Ilustrowana Historja Wojny Światowej (Illustrated History of World War I - in Polish) vol 3

August 5, 2017 | Author: jerryrun | Category: International Politics, Russia, Western Front (World War I), Germany, France
Share Embed Donate


Short Description

Download Ilustrowana Historja Wojny Światowej (Illustrated History of World War I - in Polish) vol 3...

Description

/

N/

X/

IL US TR 0 WA NA

HISTORJA WOJNY ŚWIATOWEJ

WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

ILUSTROWANA HlSTORJA W^OJNY ŚWIA TO WE] (1914 — 1920)

WYDAWNICTWO

ZBIOROWE

TOM III

NAKŁADEM

SPÓŁKI WYDAWNICZEJ ,,WIEDZA WARSZAWA

WSPÓŁCZESNA", 1932.

Sp. z o. o.

WARSZAWSKIE ZAKŁADY GRAFICZNE WILCZA 60. TELEFON 893-47.

Rozdział

XVIII.

OGÓLNE POŁOŻENIE PAŃSTW WOJUJĄCYCH NA POCZĄTKU 1916 ROKU. Rezultaty kampanji 1915 roku były ogrom­ ne i zaważyły decydująco na losach całej wojny światowej. O ile kampanja 1914 roku pogrze­ bała przedwojenne przewidywania i plany woj­ skowe i gospodarcze, o tyle dopiero kampanja 1915 roku pozwoliła zorjentować się w nowej rzeczywistości, która miała kształtować prze­ bieg wojny światowej. Rzeczywistość obaliła przedwojenną teorję o krótkotrwałości nowoczesnej wojny, która przeciwnie niepokojąco przeciągała się, wpro­ wadzając do kolosalnej rozgrywki groźny czyn­ nik czasu. Ten czynnik czasu przedewszystkiem groźny był dla państw centralnych, któ­ rych położenie geograficzne i" gospodarcze ra­ czej sprzyjało prowadzeniu krótkotrwałej woj­ ny. Niemcy rozumieli to dobrze, na długo je­ szcze przed wojną tworząc swój schlieffenow,ski plan piorunujących działań wojennych, któ­ re miały przynieść wspaniałe zwycięstwo w jak najkrótszym czasie. Jak wiemy, według tego planu Niemcy mieli zadać kolejne miażdżące ciosy najpierw Francji na Zachodzie, później Rosji na Wscho­ dzie. Niemcy zrealizowali ten plan tylko czę­ ściowo. Na Zachodzie zagarnęli wprawdzie w 1914 roku znaczny obszar Belgji i Francji, ale nie złamali siły bojowej armji francuskiej, ani odporności moralnej całego narodu francu­ skiego. Następne uderzenie, tym razem na Wschodzie, oddało wprawdzie w 1915 roku w ręce Niemców olbrzymie obszary Rosji oraz straszliwie wyniszczyło armję rosyjską, jed­ nakże dalekie było od całkowitego zmiażdżenia kolosa rosyjskiego. Tak więc dwa pierwsze lata wojny, jak­ kolwiek przyniosły Niemcom formalnie zwycię­ stwo, w rzeczywistości były klęską ich ambit­ nych i światoburczych planów. Było oczywistem, że do ostatecznego rozstrzygnięcia wojny

jest jeszcze daleko, że Koalicja posiada jeszcze dość sił i woli zwycięstwa, aby móc przeciągać wojnę poza granicę wytrzymałości przedewszystkiem gospodarczej państw centralnych. Zaledwie połowiczne zwycięstwa państw centralnych nie zdołały ugiąć sił moralnych rzą­ dów koalicyjnych: nie wyłamało się żadne ogni­ wo z okalającego pierścienia wrogów. Jesienią 1915 roku Niemcy spodziewali się, że Rosja, po straszliwych klęskach swojej armji, zabiegać będzie o zawarcie odrębnego pokoju z Niemca­ mi. Nie brak było wśród rosyjskich sfer rzą­ dowych ludzi, którzy pragnęliby właśnie w ten sposób zakończyć beznadziejną wojnę, która wstrząsała podstawami słabego już tronu ca­ rów. Jednakże pomimo tych tendency] Rosja nie zdradziła swoich sprzymierzeńców: o poko­ ju nie było mowy. Również nie sprawdziły się przewidywania generała Falkenhayna, nie­ mieckiego szefa sztabu generalnego, na temat Włoch, że „będą one prawdopodobnie rade, je­ śli będą mogły zlikwidować imprezę w jakikol­ wiek przyzwoity sposób". Jakkolwiek kampa­ nja letnia 1915 roku nie przyniosła Włochom ani zwycięstwa, ani tern mniej sławy, przecież prowadziły one wojnę nadal wytrwale, chociaż ostrożnie. Co do Francji, to postawa jej w ciągu 1915 roku sprawiła Niemcom nielada niespo­ dziankę. Okazało się, że Francja, pomimo stra­ szliwych ofiar, zdolną jest do niebywałych wy­ siłków militarnych na polach walk równie, jak gospodarczych wewnątrz kraju, zaś jej wola zwycięstwa, porywająca cały naród, była wprost zdumiewająca. Wprawdzie rok 1915 nie przyniósł Fran­ cuzom i Anglikom żadnych poważniejszych suk­ cesów. Zresztą w tym czasie nawet punkt cięż­ kości wojny przeniósł się na wschód, zaś front zachodni odgrywał rolę drugorzędną. Ale fakt, 507

że na zachodzie Niemcy zmuszeni byli do obro­ ny, inicjatywa zaś działań zaczepnych przeszła w ręce Francuzów i Anglików, był już dosta­ tecznym dowodem, iż sprzymierzeni na zacho­ dzie nietylko nie rezygnują z dalszej walki, ale przeciwnie, korzystając z tego, że uwaga Niem­ ców skupiła się na Rosji, zbierają się w sobie do późniejszych, bardziej owocnych działań. Za­ powiadało to długotrwałą wojnę, czego najbar­ dziej obawiali się Niemcy. Tak więc w lutym i w marcu 1915 roku wykonywują Francuzi i Anglicy pierwsze swo­ je próby poważniejszego natarcia, aby odcią­ żyć zagrożoną przez Niemców Rosję. Wpraw­ dzie próby złamania i przerwania niemieckiego systemu obronnego na zachodzie nie powiodły się, jednakże znacznie podniosły zachwiany po­ przednio autorytet wojenny sprzymierzonych, równocześnie budząc poważny niepokój w kie­ rowniczych sferach niemieckich. Poważniejszą jeszcze próbą przerwania niemieckiego frontu na zachodzie było natarcie francusko-angielskie w końcu września 1915 r. pomiędzy Armentières i Arras oraz w Szampanji pomiędzy Reims i Argonami. Tym razem sprzymierzonym nie chodziło o współdziałanie 2 rozbitą już armja rosyjską, ale o samodzielną akcję, zakrojoną i przygotowaną na szeroką skalę. Moment był o tyle korzystny dla sprzy­ mierzonych, że położenie na wschodzie zale­ dwie pozwalało Niemcem na rozpoczęcie trans­ portu części swoich sił przeciwrosvjskich na front zachodni. Po trzydniowem przygotowa­ niu artyleryjskiem (po raz pierwszy zastoso­ wano w czasie wojny światowej tak zwany ogień huraganowy na tak wielką skalę i na tak ogromnych przestrzeniach), wojska francuskie i angielskie ruszyły do ataku, w wielu miej­ scach opanowując pozycje niemieckie. Na pół­ nocnym odcinku Anglicy dotarli do Hulluch pomjędzy kanałem La Bassée i Lens, Francuzi zaś opanowali Souchez oraz posunęli się nieco na­ przód pod Vimy i Givenchy. Po zaciętych wal­ kach udało się jednak Niemcom odzyskać znacz­ ną część utraconych pozycyj. Natomiast w Szampanji sukces Francuzów7 był poważniej­ szy. Natarcie Francuzów wzdłuż dregi Souain — Somme Py zdołało przerwać front niemiecki, dość słabo w tern miejscu obsadzony i stopniowo znacznie rozszerzyć uczyniony wy­ łom. I tu jednak zdołali Niemcy opanować po­ łożenie już o kilka kilometrów wtyle na drugiej linji obronnej, gdzie oddziały niemieckie zdo­ łały utrzymać się aż do nadejścia poważniej­ szych posiłków, pośpiesznie ściąganych głównie 508

ze wschodniego frontu. Ale była już chwila, kie­ dy wydawało się, że front niemiecki na zacho­ dzie załamanie się, grzebiąc cały skomplikowa­ ny system obronny, na którym Niemcy oparli plan swojej kampanji przeciwko Rosji. Fakt, że chociaż przez chwilę ważyły się szale zwy­ cięstwa na polach Francji, był znamienny dla kampanji 1915 roku i brzemienny w prognozy dalszej wojny. Poza tern walki na zachodzie w ciągu 1915 roku posiadały inne jeszcze oblicze, niemniej groźne dla wojennych planów Niemiec. Oto je­ sienne natarcie francusko-angielskie zademon­ strowało światu zupełnie nowy sposób prowa­ dzenia walki, sposób, który odrazu został na­ zwany „bitwą sprzętu". Po raz pierwszy w dzie­ jach sprzymierzeni niezwykle starannie i w ko­ losalnej skali przygotowali swoje natarcie pod względem materjalnym. Zgromadzono nieby­ wałą ilość artylerji (w samej tylko Szampanji wprowadzono do walki ponad 5.000 dział wszel­ kiego kalibru), przygotowano olbrzymie zapasy amunicji, dzięki czemu można było zastosować trzydniowy, straszliwy ogień huraganowy ar­ tylerji, oraz oddano do rozporządzenia wojska w niebywałych przedtem ilościach wszelkie znane wówczas środki techniczne walki. Jesienna „bitwa sprzętu" w Szampanji stała się drogowskazem dla całej dalszej wojny na zachodzie. Odrazu stało się oczywistem, że zastosowanie jej nie było jednorazowem, ani tern mniej przypadkowem zjawiskiem, ale wy­ pływało z nowej metody prowadzenia wojny, zastosowanej przez Koalicję. Metoda ta punkt ciężkości w prowadzeniu wojny przesuwała z pól bitew na tyły, gdzie się miał odbywać ko­ losalny wyścig gospodarczy i techniczny, mają­ cy zadecydować o losach wojny. Zastosowanie zaś tej metody odrazu na tak wielką skalę było dowodem, że Koalicja poczyniła już znaczne po­ stępy w dziele podniesienia swojej wytwórczo­ ści przemysłowej i przystosowania jej do celów wojny. Od chwili, kiedy wojna na zachodzie na­ brała cech „bitwy sprzętu", położenie militarne państw centralnych, którym po dwóch kampanjach letnich nie udało się zakończyć wojny zwycięstwem, uległo radykalnej zmianie na ich niekorzyść. Już pierwsze miesiące wojny wykazały, że materjalna strona prowadzenia wojny o wiele przekracza te rozmiary, które brano za pod­ stawę dla przedwojennych planów militarnych. Ilość ludzi, powołanych pod broń, o wiele prze­ kroczyła wszelkie przewidywania. To samo ty-

Ochotnicy, studenci Uniwersytetu llarrurd'a (St. Zjedn. A. P.), defilują przed oficerami misji francus­ kiej w Bostonie.

czyło się zużycia amunicji, broni i wszel­ kiego sprzętu wojennego. Wszystkie państwa w mniejszej lub większej mierze okazały się bezradne wobec ogromu potrzeb wojny, rosną­ cych w szalonem tempie z dnia na dzień. W naj­ korzystniejszym jednak położeniu, narazie przy­ najmniej, były Niemcy, najstaranniej i w naj­ większej skali przygotowane do wojny ora?, po­ siadające olbrzymi przemysł, którego charak­ ter pozwala! łatwo przystosować go do celów wojennych, co też Niemcy- poczęły czynić od pierwszych już miesięcy wojny. Zresztą o go­ spodarczej stronie prowadzenia wojny przez Niemców pisaliśmy już w osobnym rozdziale. Znakomite przygotowanie Niemiec do woj­ ny oraz łatwość, z jaką później przystosowały do jej potrzeb cale swoje życie gospodarcze, w pierwszym okresie wojny dawały państwom centralnym ogromną przewagę nad nieprzygo­ towaną i zaskoczoną ogromem wojny Koalicją, co szczególnie jaskrawo uwydatniło się na fron­ cie wschodnim. Ale czas pracował na nieko­ rzyść Niemiec. Państwa centralne, otoczone na lądzie łańcuchem wrogów, od strony zaś mórz zamknięte blokadą potężnych flot wojennych Anglji i Francji, pod względem gospodarczym zdane były wyłącznie niemal na własne siły i własne środki. Wkrótce też poczęły odczuwać brak surowców przemysłowych i środków żyw­ nościowych. To też plany strategiczne Niemiec musiały uwzględniać również względy gospo­ darcze, co pomiędzy innemi tłómaczy również wysiłki Niemiec, skierowane na Bałkany (na­ fta, środki spożywcze, wolna droga do turec­ kich surowców). W tych warunkach, jeśli Niemcy przez długi czas mogły podołać potrze­ bom wojny, było to zasługą przedewszystkiem niemieckich sfer gospodarczych, których zdol­ ności techniczne i organizacyjne dokonywały istnych cudów wytrwałości, pomysłowości i ofiarności. Zresztą ta ostatnia była cechą, właściwą całemu społeczeństwu i armji nie­ mieckiej, co pozwoliło państwom centralnym tak długo opierać się w zupełnie już beznadziejnem położeniu. Pomimo szczególnie korzystnego położenia gospodarczego i militarnego Niemiec na począt­ ku wojny, wkrótce już i im trudno było spro­ stać rosnącym potrzebom wojny. Już na po­ czątku 1915 roku, jak stwierdza admirał Al­ fred Tirpitz (* 1849 t 1930, organizator nie­ mieckiej floty wojennej i bezwzględny w cza­ sie wojny zwolennik prowadzenia walki łodzia­ mi podwodnemi), arm ja niemiecka poczęła od­ czuwać brak dostatecznej ilości pocisków arty­ 510

leryjskich. Oczywiście, od chwili zastosowania przez Koalicję „bitwy sprzętu" braki materjaln.e poczęły coraz dotkliwiej paraliżować mili­ tarną potęgę Niemiec, którym pozostawała już jedyna tylko nadzieja zwycięstwa, a mianowi­ cie jakieś piorunujące i miażdżące natarcia, któreby kolejno rozrywały ogniwa dławiącego łańcucha przeciwników. Była to jednak słaba nadzieja wobec tego, że nawet na początku woj­ ny podobny plan zawiódł całkowicie. „Wojna sprzętu" zgoła inne szanse dawała Koalicji, posiadającej swobodną łączność z ca­ łym światem, który, poza własnemi środkami gospodarczemi Koalicji, mógł był pracować na jej korzyść. To też, jakkolwiek na początku wojny Koalicja była do niej bez porównania go­ rzej przygotowana od Niemiec, przecież z bie­ giem czasu nietylko mogła była dorównać swo­ jemu przeciwnikowi, ale ostatecznie pobiła go w gospodarczo-technicznym wyścigu. Francja najszybciej z pomiędzy sprzymie­ rzonych przystosowała swoje życie gospodarcze do celów wojny, jakkolwiek utraciła była dwa­ naście swoich najbogatszych i najbardziej uprzemysłowionych departamentów, okupowa­ nych przez Niemców. W ciągu 1915 roku roz­ winęli Francuzi do niebywałych rozmiarów swoją wytwórczość wojenną. Tak naprzykład, podczas gdy w kampanji 1914 roku rozporzą­ dzali Francuzi bardzo nieliczną artylerią cięż­ ką, już we wrześniu 1915 roku mogli byli wpro­ wadzić do walki około dwóch tysięcy ciężkich dział różnego kalibru, stanowiących plon wo­ jennej już wytwórczości rodzimego przemysłu. Produkcja karabinów doszła pod koniec 1915 r. do 33.000 dziennie! Produkcja pocisków arty­ leryjskich i naboi karabinowych zwiększyła się od początku wojny czternastokrotnie, a w koń­ cu 1915 roku nawet trzydziestokrotnie. Do ogromnych rozmiarów doprowadzili również Francuzi produkcję samolotów i samochodów. Pierwsze poczęły przeto odgrywać coraz poważ­ niejszą rolę wywiadowczą, a nawet bojową, sa­ mochody zaś poczęły odgrywać rolę samodziel­ nego środka komunikacyjnego, nierzadko prze­ wożąc sprawnie i ze znaczną szybkością nawet duże masy wojsk. O rozmiarach wojennej wy­ twórczości francuskiej świadczyć może fakt, że już w 1915 roku oprócz robotników powołano do pracy w fabrykach wojennych przeszło sto tysięcy kobiet, co stanowiło nielada przewrót w dotychczasowych stosunkach na rynku pra­ cy, a nawet w stosunkach społecznych. Fran­ cja nie cofała się przed niczem, co miało służyć zwycięstwu oręża francuskiego.

Poza wytwórczością rodzimą niezwykle szybko potrafiła Francja zorganizować rów­ nież ogromne dostawy wojenne gotowych fa­ brykatów i surowców z państw neutralnych, skąd również masowo sprowadzano robotników i fachowców do fabryk we Francji, aby umoż­ liwić tem powszechniejsze powoływanie pod broń własnych obywateli. W dziele materjalnego przygotowania Francji do „wojny sprzętu" ogromne zasługi położył Albert Thomas, piastujący urząd mini­ stra uzbrojenia w najcięższych latach 1915 — 1917, jeden z czołowych przywódców socjaliz­ mu francuskiego, od 1920 roku dyrektor Mię­ dzynarodowego Biura Pracy przy Lidze Naro­ dów (* 1878 t 1932). Zrozumienie, że wojna potrwa długo i bę­ dzie miała przedewszystkeim charakter wyści­ gu techniczno-gospodarczego, nie mniejsze by­ ło w Anglji, niż we Francji. Nie mniejsza też od francuskiej była angielska wola zwycięstwa. I to właśnie było główną niespodzianką dla Niemców, którzy narazie łudzili się, że Angiję łatwo da się nastraszyć chociażby walką łodzia­ mi podwodnemi, lub też nalotami niemieckich Zeppelinów nietylko na Paryż, ale i na Londyn ! Jak wiemy, Anglja nie była przygotowana do wojny lądowej w poważniejszych rozmia­ rach. Bezpieczeństwa Metropolji strzegła po­ tężna fleta wojenna, zaś dla celów kolonjalnych całkowicie wystarczała niewielka armja wer­ bunkowa, składająca się z ochotników - zawo­ dowców. Od pierwszych więc dni wojny musia­ ła Anglja tworzyć swoją armję lądową, niemal od podstaw. Tego olbrzymiego dzieła podjął się generał lord Herbert Kitchener, ówczesny minister woj­ ny (zatonął wraz z całą załogą okrętu „Hamp­ shire", storpedowanego przez niemiecką łódź podwodną w 1916 roku), wspaniale wywiązu­ jąc się z tego trudnego zadania. Narazie ar­ mję tworzono wyłącznie z ochotników. W dniu 1 lipca 1915 roku powołanych pod broń ochot­ ników było już około dwóch miljonów, pod ko­ niec zaś roku liczba ich była bliską czterech miljonów. W dniu 1 stycznia 1916 roku na froncie we Francji armja angielska liczyła już 1.700.000 ludzi, wobec 118.000 z sierpnia 1911 roku! Zresztą wkrótce już (w maju 1916 r.) przeszła Anglja do systemu armji poborowej, co znakomicie zwiększyło, oczywiście, jej liczeb­ ność. Zadziwiająca szybkość, z jaką Anglja wy­ stawiła swoją zupełnie nową armję lądową, niemało zaskoczyła Niemców, którzy liczyli się

raczej z możliwością prowadzenia przez nią wojny na morzu, ale nigdy na lądzie poza drob­ ną armja ekspedycyjną o charakterze demon­ stracyjnym. To, czego dokonała Anglja, było zupełnie sprzeczne z dotychczasowemi poglą­ dami wojskowemi, które siłę bojową wojska widziały w jego tradycji, wieloletniem wyszko­ leniu i doświaczonej organizacji. Wydaje się jednak bezsprzecznem, że podobny ekspery­ ment mógł był się udać tylko Anglji, posiada­ jącej świetną, chociaż nieliczną armję zawo­ dową, stanowiącą doskonałe kadry dla znacz­ nie większej armji ochotniczej i poboi^owej, po­ siadającej społeczeństwo zdyscyplinowane, wy­ sportowane i od wieków wdrożone do walki na morzach i w kolonjach, wreszcie rozporządzają­ cej wówczas, zdawało się, nieprzebranemi środ­ kami finansowemi, stanowiącemi zawsze naj­ bardziej czarodziejską różdżkę. Pod względem wytwórczości wojennej An­ glja nieco później zorganizowała się od Fran­ cji, narazie przedewszystkiem wykorzystywując dostawy z państw neutralnych. Kiedy jed­ nak powszechnie stało się oczywistem, że woj­ na potrwa długo, i w tej dziedzinie poczęła An­ glja czynić niebywałe postępy. Sprawie tej przedewszystkiem oddał się premjer angielski Dawid Lloyd-George (ur. 1863 r., z zawodu adwokat i polityk), piastujący ten .urząd w la­ tach 1916 — 1922. Pod wrażeniem „wojny sprzętu", która wszechwładnie już zapanowała na froncie zachodnim, przeprowadza LloydGeorge w parlamencie w maju 1916 roku usta­ wę o zaopatrzeniu armji („Minitions act"), która zakazywała między innemi strajków i po­ woływała do fabryk fachowców i fachowych robotników. Zawdzięczając tej ustawie oraz niezwykłej energji rządu angielskiego wytwór­ czość wojenna w Anglji w krótkim czasie osią­ gnęła olbrzymie rozmiary, gwarantując Koali­ cji posiadanie dostatecznych środków materjalnych do prowadzenia wojny. Pod koniec ro­ ku 1916 w samej Anglji pracuje już na potrze­ by armji 2.700 fabryk, a ponadto jeszcze 320 w Kanadzie. Surowce zaś dostarczane są z ca­ łego świata, przedewszystkiem z własnych kolonij angielskich. Tak więc kampanja 1915 roku, która nie przyniosła ostatecznych wyników, nadała woj­ nie charakter długotrwałego zmagania się — „bitwy sprzętu" — „wojny na wyczerpanie". Furji wojennej Niemców, ich doskonałej orga­ nizacji militarnej i długotrwałym, precyzyj­ nym przygotowaniom przeciwstawiła Koalicja niezłomną wolę zwycięstwa, systematyczną 511

Ludzie i konie iv maskach

pracę i powolną, ale jakże groźną celowość działania. W tych warunkach jąsnem było, że punkt ciężkości wojny ponownie przesunie się na front zachodni, gdzie odtąd miały się ważyć losy świata. Bowiem Rosja, straszliwie już rozgro­ miona militarnie i wewnętrznie zdezorganizo­ wana, nic mogła była, oczywiście, odegrać po­ ważniejszej roli w wojnie, która nabrała no­ wych cech gospodarczo-technicznych i organi­ zacyjnych. Istotnymi przeciwnikami Niemiec od początku 1916 r. stały się Francja i Anglja, które też słusznie zagarnęły rolę kierowniczą w Koalicji. Tern niemniej jednak i w Rosji od połowy L915 roku rozpoczyna się nowa faza w meto­ dach prowadzenia wojny. Świeżo poniesione klęski, których jedną z poważniejszych przyczyn były braki materjalne armji rosyjskiej, oraz w następstwie ustabi­ lizowanie się frontu pozycyjnego, w ogólnym 512

przecitvffazowych.

charakterze zbliżonego do wzorów zachodnich, zmusiły zarówno naczelne dowództwo rosyjskie, jak i rząd do przedsięwzięcia energicznych środków WT celu podniesienia materjalnego za­ opatrzenia wojska do w:zględnie chociażby do­ statecznego poziomu. Jak wiemy, Rosja była niemal zupełnie od­ ciętą od świata, będąc pod tym względem w poclobnem do państw centralnych położeniu. Sa­ ma była słabo uprzemysłowiona, w dodatku zaś wojskowość rosyjska przed wojną nie uczyniła żadnych przygotowań w celu mobilizacji prze­ mysłu w czasie wojny. Teraz więc w Rosji trzeba było z jednej strony rozwinąć i przystosować do nowych ce­ lów własny skromny przemysł, z drugiej zaś strony zorganizować poważniejsze zamówienia w państwach neutralnych i dowóz tych dostaw do Rosji. Zamówienia zagraniczne, napozór stanowiące najłatwiejszą część tego zadania, w istocie były dla Rosji niezwykle trudne do

zorganizowania nietylko ze względów komuni­ kacyjnych. Przedewszystkiem Rosja spotkała się z silną i umiejętną konkurencją i to nietyl­ ko ze strony państw centralnych, ale nawet ze strony własnych zachodnich sprzymierzeńców, którzy znacznie wcześniej opanowali najko­ rzystniejsze i najlepsze rynki zagraniczne. Powtóre wielką zawadą była osławiona korupcja i niedołęstwo rosyjskiego aparatu państwowe­ go. Nawet wewnątrz Rosji nadużycia i nie­ udolność były normalnem zjawiskiem w zaopa­ trywaniu armji. Cóż dopiero zagranicą i to w czasie wojny. To też, jakkolwiek od połowy 1915 roku Rosja poczęła jako tako dawać sobie z wielkim trudem radę z zamówieniami w pań­ stwach neutralnych, jednakże do końca wojny pozostała pod tym względem w ogonie sprzy­ mierzonych, zbierając liche i drogie resztki, po­ zostawione przez innych na rynkach świato­ wych. W maju 1915 roku powstała w Piotrogrodzie „Specjalna Rada Obrony", która miała współdziałać przy zaopatrywania armji. Rów­ nocześnie na stanowisko szefa głównego kie­ rownictwa artylerji, instytucji, która zaopa­ trywała artylerję, powołano zdolnego i ener­ gicznego generała Manikowskiego. W czerwcu tegoż roku stanowisko ministra wojny objął generał Poliwanow7, na którego działalności po­ kładano wielkie nadzieje. W lipcu znów powo­ łano najwyższą komisję śledczą, której zada­ niem było badanie przyczyn braków w zaopa­ trzeniu armji. W skład „Specjalnej Rady Obrony" wcho­ dzili: minister wojny, jako przewodniczący, członkowie Rady Państwa i Dumy Państwowej (parlamentu), nieco później zaś również przed­ stawiciele związków samorządu ziemskiego (powiatowego) i miejskiego oraz „wojennoprzemysłowych komitetów". Te ostatnie powo­ łano do życia na skutek uchwały zjazdu przed­ stawicieli przemysłu i handlu, który odbył się w Piotrogrodzie w połowie 1915 roku. Zada­ niem tych komitetów było zorganizowanie śred­ niego i drobnego przemysłu, niewyzyskanego jeszcze przez władze wojskowe, i przystosowa­ nie go do produkcji dla celów wojny. Liczba tych komitetów doszła wkrótce do 200, rozrzu­ conych po całym obszarze cesarstwa rosyjskie­ go. Całością prac kierował komitet centralny w Piotrogrodzie, którego prezesem był wybitny działacz polityczny A. I. Guczkow. Obok „Specjalnej Rady Obrony", jako or­ ganu centralnego, powstały również poszczegól­ ne rady przy ministerstwach, specjalizujące się

w pewnych gałęziach zaopatrywania armji. Tak więc powstały rady do spraw transporto­ wych, opałowych, żywnościowych, sanitarnych i innych. Wszystkie te środki, przedsięwzięte w Ro­ sji, przyniosły wprawdzie pewne rezultaty, ale nie odrazu i do końca nie w tym stopniu, jak to można było przewidywać. Według danych generała J. N. Daniłowa, przemysł rosyjski w latach 1914 — 1915 wy­ konał nowych lub przeprowadził remont kara­ binów ręcznych w ilości nieco ponad miljon sztuk. W tym czasie zamówienia zagraniczne przyniosły zaledwie 750.000 sztuk, co razem nie dawało nawet dwóch miljonów karabinów. Tymczasem potrzeby armji w ciągu tych dwóch lat wyniosły do czterech miljonów karabinów, co dawało niedobór dwóch miljonów kara­ binów ! Nie lepiej i nie szybciej rozwijała się pro­ dukcja pocisków artyleryjskich. Dopiero w li­ stopadzie 1915 roku osiągnięto liczbę 1,5 miljona pocisków miesięcznie, co zaledwie odpo­ wiadało potrzebom pierwszych miesięcy wojny (50 parków lokalnych miesięcznie), nie mogło jednak być wystarczającem przy coraz bardziej komplikujących się warunkach wojny. Najgorzej i najwolniej ѵ і się pro­ dukcja pocisków dla artylerji ciężkiej, a to ze względu na znaczne trudności techniczne, któ­ rych nie można było w Rosji całkowicie po­ konać. Najlepiej i najszybciej zorganizowała się produkcja naboi karabinowych. W sierpniu 1914 roku krajowa produkcja wyniosła 60 mi­ ljonów sztuk, pod koniec zaś 1915 roku wyno­ siła już miesięcznie do 100 miljonów sztuk. W tym czasie poczęły nadchodzić również i za­ mówienia zagraniczne, głównie z Japonji. Ważnem dla Rosji zagadnieniem, szczegól­ nie od chwili utrwalenia się frontu pozycyjne­ go, było zorganizowanie produkcji i naprawy karabinów maszynowych, których armja rosyj­ ska posiadała nazbyt mało, dział, szczególnie ciężkich, których było bardzo mało, prze­ dewszystkiem zaś masek przeciwgazowych i sprzętu gazowego, co było konieczne wobec rozwoju walki gazowej, jako nowego środka wojny. W całej tej dziedzinei poważniejsze re­ zultaty dały się zauważyć dopiero w 1916 roku, jako wynik szczególnej działalności państwa i społeczeństwa.

513

Jakkolwiek kampanja w 1915 r. nie po­ zwoliła Niemcom osiągnąć tych rezultatów, które zagwarantowałyby im ostateczne zwycię­ stwo, przeciwnie zaś, wtłoczyła bieg wojny w ło­ żysko jak najbardziej dla nich niekorzystne — przecież rzecz biorąc z punktu widzenia ówcze­ snego i powierzchownego sukcesy oręża nie­ mieckiego były ogromne i zdumiewające. Armja rosyjska była odrzucona w głąb ce­ sarstwa na błota poleskie, rozbita, wyniszczo­ na i zdemoralizowana, a działalność jej spara­ liżowana co najmniej do wiosny 1916 roku. Austro-Węgry odzyskały niemal całą Galicję. Z ziem polskich i litewskich Rosjanie byli wy­ parci, Niemcy zaś i Austrjacy utrwalali na nich swoją okupację, obficie czerpiąc z nich środki żywnościowe i wszystko, co nadawało się dla ce­ lów wojny. Serbja była złamana i okupowana aż po granicę grecką. Czarnogórze musiało się poddać. Do państw centralnych przyłączyła się Bułgarja, oddając do ich rozporządzenia 875.000 swoich dzielnych żołnierzy, których mogła była powołać pod broń (i których w re­ zultacie powołała), oraz otwierając wolną dro­ gę do Turcji. Rumunja, steroryzowana zwy­ cięstwami niemieckiemi nad Res ją i na Bałka­ nach, musiała się przynajmniej narazie po­ wstrzymać od przystąpienia do Koalicji. Angielsko-francuska ekspedycja dardanelska nie powiodła się. Wrota do Rosji pozostały szczel­ nie zamknięte od strony morza Śródziemnego. Położenie koalicyjnej Armji Południowej pod Salonikami na skutek klęski Serbów, wystąpie­ nia Bułgarji i niechętnej neutralności Grecji było nadwyraz niepewne. Obrona niemiecka na froncie zachodnim z powodzeniem wytrzymała trzykrotne próby francusko-angielskiej ofensy­ wy. Nawet niedołężne militarnie Austro-Węgiy dorzuciły listek laurowy do wawrzynów niemieckich, z wielkiem powodzeniem i względ­ nie słabemi siłami powstrzymując ofensywę no­ wego przeciwnika — Włochów, równocześnie podnosząc tern własny, mocno nadszarpnięty, autorytet mocarstwowy. Nakoniec bezwzględ­ na wojna łodziami podwodnemi, jakkolwiek na­ razie wstrzymana na Atlantyku ze względów politycznych (aby nie drażnić Stanów Zjedno­ czonych A. P., w której interesy gospodarcze bezpośrednio godziła) i przeniesiona na morze Śródziemne, tern niemniej jednak objawiła Niemcom straszliwą i skuteczną nową broń, którą w każdej chwili mogli byli Niemcy po­ nownie skierować przeciwko Anglji i jej potę­ dze morskiej. Szczególnie mogli być zadowoleni Niemcy 514

z sukcesu, jaki odnieśli nad Rosją. Jakkolwiek Rosja nie została zdruzgotana ostatecznie, ani nie udało się jej skusić odrębnym pokojem, jed­ nakże jej wojenne klęski przygotowywały grunt dla zgoła innego rozwiązania, w co Niem­ cy wierzyli już w 1915 roku, a mianowicie — rewolucji. Oczywiście trudno było Niemcom przewidzieć te formy, w które ostatecznie wy­ lała się rewolucja rosyjska, ale, znając, jak nikt inny w Europie, stosunki rosyjskie, wi­ dzieli zjawiska, zapowiadające burzę nad gło­ wą kolosa rosyjskiego. A rewolucja w Rosji tak czy inaczej ostatecznie musiała sparaliżo­ wać militarną aktywność Rosji. Przewidywa­ nie rewolucji rosyjskiej było też jedną z przy­ czyn, dla których Niemcy zrezygnowały z osta­ tecznego „wykończenia" Rosji, skierowały zaś w 1916 roku cały swój impet przeciwko Fran­ cji, swojej najgroźniejszej przeciwniczce. Istotnie wewnętrzne położenie polityczne Rosji już pod koniec 1915 roku było nader nie­ pewne. Klęski wojenne, nieudolność, a nierzad­ ko i zła wola carskiej biurokracji, intrygi sfer dworskich, często bliskie zdrady stanu, chaos wewnątrz państwa, fatalny stan zaopatrzenia armji, oraz niepojęte w kraju rolniczym, który od początku wojny miał przerwany eksport, trudności aprowizacyjne w większych miastach i rosnąca drożyzna — wszystko to wywoływało niezadowolenie i ferment w łonie społeczeń­ stwa, powoli wsączający się i do szeregów armji. Powszechne niezadowolenie i ostra kryty­ ka panującego systemu rządów przejawiły się w dwóch kierunkach. Od dołu odradzały się wśród proletarjatu miejskiego radykalne kie­ runki rewolucyjno-społeczne, ostrzem swojem skierowane nietylko przeciwko ustrojowi poli­ tycznemu, ale i socjalnemu. Wśród inteligen­ cji zaś i mieszczaństwa rosyjskiego gwałtow­ nie rozwijał się kierunek patrjotyczno-demokratyczny, pragnący za wszelką cenę doprowa­ dzić wojnę do zwycięskiego końca i widzący w politycznych rządach caratu najpoważniej­ szą zawadę na drodze do zwycięstwa. Narazie ten ostatni kierunek zdawał się górować w spo­ łeczeństwie rosyjskiem, wprowadzając w błąd nawet dyplomatów francuskich i angielskich, widzących w nim najpewniejszego sprzymie­ rzeńca Koalicji. Można było jednak przewi­ dzieć, że wślad za zwycięstwem kierunku pa­ triotycznego i społecznie umiarkowanego nad­ ciągnie od dołu groźny radykalizm międzyna­ rodowy, dla ktörego prcletarjat rosyjski był niezwykle podatnym gruntem rozwojowym.

Chwiejący się carat pragnął groźną dla siebie energję społeczną wyładować w innym kierunku. Zresztą popychały go do tego nie­ ubłagane konieczności wojny. Tern się tłuma­ czy pewien zwrot w rządach ku większemu li­ beralizmowi, mającemu sprowadzić pożądane uspokojenie umysłów, oraz przyciągnięcie spo­ łeczeństwa do bezpośrednich prac w dziele obro­ ny państwa. Miało to być klapą bezpieczeństwa dla nastrojów rewolucyjnych. Ale społeczeństwo, przedewszystkiem zaś politycy i partje demokratyczne, którym po­ zwolono się organizować i pracować dla wojny, raz zakosztowawszy, jak smakuje chociażby drobny udział w rządach, musiały wcześniej, czy później uczuć głód pełnej władzy. A udział w tych pracach tembardziej podniecał apetyt, że pozwalał z bardziej bliska podglądać słabe strony caratu i krytykować je na swoją ko­ rzyść. Konflikt był nieunikniony.

Francja. Widok zbombardowanego

Aby zakończyć ogólną analizę rezultatów kampanji 1915 roku, przyjrzyjmy się, jaką ro­ lę w całokształcie wojny światowej odgrywała Rosja w tym tak ciężkim dla siebie okresie czasu. Wspominaliśmy już parokrotnie, że w cią­ gu 1915 roku głównym teatrem wojny byl front wschodni. Na Rosję zwaliło się 60% wszystkich sił, jakiemi w tym czasie rozporzą­ dzały państwa centralne. Była to więc odwró­ cona sytuacja z 1914 roku, kiedy w podobnem położeniu znalazła się Francja. Dzięki temu Francja i Anglja, straszliwie wyczerpane po kampanji 1914 roku, uzyskały całoroczny wy­ poczynek, który pozwolił im ponownie zorgani­ zować i udoskonalić swój aparat wojenny i przygotować się do długotrwałej wojny, obli­ czonej na systematyczne wyczerpanie przeciw­ nika. Tak więc Rosja carska, jakkolwiek sama poniosła straszliwe klęski, które stały się

przez Niemców

miasta Roye. 515

wkrótce ppwodem jej ostatecznej zguby w mo­ rzu krwi rewolucji bolszewickiej, przecież klę­ ską swoją i zgubą położyła podwaliny pod przy­ szłe zwycięstwo Koalicji, wspartej na miejsce Rosji przez Stany Zjednoczone A. P. Według danych, zaczerpniętych z dzieła generała Daniłowa („Russia in the war of 1914 — 1918"), stosunek sił państw central­ nych na zachodnim i na wschodnim frontach był następujący: Na początku wojny w 1914 r. państwa cen­ tralne wystawiły:

przeciw Rosji — 50 dywizyj piechoty i 13 kawalerji; przeciw Francji — 83 dywizje piechoty i 1Ü kawalerji. We wrześniu 1915 roku: przeciw Rosji — 137 dywizyj piechoty i 24 kawalerji; przeciw Francji — te same 83 dywizje piechoty i tylko 1 kawalerji. Cyfry te dają istotny obraz tej roli, jaką z pożytkiem dla Koalicji odegrała Ro­ sja w 1915 roku.

Rozdział

XIX.

KAMPANJA 1916 ROKU. Plany wojenne obu stron walczących. Na przełomie lat 1915 i 1916 najważmejszem zadaniem państw centralnych było opra­ cowanie nowego planu wojny w ogólności, w szczególności zaś planu kampanji 1916 roku. Dwie pierwsze kampanje letnie całkowicie pogrzebały wszelkie przedwojenne plany Nie­ miec. Kolejne uderzenia przeciwko Francji i przeciwko Rosji nie dały zdecydowanych wy­ ników, to znaczy nie zmusiły przeciwników do kapitulacji, jakkolwiek wszystkich frontach państwa centralne uzyskały połowiczne sukce­ sy swojego oręża. Dla Niemiec stało się jasnem. że Koalicja impetowi niemieckiego1 imperjalizm-u przeciw-stawiła wytrwałą i systematyczną obronę,- któ^ rej duchem coraz bardziej; stawała się Wielka Brytan-ja i która obliczona była n* długotrwałą wojnę, powoli wyczerpującą ograniczone siły i zasoby państw centralnych. Długotrwałej wojny „na wyczerpanie" najbardziej obawiały się Niemcy. Należało przeto za wszelką cenę sposób prowadzenia woj­ ny dostosować do konieczności jak najszybsze­ go doprowadzenia jej do rozstrzygających wy­ ników. Oczywiście o równoczesnem „zlikwido­ waniu" wszystkich przeciwników nie mogło być nawet mowy. Â państwa centralne posia­ dały już w Europie aż cztery teatry wojny: zachodni — francusko - angielsko - belgijski, wschodni — rosyjski, włoski, i wreszcie bał­ kański — francusko-angielsko-serbski. Nale­ żało przeto zadecydować nową kolejność i cha­ rakter uderzeń na poszczególnych teatrach woj­ ny z zasadniczym celem kolejnego wyprowadza­ nia z wojny przeciwników, łamania ogniwa po ogniwie łańcucha, który coraz bardziej zacie­ śniał się wokół państw centralnych.

Generał Hindenburg, dowódca niemieckie­ go frontu Wschodniego, i szef jego sztabu ge­ nerał Ludendorff zgadzali się wprawdzie ze zdaniem, że rozstrzygające w losach wojny wy­ padki rozegrają się na Zachodzie, jednakże uważali, iż przedewszystkiem należy ponownie uderzyć nai-Rosję, aby ją ostatecznie rozgromić i zmusić do kapitulacji i w ten sposób zyskać w następstwie zupełną swobodę działania na Zachodzie. Zalecali przytem działania przeciw­ ko Rosji poprzez Rumunję (bez względu na to,, czy w sojuszu z nią, czy też mając ją przeciw sobie) w celu rozbicia całego południowego skrzydła Rosjan i opanowania Ukrainy, cennej dla Niemców, jako ogromny spichlerz zbożowy. Natomiast szef austrjacko-węgierskiego sztabu generalnego, generał Conrad von Hötzendoïf (w 1916 roku otrzymał tytuł marszał­ ka polnego),- usilnie popierany przez swój rząd, uważał za najbardziej celowe skierowanie wspólnych wysiłków niemiecko-austrjackieh przedewszystkiem przeciwko Włochom. Zalecał on wielką ofensywę, która, wyszedłszy z Tyro­ lu, z okolic Tiydentu, na tyły przeciwnika, ru­ nęłaby z impetem na Wenecję, załamując cały front włoski. Sądził on, że możliwe tam do osią­ gnięcia zwycięstwo zmusi Włochów do kapitu­ lacji, co znakomicie zapoczątkuje dalsze kolej­ ne likwidowanie przeciwników. Oczywiście koncepcja ta wypływała z chęci dowództwa austrjacko-węgierskiego prowadzenia wojny po linji najmniejszego oporu. Oba te projekty nie znalazły aprobaty ze strony szefa sztabu niemieckiego, generała Falkenhayna, faktycznego kierownika niemieckiej strategji, a pośrednio i całokształtu prowadze­ nia wojny przez państwa centralne. Falkenhayn posiadał własną koncepcję, którą rozwinął w referacie, złożonym cesarzowi Wilnelmowi w dniu Bożego Narodzenia w 1915 517

roku. Ze względu na to, że koncepcja ta uzyskała aprobatę najwyższych czynników w Niemczech i stała się podstawą do niemiec­ kich planów kampanji 1916 roku, pośrednio decydując o dalszym kierunku prowadzenia wTojny przez państwa centralne — chociaż po­ bieżnie zapoznajmy się ze wzmiankowanym re­ feratem. Ogólne położenie państw centralnych tak gen. Falkenhayn charakteryzuje: „Wskutek trwałego pozbawienia pól wę­ glowych w północno-wschodniej części kraju

czego nie wolno pomijać. Stanowi je niesłycha­ ny nacisk, jak i Anglja wciąż jeszcze wywiera na swych sojuszników. Wprawdzie udało się podważyć i angielską potęgę, czego najlepszym dowodem jest planowane przejście Anglji do systemu powszechnej służby wojskowej. Jest to jednak również dowodem, do jakich ofiar Anglja jest gotowa, byle tylko osiągnąć zamie­ rzony cel, t. j . trwałe usunięcie poza nawias ry­ wala, którego uważa za najgroźniejszego". ' „...Próba porozumienia, wyszedłszy z Nie­ miec, wzmocniłaby tylko chęć walki Anglji;

Tabory żywnościowe francuskie w pobliżu frontu. Francja jest pod względem wojskowym i go­ spodarczym osłabiona niemal aż do granic moż­ liwości. Siła zbrojna Rosji wprawdzie nie jest zupełnie zdruzgotana, lecz jej zdolność do dzia­ łań ofensywnych jest tak dalece złamana, iż nie może ożyć w dawnej mocy. Wojsko serbskie można uważać za zniszczone. Włochy bez­ sprzecznie uznały, że w określonym czasie nie mogą liczyć na ziszczenie swych zbójeckich ape­ tytów i prawdopodobnie byłyby rade, gdyby mogły zlikwidować całą imprezę w jakikolwiek przyzwoity sposób. Jeśli z tych przesłanek ni­ gdzie nie wysnuto wniosków — to przyczyną tego są różne zjawiska, w które szczegółowo nie potrzeba wnikać. Tylko najbardziej zasadni518

uważałaby ona to — stosownie do własnego sposobu myślenia — za dowód osłabienia nie­ mieckiego ducha wojennego". „Anglja, przywykła trzeźwo odmierzać szanse, nie może się spodziewać, by nas zmogła środkami czysto wojskowemu Idzie ona oczy­ wiście na wojnę na wyczerpanie. Nie mogliś­ my obalić nadziei Anglji, że w ten sposób poło­ ży nas na łopatki. Stąd to wróg czerpie swe siły do dalszej walki i do popędzania swych so­ juszników. Chodzi o to, aby go pozbawić tych nadziei". „Na dłuższą metę proste wyczekiwanie de­ fensywne (co samo w sobie jest możliwe) nie prowadzi do celu. Wskutek przewagi w lu-

dziach i sprzęcie dopływają naszym wrogom o wiele większe siły niż nam. Przy tym sposo­ bie postępowania mogłaby kiedyś nadejść chwi­ la, w której prosty stosunek sił pozbawiłby Niemcy wszelkich nadziei. Moc wytrwania jest u naszych sprzymierzeńców ograniczona, nasza własna również nie jest nieograniczona. Czasu nie wolno tracić. Trzeba uzmysłowić Anglji bezowocność jej zamysłów". „...Najbliższym sposobem byłaby próba ostatecznego pobicia Anglików na lądzie. Nie mam tu na myśli wyspy, na którą — jak słusz­ nie stwierdza nasza marynarka — nasze od­ działy nie mogą się dostać. Nasze wysiłki mo­ gą l'aczej być skierowane tylko przeciw tym miejscom na kontynencie, w których Anglja sama walczy. Na właściwym kontynencie Eu­ ropy jesteśmy całkiem pewni swych sił i działa­ my znanemi wielkościami. Wskutek tego narazie należałoby wykluczyć przedsięwzięcia na Wschodzie, gdzie — co prawda — Anglja rów­ nież bezpośrednio mogłaby być trafiona". Ale Falkenhayn jest zdania, że działania na Wschodzie (Saloniki, kanał Sueski, Irak, Mezopotamja) mają dla Niemiec znaczenie o tyle tylko, o ile podważają autorytet Anglji wśród ludów śródziemnomorskich i wschod­ nich. Z tego też względu należy unikać wszel­ kiego ryzyka. A sity sprzymierzeńców nie­ mieckich nie gwarantują bezwzględnego powo­ dzenia, o wydatniejszej zaś pomocy ze strony Niemców nie ma mowy ze względów komuni­ kacyjnych. Zresztą nawet powodzenie nie usprawiedliwiłoby ryzyka, gdyż „Anglja, któ­ ra potrafiła strawić Antwerpję i Gallipoli, wy­ trzymałaby również klęski w tych odległych okolicach". Pozostaje więc tylko ściśle europej­ ski kontynent. Dalej Falkenhayn rozpatruje możliwość uderzenia na angielski odcinek frontu we Fran­ cji. We Flandrji wszelkie działania w okresie zimowym są niemożliwe. Na innych odcinkach angielskiego frontu wielka ofensywa niemiec­ ka wymagałaby użycia około 30 dywizyj. Tym­ czasem po ściągnięciu posiłków z frontu wscho­ dniego i macedońskiego ogólne odwody niemiec­ kie na zachodnim froncie wyniosłyby zaledwie do 26 dywizyj. W tych waiamkach rozpoczę­ cie ofensywy przeciwko Anglikom oznaczałoby pozbawienie całego frontu zachodniego poważ­ niejszych odwodów, co stanowiłoby poważne niebezpieczeństwo na wypadek ofensywy fran­ cuskiej, osłabiłoby inne fronty oraz uniemożli­ wiłoby Niemcom okazanie pomocy sojusznikom, w razie ich zaatakowania. Zresztą na pod­

stawie doświadczeń z czasów ofensywy fran­ cusko - angielskiej w 1915 roku — „próby ma­ sowego przełamania przeciwnika, duchowo sil­ nego, dobrze uzbrojonego, co do liczby niewiele słabszego, nie mogą nawet w razie nagromadze­ nia największej ilości ludzi i sprzętu liczyć na powodzenie". Stwierdziwszy, że nawet przełamanie lo­ kalne frontu w warunkach wojny pozycyjnej daje się łatwo zlikwidować przeciwnikowi, wo­ bec czego rezultat nie opłaca ogromnych a ko­ niecznych strat takiego przedsięwzięcia, Fal­ kenhayn wywodzi dalej: „Również nie można doradzać próby na­ tarcia słabszemi siłami na angielski odcinek frontu. Byłoby to polecenia godne, gdyby był w dosięgalnej bliskości jakiś cel. Celu takiego niema. Celem musiałoby być zawsze niemal doszczętne przepędzenie Anglików z kontynen­ tu, wyparcie Francuzów za Sommę. Jeśli się co najmniej takiego wyniku nie osiągnie, wów­ czas natarcie będzie bezcelowe. A jeśliby zo­ stał osiągnięty, to mimo to cel ostateczny nie będzie pewny. Trzeba się bowiem liczyć z tern, że nawet i wówczas Anglja nie da za wygrane, a zresztą Francja nie będzie tem głęboko do­ tknięta. By to osiągnąć trzebaby rozpocząć no­ we działania. A jest rzeczą wątpliwą, czy Niemcy rozporządzałyby jeszcze potrzebnemi ku temu siłami." Co do powiększenia tych sił przez stworzenie nowych formacyj Falkenhayn stwierdza, że się to nie da osiągnąć w krótkim czasie. „Wynikiem powyższych rozważań jest więc, że nie można zalecać natarcia na front angielski z zamiarem uzyskania tam rozstrzyg­ nięcia, chyba, żeby się ku temu przydarzyła sposobność w czasie przeciwnatarcia. Zapew­ ne, jest to fakt smutny ze stanowiska naszych uczuć wobec tego naszego głównego wroga w tej wojnie. Można go jednak przeboleć, jeśli so­ bie uświadomimy, że wojna, prowadzona własnemi siłami przez Anglję na kontynencie eu­ ropejskim, jest dla niej właściwie pobocznem działaniem. Istotną jej bronią są tu wojska francuskie, rosyjskie i włoskie. Jeśli tym unie­ możliwimy walkę, wówczas będziemy mieli przeciwko sobie tylko Anglję. A trudno przy­ puścić, aby w tych warunkach wytrwała ona ѵ swych zamysłach niszczycielskich. Nie ma­ my wprawdzie pewności, że wówczas ustąpi, istnieje natomiast wielkie prawdopodobień­ stwo. A więcej w wojnie rzadko się osiąga". Równocześnie zaleca Falkenhayn parali­ żowanie Anglji środkami politycznemi na jej 519

własnym terenie i na terenie państw jeszcze neutralnych. „Natomiast wojna podwodna jest takim samym środkiem wojennym, jak każdy inny. Naczelnemu kierownictwu wojny nie wolno po­ wstrzymać się odnajęcia wobec niej stanowiska. Wojna ta wymierzona jest przeciw najczulsze­ mu punktowi w organizmie wroga, stara się bo­ wiem odciąć mu dowóz morski. Jeśliby spełniły się stanowcze zapewnienia naszej marynarki, że nieograniczona wojna łodziami podwodnemi zmusiłaby Anglję w przeciągu roku 1916 do ustąpienia, to możnaby nawet pogodzić się z wrogą postawą Stanów Zjednoczonych A. P. Przystąpienie ich do wojny nie mogłoby tak prędko mieć decydujących następstw, iżby mo­ gło skłonić Anglję do dalszej walki, gdyby ujrza­ ła wyłaniające się na swej wyspie widmo gło­ du i wielu innych jeszcze nieszczęść. Pewien cień przysłania jednak ten radosny obraz przy­ szłości. Czy marynarka się nie myli? Doświad­ czeń dostatecznych na tern polu niema. Te, któ­ re posiadamy, nie są zbyt zachęcające. Z dru­ giej jednak strony podstawy obliczeń przesu­ wały się na naszą korzyść wskutek wzmożenia liczby łodzi podwodnych i większego wyszkole­ nia ich obsady. To też ze stanowiska wojsko­ wego nie dałoby się usprawiedliwić dalszego zrzekania się użycia tego przypuszczalnie naj­ skuteczniejszego środka wojennego. Wobec bezwzględnego postępowania Anglji na morzu, mają Niemcy prawo bezwzględnego jego uży­ cia. Amerykanie, jako tajni sojusznicy Anglji, nie uznają tego prawa. Czy jednak, wobec sil­ nego politycznego uzasadnienia stanowiska Niemiec, zdecydują się na czynne wystąpienie na kontynencie europejskim — jest wątpliwe. Jeszcze bardziej jest wątpliwe, czy w czas zdo­ łają wkroczyć wystarczającemi siłami. Zrze­ czenie się więc nieograniczonej wojny łodziami podwodnemi byłoby zatem — wedle zapewnień jedynie miarodajnych rzeczoznawców — wy­ rzeczeniem się pewnego powodzenia o niezmie­ rzonej wartości ze strachu przed inną, napraw­ dę ciężką, lecz tylko możliwą szkodą. A to nie jest dopuszczalne wobec położenia, w jakiem się Niemcy znajdują". Powyższy ustęp referatu Falkenhayna, którego tekst przytaczamy według urzędowych źródeł państwowego archiwum Rzeszy Nie­ mieckiej, jest niezwykle charakterystyczny dla niemieckiego sposobu myślenia i dla metod, któ­ rym po dziś dzień hołduje imperjalizm nie­ miecki ! Następnie Falkenhayn zastanawia się nad 520

sprawą „jak należy postępować wobec narzę­ dzi Anglji na kontynencie". Odrzuca on austrjacki projekt uderzenia na Włochów, moty­ wując to tern, iż wartość oręża włoskiego jest tak nikła, że całemu frontowi włoskiemu na­ daje znaczenie o charakterze raczej lokalnym. Nawet wycofanie się Włoch z wojny „nie wy­ wołałoby na Anglji poważniejszego wrażenia", całokształtowi zaś położenia państw central­ nych nie ulżyłoby w poważniejszej mierze. Zre­ sztą Falkenhayn wierzy, że wewnętrzno-polityczne stosunki we Włoszech wcześniej lub póź­ niej i tak ostatecznie sparaliżują wszelką ak­ tywność Włochów. „To samo dotyczy Rosji. Wedle wszelkich wiadomości mnożą się szybko wewnętrzne kom­ plikacje w temi olbrzymiem państwie. Jeśli na­ wet może nie wolno spodziewać się rewolucji w wielkim stylu, to należy przecież ufać, iż Ro­ sja wskutek swych trudności wewnętrznych w stosunkowo krótkim czasie będzie zmuszona do ustąpienia. Przyjmując oczywiście, że nie uda się jej tymczasem swej reputacji wojsko­ wej naprawić. Tego jednak nie należy się oba­ wiać. Przeciwnie, każda próba tego rodzaju przyspieszy tylko wewnętrzny rozkład. A zre­ sztą wobec warunków atmosferycznych i tere­ nowych wykluczoną jest dla nas aż do kwietnia ofensywa, mająca na celu osiągnięcie roz­ strzygnięcia na wschodzie, jeśli nie chcemy do­ prowadzić do przemęczenia żołnierzy, niepro­ porcjonalnego do wyników, czego zresztą nie wolno nam czynić ze względu na problemat uzu­ pełniania wojska. Co do kierunku w grę wcho­ dzić mogłyby tylko bogate obszary Ukrainy. Komunikacje, wiodące tam, nie są pod żadnym względem wystarczające. Przesłanką byłoby, że albo musielibyśmy być pewni przystąpienia Rumunji, albo zdecydowani ją zwalczać.. I jed­ no i drugie nie jest obecnie na czasie. (Wtrąci­ my tu od siebie, co przez to rozumiał Falken­ hayn. Rumunja zręcznie lawirowała politycz­ nie, unikając wyraźniejszego zadeklarowania się. Z drugiej znów strony Niemcom zależało na wywiezieniu z Rumunji znacznych zapasów żywności i nafty, świeżo tam zakupionych, a niezwykle cennych ze względu na coraz więk­ sze braki w aprowizacji Niemiec i środkach pędnych, koniecznych wobec motoryzacji armji, oraz rozwoju lotnictwa i łodzi podwodnych). Uderzenie na Petersburg, który w razie szczę­ śliwego przebiegu działań musielibyśmy zaopa­ trywać z naszych szczupłych zapasów, nieobiecuje rozstrzygnięcia. Marsz na Moskwę wie­ dzie nas w niezmierzone dale. Dla żadnego

z tych przedsięwzięć nie rozporządzamy wystarczającemi siłami. A więc i Rosja odpada, jako przedmiot natarcia. Pozostaje jedynie Francja". Francja doszła w swych wysiłkach pra­ wie do granic wytrzymałości — zresztą z po­ dziwu godną ofiarnością. Jeśli uda się naród francuski uświadomić, że położenie wojskowe jest beznadziejne, wówczas przebierze się mia­ ra, i wytrącony zostanie Anglji z ręki jej naj­ lepszy oręż. Nie potrzeba do tego wątpliwego w wynikach i przechodzącego nasze siły maso­ wego przełamania. Również i ograniczonemi siłami można przypuszczalnie osiągnąć cel. Wtyle za francuskim odcinkiem zachodniego frontu znajdują się w dosięgalnej odległości ce­ le, dla których utrzymania dowództwo francus­ kie zmuszone jest poświęcić ostatniego nawet żołnierza. Jeśli to uczyni — to siły Francji skrwawią się, gdyż nie ma ona innego wyjścia bez względu na to, czy cel osiągniemy, czy też nie". „Jeśli tego nie zrobi i cel wpadnie w nasze ręce — to moralne następstwa będą dla Fran­ cji olbrzymie. Niemcy nie będą zmuszone wy­ dać ze siebie tyle dla operacji, ściśle ograniczo­ nej w przestrzeni, by aż inne fronty zostały ry­ zykownie ogołocone. Mogą one z pełną otuchą wyczekiwać prawdopodobnych działań odciąża­ jących Francję, ba! mogą spodziewać się, że zaoszczędzą tyle sił, by na natarcia odpowie­ dzieć przeciwuderzeniami. Pozostanie zawsze w naszej mocy prowadzić ofensywę szybko albo powoli, przerwać ją na czas jakiś, albo też wzmocnić — stosownie do naszych potrzeb. Ce­ le, o których tu mowa, to Belfort i Verdun". „To, co powyżej powiedziałem, tyczy się obu twierdz. Jednak na pierwszeństwo zasłu­ guje Verdun. Wciąż jeszcze znajdują się tam linje francuskie w odległości około 20 kilome­ trów od niemieckich połączeń kolejowych. Wciąż jeszcze stanowi Verdun najpotężniejszą podporę wszelakiej próby nieprzyjacielskiej, by zapomocą stosunkowo niewielkiego użycia sił zachwiać całym frontem niemieckim we Fran­ cji i Belgji. Usunięcie tego niebezpieczeń­ stwa — jako cel poboczny — jest ze stanowis­ ka wojskowego tak cenne, iż mniejszą wagę przypisać należy przy natarciu na Belfort, że tak powiem, pobocznemu politycznemu sukceso­ wi, polegającemu na opróżnieniu przez nieprzy­ jaciela południowo-zachodniej Alzacji". Tak więc plan Falkenhayna, wyłożony w powyższym referacie, a skierowany ponow­ nie przeciwko Francji, polegać miał nie na

przemagającem uderzeniu wszystkiemi rozporządzalnemi silami, ani nie na operacji przeło­ mu frontu pozycyjnego z następującą po niej wojną ruchową, lecz na wyczerpaniu armji francuskiej długo podsycaną, w stałym wiel­ kim ogniu utrzymaną wojną na wyczerpanie. Miano przystawić pompę ssącą do organizmu wojska francuskiego, która miała mu tak dłu­ go ssać krew, aż stanie się bezsilnym. Koncep­ cja ta, jak wiemy już, zyskała aprobatę cesa­ rza i rządu za wyjątkiem tylko nieograniczonej wojny łodziami podwodnemi, której narazie za­ niechano, zadawalając się ich ograniczoną dzia­ łalnością. Przeprowadził to kanclerz Rzeszy Niemieckiej Bethmann-Hollweg, uważając ry­ zykowną ze względów pi litycznych nieograni­ czoną wojnę łodziami podwodnemi, jako ostatni atut w rękach niemieckiego naczelnego dowódz­ twa.

Pod względem opracowania planu kampanji na rok 1916 Koalicja była w o wiele gor­ szeni położeniu od państw centralnych, gdzie Niemcy odgrywały zdecydowaną rolę kierow­ niczą. Przeciwnie — narazie jeszcze żadne z państw Koalicji nie uzyskało moralnej prze­ wagi nad innemi, i kierownictwo wojny po dawnemu było rozczłonkowane i trudne do uz­ godnienia. Jednakże zrozumienie szkodliwości stąd wypływającej było w obozie koalicyjnym coraz powszechniejsze. W obliczu wspólnego wroga, straszliwych ofiar i przeciągającej się wojny zanikały powoli międzykoalicyjne anta­ gonizmy, na ich zaś miejsce — wyrastało zau­ fanie i poczucie braterstwa broni. Oczywiście— było to jeszcze dalekie od poddania się wspólne­ mu i jednolitemu kierownictwu, narazie jed­ nak przejawiało się w coraz sprawniejszem i owocniejszem uzgadnianiu wspólnych działań koalicyjnych. To też w ciągu kampanji 191(5 roku po raz pierwszy działania Koalicji nabra­ ły charakteru mniej lub więcej związanej i przemyślanej planowości. W dniach 6 — 9 grudnia 1915 roku w Chantilly zwołano międzykoalicyjną naradę głównodowodzących lub ich przedstawicieli. Na naradzie tej generał Joffre, który właśnie otrzymał naczelne dowództwo wszystkich armij francuskich (dotąd dowodził tylko znajdującemi się we Francji), przeforsował następu­ jące zasady, które miały obowiązywać wodzów armij koalicyjnych: 1. Rozstrzygnięcie wojny może być osiąg­ nięte tylko na głównych teatrach wojny (ro521

syjski, anglo-francuski i włoski), dlatego też na drugorzędne teatry wojny należy kierować jak .najmniejsze ilości wojsk. Na Gallipoli przeprowadzi się ewakuację, ostatecznie rezy­ gnując z forsowania cieśniny Dardanelskiej. W Salonikach pozostaje ekspedycyjny korpus angielsko - francuski (Armja Południowa) w ustalonym składzie 4 francuskich, 5 brytyj­ skich i 6 serbskich dywizyj. 2. Rozstrzygnięcie wojny należy widzieć w uzgodnionych działaniach na głównych tea­ trach wojny, aby nie pozwolić przeciwnikowi na kolejne przerzucanie sw-oich wojsk z jedne­ go frontu na drugi. 3. Na każdym z głównych teatrów wojny, aż do rozpoczęcia ogólnego i uzgodnionego na­ tarcia, należy prowadzić działania lokalne, ma­ jące na celu wyczerpanie żywej siły przeciw­ nika. 4. Każde z państw sprzymierzonych po­ winno być przygotowane powstrzymać na swo­ im froncie własnemi siłami ofensywę przeciw­ nika i okazać pomoc w pełnych granicach mo­ żliwości innemu państwu, jeśli ono będzie za­ atakowane. Oczywiście narada w Chantilly nie mogła

zastąpić jednolitego kierownictwa siłami zbrojnemi Koalicji. Dlatego też wypracowane na niej ogólne zasady działania na rok 1916 były dość płynne i bozbawione wskazań, dotyczących konkretnych celów. Przebija z nich jedno tyl­ ko zasadnicze dążenie, aby drogą wzajemnego porozumienia i współdziałania uniknąć kolej­ nych porażek, w zadawaniu których tak celo­ wało dowództwo niemieckie. Zachęcone wynikami konferencji w Chan­ tilly rosyjskie dowództwo naczelne wysunęło projekt wspólnego decydującego działania w tym punkcie, gdzie Niemcy najmniej mogli byli spodziewać się ataku. Za taki punkt uwa­ żali Rosjanie półwysep Bałkański, gdzie, we­ dług ich planu, angielsko-francuska armja salonicka w sile do 10 korpusów powinna rozpo­ cząć natarcie poprzez Serbję w kierunku Wę­ gier i Budapesztu równocześnie z arm ją rosyj­ ską, której ofensywa raz jeszcze skierowałaby się na Węgry. Oczywiście plan rosyjski był wyraźnie sprzeczny z zasadami działania na głównych teatrach wojny i miał na celu wy­ łącznie rosyjski interes, a mianowicie odzyska­ nie przez Rosję autorytetu kosztem słabej sto­ sunkowo Austrji i przy pomocy sojuszników.

Ranni jeńcy niemieccy eskortowani przez żołnierzy

522

angielskich.

Dowództwa francuskie i angielskie tak też zro­ zumiały plan rosyjski, bezwzględnie odrzuca­ jąc go. Ostatecznie uzgodniony koalicyjny plan kampanji 1916 roku był bardzo prosty. Pań­ stwa koalicyjne bez pośpiechu i z największą starannością przygotowywały się do ofensywy generalnej na głównych teatrach wojny. Ofen­ sywa ta, pomyślana, jako bitwa rozstrzygają­ ca, miała rozpocząć się w" czerwcu 1916 roku po przybyciu na kontynent świeżo sformowa­ nych oddziałów angielskich (w tym czasie na­ czelne dowództwo angielskie po generale Frenchu powierzono generałowi Haig) oraz po dostatecznem wypoczęciu i zreorganizowaniu się wojsk rosyjskich. Kierunki lokalne tej wspól­ nej ofensywy były dość obojętne dla Koalicji. W wytworzonej sytuacji mogła być mowa jedy­ nie o natarciu frontowem, nie było zaś warun­ ków dla jakichkolwiek poważniejszych mane­ wrów strategicznych. Wobec tego ofensywa w każdem miejscu spełniała swoje zadanie, to znaczy wyczerpywała żywą siłę przeciwnika i zużywała jego ograniczone zasoby materjalne. Tak więc, narazie pozostawiając nadal inicjatywę w rękach państw centralnych, Koa­ licja gromadziła ludzi, działa, sprzęt wszelaki i amunicję w rozmiarach dotąd nieznanych, aby utrzymać jak największe napięcie ognia wielkiej walki nawet jeśli zajdzie potrzeba — w ciągu wielu miesięcy, kolejno na wschodnim, zachodnim i włoskim frontach. Według prze­ świadczenia Koalicji maszyna i liczba, stosowa­ ne planowo, systematycznie i konsekwentnie, miały rozstrzygnąć losy wojny. Z powyższego widzimy, że kampanję 1916 roku zakroiła Koalicja na wielką skalę, stosu­ jąc metody „wojny na wytrzymanie" i „wojny sprzętu". Był to moment najwyższego rozma­ chu wojskowego Anglji i Francji, które po ro­ ku zbrojeń i organizacji poczęły przewyższać przeciwnika zarówno — liczbą, jak i środkami materjalnemi tak, że wydawało się, iż zastoso­ wanie tych nowych metod wojny przyniesie zdecydowane rezultaty już po pierwszej kam­ panji. Koncepcja wojenna Koalicji, zrodzona w Anglji i we Francji, była zupełnie słuszna, jak się okazało, ale wymagała znacznie dłuższe­ go okresu czasu, niźli to wówczas przypuszcza­ no. Rzeczywistość dowiodła, że organizm wo­ jenny Niemiec posiadał niespożyte wprost siły i odporność tak, że straszliwe metody wojny „na wytrzymanie" załamały ten naród imperjalis-

tów dopiero pod koniec 1918 roku. Trzeba było aż trzech letnich kampanij po konferencji w Chantilly, aby wypompować dostateczną ilość krwi niemieckie, wyczerpać do ostatka za­ soby materjalne Niemiec i załamać ich podzi­ wu godną wytrzymałość moralną. Kampanja 1916 roku miała więc być za­ ledwie wstępem do długotrwałej „wojny na wytrzymałość". Okres od stycznia do czerwca 1910 r. W początkach 1916 roku cały front za­ chodni we Francji rozpadał się na dwa odcin­ ki, a mianowicie angielsko-belgijski i francu­ ski. Pierwszy z nich, ciągnący się od morza Północnego pod Nieuport do Péronne na prze­ strzeni około 180 kilometrów, obsadzony był przez 6 dywizyj belgijskich i 39 dywizyj angiel­ skich. Ponieważ w tym czasie dowództwo an­ gielskie nie miało jeszcze wystarczającego za­ ufania do swoich wojsk, pośpiesznie organizo­ wanych i słabo wyszkolonych, przeto na odcin­ ku tym znajdowały się również wojska francu­ skie w ilości 18 dywizyj, z których 4 zajmowały front armji belgijskiej (2 dywizje w pierwszej linji i 2 dywizje w charakterze odwodów) i 14 front armji angielskiej (w tem 9 dywizyj w pierwszej linji). Razem przeto na północ­ nym odcinku frontu zachodniego siły belgijskoangielsko-francuskie wynosiły 63 dywizje. Ze strony niemieckiej ten sam odcinek frontu zajmowało zaledwie 30 dywizyj, znaj­ dujących się w pierwszej linji, i 2 dywizje w charakterze lokalnych odwodów. Siły te po­ dzielone były pomiędzy (licząc od północy) 4, 6 i 1 armje niemieckie. Drugi odcinek zachodniego frontu, rozcią­ gający się na przestrzeni zgórą 500 kilometrów od Péronne (oba odcinki rozgraniczała rzeka Somma) do granicy szwajcarskiej, zajmowała wyłącznie armja francuska. Na swoim odcin­ ku posiadali Francuzi w pierwszej linji 58 dy­ wizyj i 29 dywizyj ѵ odwodach, razem 87 dy­ wizyj. Niemcy na froncie tym posiadali 70 dywi­ zyj w pierwszej linji (po ściągnięciu już czę­ ści swoich sił z frontu wschodniego) i 17 dy­ wizyj w odwodach — razem 87 dywizyj (licząc od północy armje 2, 7, 3, 5, C, A, B), a więc tyleż, ile ich posiadali Francuzi. Pod koniec 1915 roku wywiad francuski począł otrzymywać niejasne wiadomości o moż­ liwości wielkiej ofensywy niemieckiej na fran523

c'iiskim froncie. Pod koniec stycznia 1916 roku wywiad francuski wykrył znaczne ożywienie na linjaoh kolejowych, prowadzących na tyły niemieckie, szczególnie zaś w okolicach Verdun. Zmusiło to dowództwo francuskie do zwrócenia troskliwej uwagi na tę cytadele całego frontu francuskiego, która, jak sądzili Francuzi, mo­ gła być narażona na lokalne ataki Niemców. Domysł ten potwierdzały listy, przychwycone u jeńców niemieckich, w których była mowa o bliskiej ofensywie 5 armji niemieckiego na­ stępcy tronu, o przeglądzie wojsk przez cesa­ rza, który miał się odbyć w końcu lutego bez­ pośrednio w bliskości Verdun i o pokoju, który nastąpi natychmiast po zwycięstwie Niemców. Jednakże dane wywiadu francuskiego były tak niejasne i sprzeczne, że, jak stwierdza to w swojem dziele generał Pćtain (późniejszy wódz naczelny armji francuskiej w 1917 r . j , „dowództwo naczelne miało do rozstrzygnięcia pytanie, czy ofensywa niemiecka nie rozwinie się raczej na wschodzie, niż na zachodzie". W dniu 10 lutego wódz naczelny, generał Joffre, zwracając się do dowództwa angielskie­ go w sprawie projektowanych działań oddzia­ łów7 francusko-angielskich nad Sommą, pisał: „...albo sprzymierzeni utrzymają inicjatywę działania w swoich rękach aż do przyszłego la­ ta, albo też przeciwnik przeprowadzi na wiosnę potężną ofensywę przeciwko Rosjanom". W dniu 18 lutego generał Joffre znów pi­ sze do generała Haig'a, głównodowodzącego armją angielską: „...jeśli Niemcy uprzedzą nas w ofensywie na Rosjan, okażemy im pomoc własnem natarciem, które Francuzi i Anglicy prze­ prowadzą nad Sommą". Jak widzimy przeto, sprzymierzeni liczyli się raczej z możliwością ponownego uderzenia niemieckiego na Rosję. Licząc się z koniecznością własnego natar­ cia w celu odciążenia zaatakowanych Rosjan, generał Joffre wymógł na dowództwie angielskiem obietnicę znaczniejszego wzmożenia sił angielskich we Francji. Pod koniec 1915 roku Anglicy zdołali już sformować około 70 dywizyj, z których, jak wie­ my, na początku I91fi loku było we Francji zaledwie 39 dywizyj w sile około 4fi().0()() ludzi. Pozostałe dywizje były częściowo zatrzymane w Anglji, częściowo zaś rozrzucone na innych drugorzędnych teatrach wojny i w kolonjach. Znaczne również siły angielskie znajdowały się w Egipcie, któremu już właściwie nic nie za­ grażało ze strony Turków. Zgodnie z daną Joff're'owi obietnicą, armja angielska we Francji miała się powiększyć w marcu 1916 r. do 42 dy­ 524

wizyj, w połowie kwietnia do 47 dywizyj i w końcu czerwca do 54 dywizyj. Tak więc początek 1916 roku zużyty był przez dowództwa francuskie i angielskie na szczegółowe opracowywanie planu ogólnej let­ niej ofensywy. W dniu 14 lutego na ponownie obradującej konferencji międzysojuszniczej w Chantilly ostatecznie oznaczono termin tej ofensywy na dzień 1 lipca, określając jej kie­ runek po obu stronach rzeki Sommy. Ofensywę francusko-angielską miała poprzedzić w dniu 15 czerwca ofensywa Rosjan, którzy powinni byli odciągnąć w ten sposób część sił niemiec­ kich z zachodniego frontu. Rzeczywistość znacznie pokrzyżowała te plany. Zamiast przewidywanej na zachodnim froncie ciszy aż do lata, w lutym już nastąpiła ofensywa niemiecka na Verdun. Dowództwo niemieckie, starannie opraco­ wując plan operacyj pod Verdun, równocześnie przeprowadzało potrzebne do tego przygotowa­ nia, które początkowo miały być ukończone do dnia 12 lutego 191.6 roku. Ofensywę miała wy­ konać 5 armja, podlegająca rozkazom niemiec­ kiego następcy tronu, której grupę uderzenio­ wą stanowiły VII korp. rezerwowy oraz XVII! i III korpusy linjowe, od końca 1915 roku powoli ściągane z różnych frontów i gromadzo­ ne na głębokich tylach dla uzupełnienia ich i wyszkolenia w specjalnych obozach. Transport tych wojsk pod Verdun, jak również ogromnej ilości artylerji ciężkiej i naj­ cięższej, wojsk technicznych i amunicji był za­ kończony już w początkach lutego. Cały trans­ port odbył się w szczególnej tajemnicy i przy zręcznem maskowaniu ruchów wojsk. Grupa uderzeniowa uszykowała się wą­ skim froncie pomiędzy rzeką Mozą a równiną Woévre, aby natarcie wykonać na północnowschodni róg Verdun. Po stronie niemieckiej, naprzeciw przezna­ czonego do szturmu dwudziestokilometrowego odcinka fortecznych pozycyj francuskich, na froncie, zajmowanym przez V korpus rezerwo­ wy niemiecki (od Consenvoye nad Mozą do Or­ nes), pozornie nic się nie zmieniło i, jak mówi generał Potain — „nic nie zdradzało ożywionej działalności Niemców, która w istocie panowała na odcinku przyszłego ataku". Na odcinku tym skoncentrowali Niemcy wszystkiego 8 świeżych dywizyj uderzeniowych oraz 542 ciężkie (w tern 27 najcięższego, potęż­ nego kalibru) i 306 polowych dział i haubic, które miały wspomagać szturm trzech korpu­ sów uderzeniowych. Równocześnie grupa arty-

leryjska, składająca się z 60 ciężkich i 136 po­ lowych dział, miała współdziałać z pomocniczem uderzeniem XV korpusu, zaś grupa, skła­ dająca się ze 101 ciężkich i 80 polowych dział, miała wspomagać dywersyjne działania VI korpusu na lewym brzegu Mozy. Cała ta masa artylerji, składająca się wogóle z 1.225 dział, w największej tajemnicy ustawianych od dnia 4 stycznia na odcinku kor­ pusów uderzeniowych, była ponadto jeszcze wzmocniona 22 ciężkiemi, 74 średniemi i 56 lekkiemi minomiotaczami. Pod względem zaopa­ trzenia amunicyjnego każda baterja posiadała na swojej pozycji od 3 do 4 kompletów, to zna­ czy na baterję dział polowych wypadało po 3.000 pocisków, na baterję polowych haubic po 2.100 pocisków i na baterję ciężkich haubic po 1.200 pocisków. Artylerja każdego z korpusów uderzeniowych była zorganizowana w oddzielne grupy A, B i C. Do każdej grupy były przydzielone dla wywiadu i korygowania ogniem po 2 do 3 oddziały balonów i po jednej eskadrze samolotów. Niemcy pokładali wielkie nadzieje na wy-

nikach swojego przygotowania artyleryjskiego. W rozkazie dowództwa 5 armji niemieckiej z dnia 4 stycznia w sprawie przygotowania ca­ łej operacji znajdowało się zdanie: „Decyzja opanowania twierdzy Verdun metodą przyśpie­ szoną opiera się na doświadczonej potędze cięż­ kiej i najcięższej artylerji". Poza artylerja korpusy uderzeniowe wzmocnione były średnio jednym pułkiem tech­ nicznym na każdą atakującą dywizję i wyposa­ żone znaczną ilością materjałow wybuchowych i granatów ręcznych. Co do dowództwa francuskiego — to ono, jakkolwiek doniesienia wywiadu były niejasne i często sprzeczne, oceniało jednak należycie doniosłe znaczenie twierdzy Verdun, stanowią­ cej na froncie francuskim potężne wiązadło, i stąd zawsze liczyło się z możliwością skiero­ wania natarcia Niemców właśnie na ten punkt. To też twierdzę Verdun systematycznie wzmac­ niano, przyczem pierwsza linja umocnień polo­ wych została wysunięta na 5 do 7 kilometrów przed linję stałych fortyfikacyj, a to w tym celu, aby uniemożliwić niemieckiej artylerji

Po ataku Anglików na okopy niemieckie. Jeńcy. 525

ciężkiej bombardowanie samego ośrodka twier­ dzy. Jednakże takie oddalenie przednich linij francuskich okazało się niewystarczające, gdyż niemieckie działa 10- i 15-centymetrowe z po­ wodzeniem bombardowały ośrodek twierdzy, samo miasto, dworzec i koszary, zaś niemiecka artylerja najcięższa 21-, 38- i 42-centymetrowemi działami bez trudu rujnowała żelazo-betonowe fortyfikacje przedwojenne. W lutym 1916 roku cały rejon umocniony Verdun rozciągał się na znacznej już przestrze­ ni dookoła właściwej twierdzy. W rozporzą­ dzeniu Francuzów byty cztery łinje obronne. Trzy pierwsze łinje polowe wysunięte były przed właściwą twierdzę, czwarta zaś ciągnęła się na linji stałych fortów, jako główna linja oporu. Gubernatorem (komendantem) twierdzy Verdun był generał Herr. Początkowo siły jego na 120-kilometrowym froncie twierdzy wyno­ siły 53 bataljony linjowe i 34 terytorjalne (II, VII i XXX korpusy) przy 130 działach polo­ wych i 140 ciężkich, przyczem te ostatnie byty przeważnie starego, nie szybkostrzelnego typu. Stopniowo jednak dowództwo francuskie, oceniając należycie znaczenie Verdun, poczęło wzmacniać siły twierdzy, wyposażając ją rów­ nocześnie w większą ilość artylerji i środków technicznych. W chwili rozpoczęcia się wielkie­ go natarcia niemieckiego Francuzi posiadali następujące ugrupowanie sił. Na lewym brze­ gu Mozy znajdowała się grupa wojsk (VII kor­ pus), składająca się z 29 dywizji linjowej i 67 dywizji terytorjałnej, przy 202 działach polo­ wych i 92 ciężkich, co dawało średnio na jeden kilometr frontu 2 bataljony piechoty i 15 dział polowych oraz 6 ciężkich. Na prawym brzegu Mozy, licząc od lewego skrzydła, znajdowały się: XXX korpus, którego 72 dywizja zajmo­ wała front dziesięciokilometrowy, 51 dywizja front dziewięciokilometrowy, 14 dywizja zaś pozostawała w odwodzie, i II korpus, w skła­ dzie 132, 3 i 4 dywizyj, który zajmował pozo­ stały odcinek frontu. Grupa wojsk prawego brzegu posiadała 186 dział polowych i 152 dzia­ ła ciężkie. Na odcinku XXX korpusy średnio na jeden kilometr frontu wypadało po półtora bataljona piechoty i 7 dział polowych oraz 8 ciężkich. W ogólnych odwodach dowództwa twier­ dzy znajdowały się 37 i 48 dywizje. Poza tem w początkach lutego generał Joffre skoncen­ trował w okolicach S-te Menehould XX, I i XIII korpusy, jako rezerwy, dające się użyć zarów­ no w Szampanji, jak i pod Verdun. 526

Niemcy w celu opanowania Verdun przy­ śpieszonym atakiem skoncentrowali swoją całą 5 armję, która zajęła 15-kilometrowy odcinek na prawem skrzydle niemieckiem na wschod­ nim brzegu Mozy, na którym poprzednio znaj­ dował się V korpus rezerwowy. Ten znów prze­ sunął się nieco na wschód, zajmując w celu obrony 9-kilometrowy odcinek. Następny 6-kilometrowy odcinek zajął XV korpus, który miał wykonać pomocnicze natarcie. Celem natarcia niemieckiej grupy ude­ rzeniowej (5 arm ja) było opanowanie pierw­ szej i drugiej linji francuskiej, a z nich popro­ wadzenie dalszego ataku na fort Douaumont i na odcinek pomiędzy nim a Mozą. W tym cza­ sie V korpus miał pozostawać na swoich pozy­ cjach, wiążąc ze sobą siły francuskie, podczas gdy sąsiedni XV korpus miał nacierać pomoc­ niczo. Atak niemiecki, poprowadzony siłami sze­ ściu i pół dywizyj (60 bataljonów), miał prze­ rwać pozycje francuskie, obsadzone zaledwie dwiema dywizjami, a mianowicie 72 i 51 w łącznej sile 30 bataljonów i przy znacznie słabszej artylerji. Atak niemiecki rozpoczął się niespodzie*wanie w dniu 21 lutego 1916 r. O godzinie 7 minut 15 na czterdziestokilometrowym froncie artylerja niemiecka rozpoczęła niezwykle in­ tensywny ogień, który trwał bez przerwy w cią­ gu dziewięciu godzin. Pod straszliwem działa­ niem ognia artylerji niemieckiej pierwsza i druga linje obronne Francuzów zostały nie­ mal doszczętnie zburzone. Nawet stałe forty i głębokie wnętrze twierdzy ucierpiało bardzo poważnie, co w znacznym stopniu zdezorgani­ zowało cały system obrony. O godzinie 16 mi­ nut 15 ruszyła wreszcie do szturmu z linji Consenvoye — Azannes i piechota niemieckiej gru­ py uderzeniowej. Szturm prowadzili Niemcy drobnemi grupami piechoty bez przerwy, dniem i nocą. Napróżno XXX korpus francuski, wzmoc­ niony nawet 37 dywizją i polową 14 dywizji (razem 18 bataljonów), czynił rozpaczliwe wy­ siłki, aby zorganizować należyty opór. Po za­ ciętych i niezwykle krwawych walkach w dniu 24 lutego Niemcy opanowali ostatecznie pierw­ szą i drugą linję francuską. Dn. 25 lutego opa­ nowali Niemcy fort Douaumont, najpotężniej­ szy filar północno-wschodniego frontu twier­ dzy. Wreszcie w dniu 27 lutego zdobyli Niem­ cy Champneuville i Louvemont. Również i po­ mocnicze natarcie Niemców, mające za punkt wyjścia Etain, rozwijało się pomyślnie na rów-

ninie Woëvre, gdzie oddziały niemieckie p*4J
View more...

Comments

Copyright ©2017 KUPDF Inc.
SUPPORT KUPDF