowaną chusteczkę? "Kapcin Pasza poradził mi, abym tak robił; powiedział mi, że słyszał, jak mówiłeś, iż nie możesz znieść zapachu mojego oddechu" - rzekł Jehuda. "A mnie Kapcin Pasza powiedział, że to ty nie możesz znieść zapachu mojego oddechu" - zawołał sułtan. Sułtan powiedział potem Jehudzie, co zawierał list, po czym dodał: "Teraz rozumiem, że Bóg jest wszechmocnym panem świata; on decyduje o wszystkim i zawsze chroni swoich przyjaciół przed wszelkim złem. Kapcina Paszę spotkało to, co szykował dla ciebie; dostał to, na co zasłużył. Miarka za miarkę". Od tego dnia sułtan darzył Jehudę jeszcze większym poważaniem niż przedtem; cenił go i lubił bardziej niż kogokolwiek innego na swoim dworze.
Przypowieść o księciu, który myślał, że jest indykiem
tłumaczenie - Henryk Halkowski
. Pewnym państwem rządził król, który przez wiele lat nie mógł doczekać się następcy tronu. Kiedy wreszcie urodził mu się syn, robił wszystko, co tylko możliwe, aby młodemu księciu niczego nie brakowało i aby dobrze przygotować go do roli przyszłego władcy kraju. Kiedyś król wydał w swoim zamku wspaniałą ucztę. Zaproszeni goście jedli ze złotych półmisków najwykwintniejsze potrawy, świeciły się setki świec, orkiestra grała piękne melodie. Nagle królewicz siedzący obok swego ojca na honorowym miejscu, rozebrał się do naga, wszedł pod stół i zaczął dziobać okruszki i kości, a także nogi ucztujących. Zdziwiony monarcha schylił się pod stół i spytał "Co robisz, królewiczu?" Ten odpowiedział: "Nie jestem królewiczem, ale indykiem"; po czym zagulgotał tak głośno, że wszyscy goście uciekli z sali, zatykając uszy. Król był w rozpaczy. Jego ukochany syn, w którym pokładał wszystkie swoje nadzieje na przyszłość, oszalał i zachowywał się jak nierozumny ptak. Kazał więc ogłosić, że ten, kto uzdrowi królewicza, uzyska olbrzymią nagrodę. Wkrótce do zamku zaczęli ze wszystkich stron świata przybywać najsławniejsi i najlepsi lekarze, magicy i cudotwórcy. Wszelkie jednak ich wysiłki okazały się daremne. Książę wciąż siedział nagi pod stołem, gulgotał jak indyk i żywił się odpadkami. Król widząc, jak całkowicie bezsilna jest cała jego władza, potęga i bogactwo stracił wszelką nadzieję. Opustoszał królewski zamek. Nie urządzano już zabaw, uczt i turniejów, nie zapraszano gości; było tu cicho i smutno. Wtedy właśnie zgłosił się do króla pewien przybyły z dalekich stron mędrzec, utrzymując, że potrafi uzdrowić księcia. Mędrzec wyglądał szaro i niepozornie, jego ubranie i buty był znoszone - żadnego porównania ze sławnymi lekarzami, magikami i cudotwórcami, którym nie udało się uleczyć księcia. Zrezygnowany król - nie wierzący już w możliwość odmiany smutnego losu zgodził się na jeszcze jedną próbę. Jako warunek podjęcia się trudnego zadania mędrzec zażądał aby wykonywano wszystkie jego polecenia, nawet jeśli jego postępowanie będzie wydawać się dziwne. Uzyskawszy zgodę króla, mędrzec zdjął ubranie i wszedł pod stół głośno gulgocząc. Zdziwiony książę spytał: "Kim jesteś i co tu robisz?" "A kim ty jesteś" - spytał mędrzec. "Czyż nie widzisz" - rzekł królewicz - "że jestem indykiem ?". "To bardzo dziwne" - odparł mędrzec. "Dlaczego dziwne?" - spytał książę. "Tak się bowiem akurat składa, że ja też jestem indykiem" - powiedział mędrzec. Ucieszył się królewicz, gdyż samotność zaczęła mu już nieco doskwierać. Odtąd obaj czołgali się po dywanie pod stołem i dziobali okruszki. Zaprzyjaźnili się ze sobą i przyrzekli sobie nawzajem nigdy się nie rozstawać. Któregoś dnia mędrzec rozkazał, aby przyniesiono mu dwie koszule, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" spytał królewicz. "A czy ty myślisz, że indyki nie mogą nosić takich koszul, jak ludzie?" - rzekł mędrzec. "Ubrałem koszulę, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być indykiem". "Masz rację" - powiedział królewicz i ubrał drugą koszulę. Następnego dnia mędrzec rozkazał aby przyniesiono dwie pary spodni, po czym ubrał jedną z nich. "Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty
myślisz, że indyki nie mogą nosić takich spodni, jak ludzie?" - rzekł mędrzec. "Ubrałem spodnie, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być indykiem". "Masz rację" - rzekł książę i ubrał drugą parę spodni. Teraz i książę, i mędrzec byli ubrani tak, jak wszyscy inni mieszkańcy zamku; wciąż jednak czołgali się pod stołem i żywili się okruszkami. Po kilku dniach mędrzec rozkazał aby przyniesiono dwa półmiski pełne mięsa, ziemniaków, jarzyn, owoców i słodkich ciastek, po czym zaczął spożywać potrawy z jednego z półmisków. "Cóż robisz?" - spytał królewicz. "A czy ty mylisz, że indyki nie mogą spożywać takich potraw, jakie spożywają ludzie?" - rzekł mędrzec. "Spożywam potrawy z półmiska, lecz wcale nie przestałem skutkiem tego być indykiem". "Masz rację" - rzekł książę i zaczął jeść jedzenie z drugiego półmiska. Chociaż więc siedzieli pod stołem, spożywali jednak te same potrawy, co wszyscy inni na królewskim dworze W kilka dni później mędrzec podniósł się spod stołu i usiadł na krześle przy stole. "Cóż robisz?" - spytał królewicz. "Czy już nie chcesz być indykiem? Czy wolisz być człowiekiem?" A na to mędrzec rzekł: "Czy mylisz, że zachowując się jak człowiek przestaję być indykiem? Mogę ubierać się jak człowiek, jeść jak człowiek i zachowywać się jak człowiek - skoro jednak wiem, że jestem indykiem, to nie przestaję być indykiem". Książę został wyleczony i od tego czasu zachowywał się jak normalny człowiek. A ci, co mają uszy zdolne do słuchania, niech słuchają tych opowieści.
"I to są imiona synów Jisraela, przybywających do Egiptu z Jaakowem"
Możemy zrozumieć zwykłe znaczenie tego jak midrasz komentuje werset "I to są imiona synów Jisraela, przybywających do Egiptu z Jaakowem". Słowo "przybywających" jest w czasie teraźniejszym, co można rozumieć tak, że przybywanie do Egiptu zajęło Żydom dużo czasu. Pokazuje to, że przez cały czas, gdy Josef żył, Żydzi nie doświadczali okrucieństwa Egiptu, ale kiedy Josef umarł, odczuli oni otchłań wygnania. Dlatego jest napisane "przybywających do Egiptu", jak gdyby weszli tego właśnie dnia. Autor Tanji, Rabi Sznuer Zalman z Ladów, nazywany też Alter Rebe, w swoim dziele Tora Or daje podobne wyjaśnienie. W parszy Szemot powtórzona jest informacja o zejściu do Egiptu, chociaż było to już wspomniane poprzednio, w parszy Wajigasz, ponieważ "przybywanie" do Egiptu w tej parszy jest "schodzeniem" w znaczeniu duchowym i jest dużo poważniejsze niż przybycie, o którym mowa w parszy Wajigasz. W takim sensie można postrzegać to jako dwie fazy schodzenia do Egiptu. Alter Rebe wyjaśnia: Wygnanie egipskie wynikło z dwóch "zejść", tego, wspomnianego w parszy Wajigasz i tego opisanego w prarszy Szemot (do obu odnosi się werset z Bereszit 43:20, gdzie dwukrotnie wymienione jest słowo jarad - schodzić), było to więc jedno zejście za drugim. Podobnie wyzwolenie z niewoli egipskiej odbędzie się w dwóch etapach ("wyjściach"), co zasugerowane jest w wersecie Bereszit 46:4, gdzie też dwukrotnie użyte
jest słowo, odnoszące się do wychodzenia. Pierwsze z nich mówi o wyzwoleniu z Egiptu ("wyprowadzę was spod egipskiego udręczenia do .... ziemi opływającej w mleko i miód" Szemot 3:17). Drugim wyzwoleniem będzie całkowite, ostateczne wykupienie. Drugie "schodzenie do Egiptu", o którym mowa w naszej parszy, zaczyna się w momencie śmierci Josefa, nawet jeszcze przed śmiercią jego braci i całego pokolenia. Tak długo, jak długo żył ktoś z pokolenia, które przyszło z Kanaanu do Egiptu, Żydzi nie byli jeszcze całkowicie zniewoleni przez Egipcjan. Podkreśla się tu, że chociaż ich cierpienie w Egipcie zaczęło się zaraz po śmierci Josefa, to nie byli oni jeszcze wtedy całkiem niewolnokami. To cierpienie w Egipcie, które zaczęło się po śmierci Josefa, jest przyczyną tego, że Tora używa wyrażenia "przybywanie" do Egiptu. Jest to postrzegane jako "drugie" przybycie, niepodobne do zniewolenia przez Egipcjan po śmierci Josefa, śmierci jego braci i całego tego pokolenia. Można to rozumieć na dwa sposoby: 1. Zejście do Egiptu, które miało miejsce po śmierci Josefa nie było podobne do pierwszego zejścia. To drugie nie może być postrzegane jako kontynuacja pierwszego - jest o w pewien sposób oddzielne wydarzenie. 2. Długi czas, jaki minął pomiędzy pierwszym a drugim zejściem do Egiptu jest porównywalny do okresu pomiędzy wyzwoleniem z Egiptu, a ostatecznym wyzwoleniem, które ma nadejść. (Jak wspomnieliśmy dwa zejścia są porównywalne do dwóch wyzwoleń.) Tak można to wyjaśnić: idea związana z Egiptem (Micrajim) wywiedziona ze słowa mecarim - 'ograniczenie', oznacza tutaj, że nie istnieje możliwość objęcia rozumem boskości, ponieważ jest to koncept, który przekracza naturę. Josef powiedział do faraona, króla Egiptu "Bóg da odpowiedź co do powodzenia faraona" i "to co Bóg ma zrobić pokazał faraonowi". To stało się w taki, że faraon zrozumiał poziom bożego Imienia Elokim, które według gematrii ma tę samą wartość liczbową co słowo hatewa - natura. Później, gdy Mosze przyszedł do faraona i powiedział "Bóg mówi: Wypuść Mój naród!", faraon odpowiedział: "Kto to jest Bóg, żebym miał słuchać jego głosu? Nie znam Boga." Faraon nie zrozumiał Moszego, bo ten powiedział Bóg, używając czteroliterowego Imienia Boga (Adonaj), imienia, które wyraża wyższość Boga nad naturą. Faraon nie rozumiał tej idei Boga ponad naturą, znał tylko Boga działającego przez naturę. To wyjaśnia pierwsze zejście do Egiptu, o którym mowa w parszy Wajigasz. Żydzi byli najpierw w Kraju Izraela, gdzie jasno widać opiekę Boga i to, jak kieruje On biegiem świata "Ziemia, w której twój Bóg cię szuka, spojrzenie twojego Boga zawsze na niej spoczywa, od początku aż do końca roku" (Dewarim 11:12). Dlatego jest to duchowe zejście, gdy przybywa się do kraju, gdzie (jak powiedział faraon) "Nie znam Boga". Jest to jedna z rzeczy, które odróżniają Izrael od Egiptu. Egipt jest utrzymywany dzięki wodzie z Nilu, podczas gdy Izrael otrzymuje wodę z deszczu z nieba. Dlaczego Bóg zrobił tak, że Izrael dostaje swoje utrzymanie właśnie z nieba? Jednym z powodów jest skłonienie mieszkańców tej ziemi, aby kierowali swoje spojrzenia nieustannie do nieba. Wtedy nawet gdy będą mieli dosyć wody, będą przyzwyczajeni, aby kierować się ku niebu. Człowiek wie, że chociaż musi orać, sadzić i wykonywać inne prace, aby zdobywać jedzenie, to
przez cały czas jest zależny od Boga. Jednak w Egipcie, Bóg uczynił tak, że ludzie otrzymują całe wyżywienie przez działanie sił natury, to znaczy dzięki wylewom Nilu, nawadniającym nieustannie pola. Ludzie nie widzą działania Boga w jasny sposób. Łatwo jest zapomnieć, że to Bóg stworzył rzekę, pory roku i wszystko inne. Teraz zrozumiałe jest, że gdy Jaakow błogosławił faraona wylewami Nilu (Raszi do Bereszit 47:10), pomimo tego, że Nil był czczony jako bóstwo w Egipcie. Dlaczego Jaakow dał faraonowi błogosławieństwo, które utwierdziło jego własne przekonania, tak, że faraon mógł stawiać sobie pytanie "Czy ja jestem przyczyną tych zjawisk?" Egipcjanie czcili Nil, gdy ten podnosił się i wylewał, nawadniając kraj. Jaakow błogosławił faraona wylewami Nilu. Przez to osłabiał bałwochwalstwo związane z rzeką, pokazując, że wylewy Nilu, są zależne od działania Boga, przez błogosławieństwo od Jaakowa. Ale wiemy, że i przedtem Nil był zależny od mocy Boga. Jaakow błogosławił, aby Nil podnosił się i aby Egipcjanom było łatwiej nawadniać Egipt. To nie miało nic wspólnego z ilością wody, tylko zmniejszało niezbędny wysiłek, który musieli wkładać w pracę. Inaczej jest w Izraelu, gdzie deszcz jest konieczny do istnienia. Nawet po błogosławieństwie Jaakowa, Egipcjanie nie rozumieli, że ich egzystencja zależna jest od Boga. Nil odzwierciedla niski poziom kraju i ludzi w Egipcie. Teraz rozumiemy, dlaczego po śmierci Josefa zaczęło się nowe schodzenie. Drugie "przybycie do Egiptu" było nieporównywalne do pierwszego. W nauczaniu chasydzkim, duchowy poziom Jaakowa był ze świata acilut najwyższego świata duchowego, tak, że jego wpływ mógł być odczuwany we wszystkich niższych światach duchowych, łącznie z naszym, najniższym światem, który jest pełen nieczystości i tego, co nie święte. Dokładnie tu zadziałał wpływ Josefa, syna Jaakowa. Istnieje wewnętrzna przyczyna, dlaczego błogosławieństwo Jaakowa dla faraona, przyszło przez to, że Josef sprowadził swojego ojca Jaakowa przed faraona. Jaakow był na najwyższym poziomie - acilut. Aby wpływ tego świata był odczuwany w niższym świecie, np. w takim, gdzie błędnie czczono Nil jako bóstwo, słowa Jaakowa musiały być sprowadzone przez pośrednictwo Josefa. Josef musiał sprowadzić Jaakowa przed faraona. Z tego rozumiemy, że duchowe światło, które Jaakow sprowadził do Egiptu, spowodowało, że boskość mogła być rozumiana nawet w takim miejscu jak Egipt. To Boskie Światło było odczuwane przez cały czas, gdy Jaakow i Josef żyli. Gdy umarli, to objawienie przestało być widoczne i Egipt wrócił do swojego niskiego poziomu. Dlatego midrasz tłumaczy, że w dniu gdy Josef umarł, to było tak, jak gdyby Żydzi weszli do Egiptu tego właśnie dnia. Chociaż istniało pewne rozpoznanie Boga przed śmiercią Josefa, po tym wydarzeniu Egipt wrócił do swojego niskiego poziomu duchowego.
Z zaistniałych kiedyś cytatów:
Kto jest mędrcem? Ten, który od każdego się uczy. Talmud, Awot 4
Słuchając co bardziej żaliwych i światłych patriotów, nie sposób nie dojść do jedynie słusznego wniosku, że już od dłuższego czasu ludzkość generalnie dzieli się na Żydów, masonów i ...nas - szlachetnych acz niesprawiedliwie pokrzywdzonych... Tomek Żółtko
Pewnej mroźnej nocy rabbi z Kazimierza wyszedł wraz ze swoimi uczniami, aby poświęcić nów księżyca. Kiedy dotarli do rogatek, spostrzegli kozaka, który stał na straży niczym posąg. "Co robisz, strażniku? - spytał rabbi. - Przecież narażasz się na to, że zamarzniesz i umrzesz, jak tak będziesz stał nieruchomo nie kiwając nawet palcem". Kozak odparł na to: "Jeśli ja umrę, przyjdzie następny i stanie na straży na moim miejscu". Rabbi odwrócił się do swoich chasydów i rzekł: "Spójrzcie, co ten człowiek robi dla cara i dla swego ludu. A czy wy uczynilibyście to samo dla Wszechmogącego i Jego dzieci?"
Nie mów w sercu swoim, że jesteś większy od swego bliźniego, bo żarliwie służysz Bogu. Nie różnisz się od wszystkich innych istot stworzonych do służby Bożej. Dlaczegóż to miałbyś być bardziej godnym szacunku od robaka? Przecież i on służy Stwórcy, tak jak potrafi i ile ma sił. Reb Izrael ben Elizer (Beszt) "Z Bogiem chadzał Noe". Noe był oddany Bogu tak bardzo, iż każdy jego krok wydawał się kierowany przez Boga, tak jakby naprzeciw niego stał Bóg i sam stawiał jego stopy na właściwym miejscu i prowadził go jak ojciec, który uczy chodzić małego synka. Dlatego gdy Bóg oddalił się odeń, Noe wiedział: "Jest tak, bym uczył się chodzić". Reb Izrael ben Elizer (Beszt)
Rabin Elisha ben Avuyah, zyjacy około roku 120 po Chrystusie znany jako Acher - inny, odmieniec, rozumial pojecie zaslony w swiatyni w Niebie (broniacej dostepu do miejsca swietego swietych i jej ziemskiego odzwierciedlenia, które peklo w chwili smierci).
PAROKHET Parokhet (zasłona) oddzielała Miejsce Święte od Miejsca Świętego Świętych, do którego raz w roku, w Yom Kippur, w Dzień Pojednania, wchodził kohen ha-gadol, arcykapłan, aby krwią cielców i kozłów dokonać przebłagania za grzechy Izraela (Tora, Szemot, II Księga Mojżeszowa 26, 31-35; Vaikra, III Księga Mojżeszowa 16). Zasłona w ziemskiej Świątyni pękła w chwili śmierci Mesjasza w roku 31 A.D. od góry do dołu, co potwierdzają także fragmenty Talmudu., i co w symboliczny sposób miało oznaczać, że od tej pory każdy człowiek wierzący w ofiarę Jezusa, Mesjasza, chroniony Jego świętą krwią, posiada dostęp do Miejsca Świętego Świętych (pisma chrystiańskie, Ewangelia według Mateusza 27, 50-51; List do Hebrajczykow 6, 18-20, List do Hebrajczykow, 10, 1922). Istotą rzeźnej ofiary w ziemskiej Świątyni było przywiązanie kawałka szkarłatnego materiału pomiędzy rogami zwierzęcia. Jeśli z czasem stał on się biały, oznaczało to, że B-g przebaczył winny Izraelowi (Ne'vim, Księga Izajasza 1, 18: choć grzechy wasze będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją). Talmud, Yoma 39a - 39b, potwierdza, że ofiara Jezusa zmieniła funkcjonowanie systemu ofiarniczego ziemskiej Świątyni: Nasi rabini nauczali, że przez czterdzieści lat, podczas których w Świątyni służył Shim'on Tzaddik szkarłat stawał się zawsze biały. Później jednak czasami stawał się biały, a czasami nie... Przez ostatnie czterdzieści lat istnienia Światyni, zanim została zburzona, szkarłat nigdy nie wybielał. Rabin Elisha ben Avuyah, żyjący około roku 120 po Chrystusie znany jako Acher, co znaczy inny lub odmieniec, rozumiał pojęcie zasłony w Świątyni w Niebie w taki sam sposób jak apostoł Paweł. Wyjaśniając znaczenie pewnego wersetu biblijnego rabinowi Me'irowi, rabin Elisha ben Avuyah napisał w Talmudzie, Chagigah 15a następujące słowa: Uczony biblista, nawet jeśli zgrzeszyl, ma ratunek. Rabin Me'ir odpowiedział: A zatem ukórz się przed B-giem i pokutuj! Ale rabin Acher odpowiedział: Ja już słyszałem słowa spoza zasłony "Zawróćcie, dzieci odstępne! (Ne'vim, Ks. Jeremiasza 3:22)" - z wyjątkiem Achera. Rabin Elisha ben Avuyah miał na myśli, że Mesjasz powiedział mu, że został zaliczony do ludzi prawych i sprawiedliwych przed Bgiem i nie musi w związku z tym już pokutować. Ale rabin Me'ir zrozumiał, że dla Achera nie ma już żadnej nadzieji, nawet po podjęciu pokuty. W jakich okolicznościach rabin Acher mógł słyszeć głos Mesjasza spoza zasłony oddzielającej Miejsce Święte Świętych? W ten sam sposób, w który brat nasz, Paweł i apostoł Jezusa,
Mesjasza wzięty został do raju, do owych kabalistycznych okręgów duchowej głębi, położonych w bezpośredniej bliskości żaru światłości B-ga Jedynego, YHWH Elocheinu (II List do Koryntian 12, 2-4). Amen. Przemko Waliszewski